14

183 15 0
                                    

Tristan wrócił pod koniec tygodnia do Ver. Andżelika porzuciła plany ucieczki i przygotowywała się do egzaminu. Nic już nie miało sensu. Nic. Nie ucieknie od swojego przeznaczenia, a to najwyraźniej pchało ją do świata wampirów. Mogła po prostu wyjść mu naprzeciw i liczyć, że jakoś przeżyje.

Właśnie, jakoś.

Jak do cholery, miała przeżyć!? Miała czas na myślenie. A z tych rozmyślań nic jej nie przyszło. Absolutnie nic! Wiedziała tylko, że jest tu uziemiona. Że jak król dowie się kim i czym jest, to pożegna się z nowym życiem... i z życiem w ogóle. Nie będzie dyskusji. Nikt o nic nie zapyta. A i ojciec Tristana! Jakby miała za mało problemów! Jego groźba wciąż nie dawała jej spokoju. Egzamin na łowcę wilkołaków.

Ona nawet na maturze miała problemy! Więc jak miała sobie z tym poradzić? Do tej pory jakoś się nie przejmowała. I nagle poczuła, że jednak może nie przeżyć próby.

Ona, Andżelika, po raz pierwszy w życiu była przerażona.

-Może w końcu wstałabyś? – Dacjan zajrzał do jej pokoju. – Tristan wrócił – rzucił. – Idę się z nim spotkać na głównym rynku. Może... - podrapał się po głowie. Andżelika popatrzyła na niego znad książki. Była już ubrana. Więc w sumie...

-Chodźmy. Mam dość książek! – parsknęła i rzuciła tom na stolik. Dacjan skinął głową. Od jakiegoś czasu się z niej nie naigrywał. W sumie, było teraz trochę nudno... A Andżelika nudy nie lubiła. Wolałaby drażnić Dacjana, albo Tristana, niż przejmować się przyszłością.

-Jak nauka? – zaczął Dacjan.

-Coś ty taki miły? – parsknęła Andżela. – „Jak nauka"? Serio? Weź przestań! Przerażasz mnie! – wzdrygnęła się teatralnie.

-Chciałem być miły, ale z tobą to się nie da! – prychnął wampir. Dziewczyna wzruszyła ramionami. Sam zaczynał. Od początku jej nie lubił. Od początku ją wkurzał i traktował z góry, to co się dziwi, że Endżi go nie lubi? Taki zaskoczony?

Mogła to powiedzieć głośno, ale po co strzępić sobie język? Dacjan był jednym z tych, których szczerze nie znosiła. Przystojny? Tak, zapewne. Ale który wampir nie był przystojny? Nie spotkała jednej, brzydkiej istoty w tym świecie. Dziwaczne? Owszem. Ale nie brzydkie. Wszyscy tutaj, bez wyjątku, mieli w sobie jakieś piękno. Nawet najdziwniejsze wróżki z włosami w kolorze płomieni, albo istoty pokryte łuskami, zasłaniające ciała obszernymi płaszczami. Poza tym, Dacjan był cyniczny. Po prostu stary, wredny zgred!

W końcu doszli do głównej ulicy. Zebrała się masa demonów. Rozeszła się wieść, że mieli witać zwycięskie wojsko i dzielnych żołnierzy, którzy będą wracać znad granicy. Andżelika rozejrzała się z ciekawością. Wszędzie widziała wampiry, głównie kobiety i dzieci. Najwyraźniej trafiła na rodziny tych, którzy wyruszyli. Dacjan pociągnął ją za sobą w tłum. W końcu przepchnęli się do przodu.

I wtedy ich ujrzała. Zwycięski pochód. Rozdziawiła usta, widząc fruwające w powietrzu płatki kwiatów. Wiwaty ogłuszały, tłum wył. Nie potrafiła rozróżnić słów, więc nie miało to znaczenia. Na przedzie jechał dowódca, odziany w pyszną zbroję, z długim płaszczem powiewającym majestatycznie za jego plecami. Twarz zasłaniał mu hełm. A za nim jechali chorążowie z flagą króla wampirów i niżsi rangą kapitanowie. Andżelika w sumie nie rozróżniała stopni w wojsku. Gdy przejeżdżali obok nich, była jak ogłuszona. Ryk tłumu, kobiety rzucające kwiaty...

-O Boże... - patrzyła na to w szoku. W końcu sama zaczęła krzyczeć i klaskać. Dała się ponieść emocjom. Zwycięstwo. Czuła je w powietrzu! To musiał być znak!

Demoniczne Bliźniaczki ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz