22

161 15 0
                                    

W niewygodnym powozie, z oknami zabitymi deskami, telepała się przez kilka dni. Karmiono ją regularnie, ale nie pomagało jej to ani trochę. Dostarczano jej również krew, ale zwierzęcą i Andżela odkryła, że do tej pory piła inną. Krew, którą zawsze mieszano z winem, bądź ta z kielichów w domu babci Dacjana, była smaczna i pożywna. Może ludzka?

Ale ona nie widziała w mieście ani jednego człowieka! Więc skąd brano krew? Odpowiedź przyszła nagle. Niewolnicy. W całym Denever byli przecież niewolnicy. Ci, których trzymano do wykonywania brudnej roboty, takiej, której żaden wolny obywatel by się nie podjął. No i służyli też jako dawcy krwi dla wampirów i innych stworzeń. Do tej pory Andżelika nie zdawała sobie z tego sprawy, ale... Właściwie, nigdy o to nie pytała. Nie interesowało ją skąd krew się bierze. Grunt, że była. Że gardło nie paliło ją tym okropnym ogniem, gdy nie piła jej zbyt długo. Że po codziennej dawce krwi czuł się jak na haju. Albo po dużej, mocnej kawie.

Wtem powóz się zatrzymał. Po sekundzie drzwi się otworzyły, a dwóch wilkołaków wywlekło ją siłą. Krzyczała, kopała i rzucała się na wszystkie strony. Nagle przed nią wyrósł trzeci wilkołak. Popatrzył na nią z... nie wiedziała jak ma opisać to spojrzenie. Smutne? Zagniewane? Przerażone? Poprawił więzy na jej nadgarstkach. Zielone oczy migotały, a złociste, kędzierzawe włosy układały się falami na ramionach. Był niewątpliwie przystojny. I wszystko w jego postawie mówiło, że zdaje sobie z tego faktu doskonale sprawę.

-Przestań, tylko się krzywdzisz – powiedział cicho. Andżela posłuchała go. Miał cudownie kojący głos. – Delikatnie – pouczył wilkołaki.

-Tak jest, Beto – rzucili cicho. Ale ona miała doskonały słuch. Beta? Kim była Beta? Imię? Tytuł? Brzmiało jak z jakiegoś starożytnego alfabetu...

Andżelika została zaprowadzona do wielkiego zamku. Dopiero teraz zwróciła uwagę na otoczenie. Byli w mieście. I gdzie się nie obejrzała, widziała wilkołaki. Żadnych innych ras. Nikogo. Same wilki. W ludzkiej postaci. Blondyn szedł przed nimi, gdy Andżela była prowadzona w stronę lochów. Zgadywała, że tam właśnie ją zamkną. Nie pomyliła się. Gdy minęli nieskończenie długie korytarze, poprowadzono ją do celi. Otworzyli kratę, blondyn wszedł do środka i rozkuł Andżelikę, a potem wyszedł. Wampirzyca była tak zdumiona spokojem emanującym z tego mężczyzny, że nawet nie drgnęła. Pozwoliła się zamknąć, masując obolałe i otarte nadgarstki. Usiadła na pryczy. Niezbyt wygodnej i cuchnącej.

Co tu się działo? Kim on był? Trochę przypominał jej króla wilkołaków... Miał takie same jasne włosy. Ale poza tym?

-Widzę, że cela ci się podoba – oparty o kraty stał powód jej nieszczęścia. Patrzył na nią spokojnie.

-Czego chcesz? – warknęła. Gdyby chciał ją zabić, już by nie żyła.

-Chcę wkurzyć książątko wampirów – odparł z zadowolonym uśmiechem. – A jest lepszy sposób, niż odebranie mu kobiety? – Andżelika zamrugała oczami.

-No to mnie z kimś pomyliłeś. Nie znam żadnego księcia – parsknęła. Wilkołak uniósł brwi. A potem parsknął chrapliwym śmiechem, na co się wzdrygnęła.

-A więc nie wiesz... Pięknie. Po prostu cudownie. To będzie wspaniałe przedstawienie, Andżeliko. Mam nadzieję, że pobyt w moich skromnych progach przypadnie ci do gustu – posłał jej zadowolony uśmieszek i odszedł, chichocząc jak opętany. Andżelika prychnęła. Ten dupek chyba nie wiedział o czym mówił! Andżelika nie poznała rodziny królewskiej z Denever. Jedynymi osobami jakie znała, byli Tristan, Dacjan i babcia Dacjana. A także Ilitia...

Wzdrygnęła się na myśl o wampirzycy. Orion zamordował ją bez mrugnięcia okiem! Ot tak, po prostu. Jak ona miała stąd uciec? Przecież nawet w Ver sobie nie radziła! A tam miała Tristana i Dacjana do pomocy! Co ona miała zrobić?

Ukryła twarz w dłoniach.

Co mogła zrobić?

-Nie płacz. Łzy nikomu nie pomogły. Nigdy – poderwała się, gdy usłyszała głos złotowłosego wilkołaka. Popatrzyła na niego ze złością.

-Spieprzaj! – syknęła. – Zabiję ciebie i tego pierdolonego kundla! – wrzasnęła, czując wściekłość. Łzy płynęły jej po twarzy. Zabije ich wszystkich!

-To najpierw stąd wyjdź – odparł niewzruszonym tonem. – Król w końcu cię wypuści. Nie zależy mu na tobie – powiedział spokojnie.

-Czemu ciebie to obchodzi? – warknęła. Wilkołak patrzył na nią i westchnął ciężko.

-Chcę byś stąd zniknęła. Powinnaś być martwa. Ale jakimś cudem przeżyłaś. Kto cię zabrał z Ziemi? – zapytał.

-Skąd wiesz, że jestem przemienioną? – zapytała zdumiona. Skąd znali jej imię? Co jeszcze o niej wiedzieli? Czemu dopiero teraz zadała sobie te pytania?!

-Wiem i tyle – zbył ją. – Kto cię zmienił? – powtórzył spokojnie i władczo. Miał w sobie coś z króla. Ale nie był nim. Czemu to Orion władał, a nie ten spokojny wilkołak?

-Mój... przyjaciel – powiedziała niepewnie.

-Imię, dziewczyno – tracił cierpliwość. Albo tak się jej wydawało.

-Tristan – szepnęła. – Ma na imię Tristan.

-Książę Denever Tristan? – wilkołak uniósł brwi.

-Nie jest księciem – prychnęła. A potem zamyśliła się. A może...? Właściwie o Tristanie nic nie wiedziała... Nigdy nie zabrał jej do swojego domu, nigdy nie opowiadał o rodzinie, czy swojej przeszłości. Nic. Pusta kartka.

-A więc sam książę cię zmienił – mruknął wilkołak, lustrując ją badawczym spojrzeniem.

-Nie wiem kim jest Tristan – wyznała.

-Teraz to już bez znaczenia – wzruszył ramionami. – I tak ci nie może pomóc, a nawet jak spróbuje, to dopilnujemy by więcej nie próbował – odparł. Obrócił się na pięcie i zniknął. Andżelika zerwała się z pryczy i podbiegła do krat. Zacisnęła dłonie na prętach.

-Zaczekaj! Hej! Ty! Kundlu! – krzyknęła. Ale odpowiedziała jej tylko cisza. Andżelika westchnęła. Więc Tristan był księciem! Czemu do cholery jej nie powiedział? Czyli co? Spotkała jego ojca? Samego króla wampirów? Opadła na kolana. Nic już tego nie rozumiała. Co za różnica, czy był księciem, czy nie?

I miał zamek. Z pewnością żył po królewsku... Czemu nie zabrał jej do siebie? Zmienił ją! Odebrał marzenia! I oddał Dacjanowi. By mieszkała w tej norze! Gniew rozpalił się w jej sercu z nową siłą. Jak Tristan śmiał?! Decydował z nią! Jakby była głupią dziewuchą, która niczego nie rozumie! Andżelika nie była głupia! I jak śmiał ją tak okłamać?! Za kogo on się uważał?!

Andżelika już nie dbała o celę i niewolę! Skoro tak, postanowiła, że nie umrze, dopóki nie rozmówi się z Tristanem! I niech wszystko szlag trafi!

Demoniczne Bliźniaczki ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz