13

197 14 4
                                    

-Kiepsko wyglądasz – zauważył Gawin, patrząc uważnie na Rozę.

-Kiepsko spałam – przyznała. Miała w planach wstać koło dziesiątej rano, ale nie dała rady. Z jakiegoś powodu jej ciało całkowicie przystosowało się do nocnego trybu życia. I nie obudziła się na czas, by zwiedzić w świetle dnia wschodnie skrzydło wraz z tajemniczą biblioteką.

-Tak? – zaciekawił się Gawin, ucieleśnienie dobrych manier. Popijał kulturalnie herbatę, a dzisiaj nawet  wpadł z bukietem kwiatów. I czekoladowym tortem. Roza zaśmiała się tylko na ten widok i wpuściła przyjaciela marnotrawnego.

-Miałam jakieś durne sny. Strasznie męczące – przyznała. Nie chciała wdawać się w szczegóły, zwłaszcza, że nie wiedziała co jej się śniło. Po prostu coś... strasznego. Roza rzadko pamiętała swoje sny. Ale ten był wyjątkowo wyrazisty. A śniła o sobie. Ale tak jakby nie o sobie. Była sobą i kimś innym. To było głupie.

-A gdzie masz perłę? – zainteresował się wilkołak.

-A w pokoju... - mruknęła. Gawin zerwał się z miejsca i poszedł do jej sypialni. Roza rozdziawiła usta, zaskoczona. Co on wyprawiał? Po chwili wrócił z perłą w dłoni. Stanął za jej plecami.

-Włosy – rzucił. Roza uniosła rozpuszczone włosy, a Gawin sprawnie zawiesił wisiorek na jej szyi. Poprawił jej fryzurę i usiadł z powrotem na swoim miejscu. Perła była aż tak ważna?

-Po co ci to było?

-Miałaś nosić tę perłę – pouczył ją. – Ostrzegałem cię, wróżka też. Noś ją i nie dyskutuj – pogroził jej palcem, jakby była dzieckiem. Prychnęła.

-Nie mam pięciu lat, by ktoś mnie pouczał – powiedziała z godnością. – Nie jestem dzieckiem, Gawinie. Nie taktuj mnie w ten sposób.

-Tutaj jesteś. Jesteś tylko jedną, małą śmiertelniczką. A ja nie będę mógł cię chronić, jeśli sama będziesz pakować się w kłopoty – rzucił. – Tak, wiem o twojej wycieczce – Roza wyprostowała się nagle. Skąd wiedział? No skąd?!

-Ja nie... - zająknęła się i zamilkła. Co miała powiedzieć?

-Orion się nie dowie. Ale ty więcej nie rób podobnych głupot. Proszę, Rozalio. Proszę cię, nie lekceważ tego co mówię – Gawin patrzył na nią z powag, która absolutnie do niego nie pasowała. Gawin był wesołkiem! Flirciarzem! I z pewnością nie przejmował się zakazami, czy nakazami swego kuzyna! Ale teraz? Zmienił całkowicie stosunek do Rozy. Od ich wizyty u wróżki.

-Czemu?

-Co?

-Czemu to robisz? Jak sam zauważyłeś, jestem tylko jedną, małą śmiertelniczką... - Chciała wiedzieć! Chciała zrozumieć! Czemu? Dlaczego?!!?

-Lubię cię, dzieciaku – oznajmił. – Jesteś odważna. Naprawdę! – dodał, gdy Rozalia otworzyła usta, by zaprotestować. – Masz w sobie iskrę. Coś, czego brakuje tutejszym. Żyjesz pełnią swojego krótkiego życia. Cieszysz się tym, co daje ci los. I nie oglądasz się za siebie. Straciłaś wszystko z winy Oriona. Odebrał ci twoje życie, twój spokój, ale ty... - potrząsnął głową, a kędzierzawe włosy zakołysały się przy tym ruchu. – Ty po prostu nauczyłaś się tu żyć!

-A co miałam zrobić? Zacząć panikować? Załamać się? Nie jestem odważna! Boję się! Każdego dnia! Że...

-Wiem – uciął jej krzyki. – Wiem. Ale to nie sztuka nie bać się niczego, mała. Sztuką jest przezwyciężać swój strach – uśmiechnął się i był to uśmiech, który często gościł na jego twarzy. – A ty to robisz. Każdego dnia. Dlatego wyprostuj się i unieś brodę. Możesz być człowiekiem z pospólstwa, ale charakter masz jak królowa. Bądź dumna z tego.

Demoniczne Bliźniaczki ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz