3

299 21 4
                                    

Rozalia otworzyła oczy. Nad głową miała pięknie zdobiony sufit. Wszystko ociekało złotem, jak w pałacu barokowym. Łoże z baldachimem i kolumienkami nakryto ciężką i zdobioną kołdrą z jedwabiu.

To sen, pomyślała Roza. Przekręciła się na bok.

I skoczyła na równe nogi z wrzaskiem godnym lepszej sprawy.

-Dobry – powitał ją blondyn, siedzący na krześle obok jej łóżka. Uśmiechał się drapieżnym uśmiechem szaleńca.

-Porwałeś mnie!? - wrzasnęła Roza. Cóż, w zadawaniu głupich pytań była mistrzem.

-Tak – przyznał się bezwstydnie.

-Chcę do domu! – krzyknęła.

-A po co? – zdziwił się szczerze. – Zostaniesz tutaj. Nie musisz pracować, służba o ciebie zadba. Nie wolno ci tylko wychodzić poza mury zamku – wyjaśnił. Rozalia podbiegła do okna i wyjrzała przez nie. Poza oknem ciągnęło się dziwaczne miasto, w niczym nieprzypominające tego, które znała. Oświetlały je kolorowe światełka, a budynki przypominały... Nie umiała ich nawet opisać.

-Gdzie jestem? – zapytała słabym tonem.

-W stolicy Farkas, Hold – wyjaśnił. – To w innym świecie. Zabrałem cię tu, bo na ziemi groziło ci niebezpieczeństwo – dodał. Rozalia patrzyła na miasto w dole. Faktycznie, była w zamku.

-Czemu nie wolno mi wychodzić?

-Wolno, ale tylko po zamku. I lepiej, byś nie opuszczała sama swoich komnat.

-Kim jesteś? Czemu zdecydowałeś za mnie co jest dla mnie dobre?! – była zbyt zszokowana, by zwrócić uwagę na to co robi. A przecież ją porwał!

-Jestem tu królem i nikt cię nie skrzywdzi, chyba, że na mój rozkaz. Bądź grzeczną dziewczynką, Rozalio i się przebierz. Musisz coś zjeść – dodał. A potem wyszedł.

-Stój! – ale drzwi się już zamknęły. Roza upadła na lodowatą posadzkę. Nagle do komnaty weszła służąca. A przynajmniej Roza zgadywała, że to służąca. Kobieta ubrana była w prostą, brązową suknię i czepek zasłaniający włosy. Popatrzyła na Rozalię z ciekawością.

-Król kazał panienkę przebrać – powiedziała. Podeszła szybko do Rozy, chwyciła i postawiła do pionu. A potem sprawnie przebrała jej ziemskie rzeczy na pasującą, zieloną suknię. Zawiązała gorset i nałożyła pantofelki. Roza poddała się wszystkim zabiegom kobiety bez szemrania. Służąca rozczesała i ułożyła jej włosy.

-Kim jesteś? – zapytała Roza cicho.

-Mam panience służyć. Gdyby panienka czegoś zechciała, wystarczy zadzwonić – wskazała na zdobny sznur przy łóżku. Roza pokiwała głową. Była tu więźniem. Rozpieszczanym, ale wciąż więźniem.


***


Andżelika chwycił się za gardło, które paliło ogniem. Jęknęła.

Boże, ależ bolało! Otworzyła oczy, ale nie poznała tego miejsca. Jednakże teraz chciała ugasić pragnienie. Pragnienie, które spalało ją od środka.

Chwyciła dzbanek z wodą i zaczęła pić. Oblała się przy tym, ale miała to gdzieś.

-To ci nie pomoże – usłyszała spokojny głos. Podniosła oczy na czarnowłosego mężczyznę, z którym wypiła wczoraj kawę.

Demoniczne Bliźniaczki ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz