18

165 14 0
                                    

Andżelika wpatrywała się w cudo przed sobą. Niemalże magiczne miejsce, nieskalane ludzką, czy też wampirzą, stopą. Powoli podeszła bliżej. Huk, gdy woda spadała na kamienie, rozbryzg tysięcy kropel., w słońcu mieniących się niczym diamenty, oszałamiał. Zwłaszcza, że Andżela była mieszczuchem. Większość życia spędziła w mieście i jedyne co oglądała to parki z równo przystrzyżonymi trawnikami i brukowanymi alejkami, ulice miast, drzewa, o które ktoś dbał, ale które w niczym nie przypominały dzikich, samotnie rosnących drzew na polach. A las... Cóż, las widziała w telewizji, a programie przyrodniczym. Także nie miała porównania.

Ale to miejsce.... Zaczęła się zastanawiać, czemu nigdy nie zainteresowała się dzikością i piękne przyrody? Dobrze, nie lubiła robactwa i owadów, ale kto lubił? Poza tym, gdzie na ziemi można znaleźć takie cuda? To w końcu świat demonów! Oni byli inni i inna była tutejsza przyroda. Nawet taki laik jak Andżelika, potrafił to stwierdzić. Drzewa sięgały po samo niebo, wysokie, rozłożyste. Takie, na których w Ameryce budowano domki, gdyż nie było możliwości, by równie wielkie drzewa się załamało. Ptaki, kolorowe, duże, małe, śpiewały gdzieś gdzie ich nie widziała. Zapewne gdyby oddaliła się od Tristana, spotkałaby nie jednego leśnego mieszkańca i to wcale nie nastawionego przyjaźnie.

-Podoba ci się? – zapytał wampir w końcu. Andżela odwróciła się na pięcie.

-Pewnie! Co za piękne miejsce! – wykrzyknęła z niekłamanym zachwytem. Wampir uśmiechnął się tajemniczo, wyraźnie zadowolony.

-Chodź, pokażę ci coś – chwycił ją za rękę i pociągnął za sobą. Bez sprzeciwów poszła za nim. Czemu miałaby nie iść?

-Co? – zapytała. Czy mogło być tu jeszcze piękniej?

-Jak ci powiem, to nie będzie niespodzianki – Tristan zaśmiał się dźwięcznie. Andżelika zawtórowała mu. Tristan pięknie się śmiał, choć rzadko. Zbyt rzadko, jej zdaniem. Z zaskoczeniem odkryła, że idą pod górę. Obok wodospadu była ścieżka, choć doskonale ukryta i gdyby nie prowadził jej Tristan, nie potrafiłaby jej odnaleźć. Obserwowała nieznane jej rośliny i zwierzęta, które umykały przed dwójką wampirów. Naruszyli spokój tego miejsca. Choć na Andżelice odfruwające ptaki nie zrobiły żadnego wrażenia. Za małe były, by jej w jakikolwiek sposób zagrozić.

Gdy w końcu weszli na szczyt, Andżelika nieco się zasapała. Choć jako wampir miała bardzo dobrą kondycję. Ale chyba nie aż tak dobrą, gdyż olewała często ćwiczenia, choć Febron ganił ją za to. Jej mistrz ostrzegał, że na egzaminie jej kondycja może zdecydować o wyniku. Ale nie to było najważniejsze. Mógł nadejść taki dzień, w którym od jej umiejętności będzie zależało jej życie.

Cóż, egzamin był poważną sprawą. Ale nie aż tak jak potencjalna walka na śmierć i życie. Z zamyślenia wyrwał ją Tristan, wskazujący ręką widnokrąg. Andżelika otworzyła usta ze zdumienia. Obróciła się wokół własnej osi, patrząc na widok roztaczający się dookoła.

A jak okiem nie sięgnąć, wszędzie rosły wielkie drzewa, las mienił się wszystkimi odcieniami zieleni, a z góry widać było błękitną wstęgę rzeki, do której wpadał magiczny wodospad. Andżela patrzyła na wodę czystą jak kryształ. Taką wodę można było zobaczyć na ziemi tylko w telewizji, w reklamach. Westchnęła. Gdyby cały świat mógł być tak piękny...

-Prawda – nie zdawała sobie sprawy z tego, że ostatnie słowa powiedziała na głos. Obróciła się na pięcie. Posłała swój najbardziej uroczy uśmiech Tristanowi.

-Dziękuję. To wspaniałe miejsce. Jak je znalazłeś? – ze szczerą ciekawością patrzyła na wampira. Brunet wzruszył ramionami. Długie włosy opadały miękkimi falami na plecy. Po raz pierwszy Andżelika miała ochotę zanurzyć palce w ciemnych falach i sprawdzić czy tylko wyglądają na takie jedwabiste, czy włosy Tristana faktycznie są miękkie. Powstrzymała się. Nie powinna tego robić. Nie powinna nawet tak myśleć.

-Gdy byłem dzieckiem, zdarzało mi się uciekać z domu. I podczas jednej z takich eskapad trafiłem tutaj – zatoczył ręką koło. Wydawał się smutny. A ona zapragnęła go pocieszyć. Tylko jak? Co mogła zrobić? Co powiedzieć? - Może chcesz odpocząć? - zapytał, zanim zdążyła się odezwać. Kiwnęła tylko głową. Nic nie mogła powiedzieć, bo prawdę mówiąc, nic o nim nie wiedziała. Nigdy nie zwracała uwagi na to co mówi, ani co robi. W sumie, zawsze była bardziej zajęta sobą i swoimi problemami, ale... Była usprawiedliwiona. Nie codziennie ktoś zmienia cię w wampira. I nie codziennie próbują cię zabić. Na przykład ojciec Tristana próbował, a dokończy dzieła, jeśli Andżelika nie zda egzaminu.

Usiedli na kamieniach i wpatrywali się w krople wody, które rozbryzgiwały się przy ogłuszającym szumie. Andżelika nie za bardzo wiedziała o czym rozmawiać, a bardzo chciała coś powiedzieć. Nie znosiła ciszy. Cisza ją irytowała. Czemu Tristan nic nie mówił? Dlaczego? Czyżby czymś go uraziła?

-Więc... -zaczęła. Ale nie wiedziała co dalej. – Egzamin...

-Trudny był? – zapytał Tristan.

-Ani trochę! Pouczyłam się i zdam. Zobaczysz! – posłał mężczyźnie wesoły uśmiech. Tristan go odwzajemnił, choć wyglądał na zamyślonego. Andżelika czuła się dziwnie. Jakoś tak... Pierwszy raz nie umiała rozmawiać z facetem! Pierwszy raz w życiu denerwowała się. Do tej pory to w jej towarzystwie faceci głupieli. A tu taka niespodzianka! Czyżby długa nieobecność Tristana sprawiła, że zapomniała jaki jest przystojny? Jak dobrze jej przy nim?

Podziwiała jego profil. Westchnęła tak ciężko, że aż się obrócił w jej stronę z pytającym wyrazem twarzy. Andżelika prawie podskoczyła. Zamrugała i zarumieniła się. Przyłapał ją jak śliniła się na jego widok! Co za żenada! Brwi Tristana uniosły się nieco. Odchrząknęła.

-Tak sobie myślę... - znowu przerwała, nie wiedząc co powiedzieć. – Że może kolejna część egzaminu będzie trudniejsza...? – Co za głupoty wygadywała! Egzamin? Serio?! Jak tu tak romantycznie! Co za niezręczność! Powinna zapaść się pod ziemię. Od razu. Najlepiej skoczyć z wodospadu i liczyć, że może woda ją uratuje przed kolejnymi wpadkami.

-Będzie – Tristan potraktował to pytanie-nie-pytanie poważnie. – Będziesz musiała przejść test sprawnościowy. Ale dasz sobie radę. Dużo ćwiczyłaś – pocieszył ją.

-Tak – mruknęła bez entuzjazmu. Możliwe. Ale czy w ogóle podejdzie do tej części egzaminu, to dowie się, gdy dostanie wyniki pisemnego. Co za koszmar!

-Czym się martwisz? – Tristan wpatrywał się w nią z uwagą. Cholera! Co miała odpowiedzieć? Że nie wie jak się przy nim zachować? No na pewno! Już! Zaraz! Za momencik powie, że Tristan nie jest jej wcale tak obojętny, jakby się to mogło wydawać! I, że ona w swej naiwności, dopiero to dostrzegła.

A może od razu powinna znaleźć łopatę i wykopać sobie grób? Tylko kto potem zasypie jej ciało?

-Możesz mi powiedzieć, Andżeliko. Mi możesz powiedzieć wszystko – dodał. O ile liczył, że ona od razu wyzna mu swoje rozterki, to... się przeliczył. Nie z nią takie numery! I ten proszący wzrok jak Kota ze Shreka! Nie! O nie, nie, nie, nie, nie!

-Czuję się tu niepewnie! – wypaliła. I prawie odgryzła sobie ze złości język. Już jej nie odpuści. Nie było szans. – Jestem tu obca. Nikogo nie znam, tutejsze prawa nadal mnie zaskakują, a to, że ciągle muszę się pilnować... - machnęła ręką. – To mnie dobija. Czy kiedykolwiek przywyknę? – zapytała cicho. Owszem, to też ją dręczyło. Ale w tym momencie bardziej rozpraszała ją obecność mężczyzny.

I, który w geście pocieszenia otoczył ją ramionami! Andżelika poddała się temu, chłonąc bijący od niego spokój i zapach.

Dlaczego wszystko nie mogło być takie proste?  



~*~


Dziękuję za gwiazdki i komentarz!

N.C.

Demoniczne Bliźniaczki ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz