ROZDZIAŁ 31.1

163 24 54
                                    

THONY*


— Chociaż w domu zdjąłbyś tę badziewną czapkę! — Dochodzi mnie głos kuzynki. Jedynie mierzę ją wzrokiem.

— Mój dom, moje zasady, czarze lin. — Poprawiam nakrycie głowy z uśmiechem. Owinięty w koc w niebieskie samochodziki, podrzucam pilotem.

— Możesz przestać tak na mnie mówić? To jest tak żenujące... — Przewraca oczami, siadając obok mnie na puszystej, białej sofie. Podczas tej czynności siedzenie zaskrzypiało, jednak ten dźwięk jest niczym w porównaniu z jej gderaniem.

— Nie wierzę, że nadal nie ogarnęłaś tej gry słów, Char-leene. — Puszczam jej strzałkę.

— A ja nadal nie wierzę, że jesteśmy kuzynami. — Poprawia różowy koc, opierając się o kanapę.

— Ej, ej, ej... Przypominam ci, że jesteś tu dlatego, że twoje koleżaneczki się na ciebie obraziły i nie masz z kim oglądać programu. To nie ja tu jestem tym gorszym kuzynem. Nie zapominaj też, że to ja dzierżę pilota w dłoni. — Macham ów obiektem przed jej twarzą, jak psu jego ulubioną zabawką. Ta kręci głową i wzdycha.

— Co mnie podkusiło... A mogłam oglądać sama. No już dobra, włączaj to.

— Jak sułtanka rozkaże. — Kłaniam się, nie wstając z sofy, po czym włączam telewizję. Na wstępie wita nas arabski program muzyczny. W takich momentach zastanawiam się, kto jako ostatni zasiadał w salonie z pilotem w dłoni. Może w środku nocy wkrada się tu obcokrajowiec, żeby pooglądać swój ulubiony kanał?

Jakby nigdy nic czekam, obracając narzędziem władzy.

— Przełącz to, bo zaraz ci wydłubię oczy — stwierdza, usiłując zachować spokój. To u niej zawsze tak zabawnie wygląda.

— Hm... A na co? Może... na to? — Trafiamy na program kulinarny, gdzie szef kuchni obrzuca swoich pracowników najróżniejszymi garami. W sumie, to nic nowego.

— Zaraz skończysz jak jeden z nich, jeśli nie przestaniesz się wydurniać.

— Uuu... Mocne słowa. — Dotykam klatki piersiowej po lewej stronie, a Charleene spogląda na mnie wzrokiem rozwścieczonego byka. — No dobra, już dobra. — Ustawiam telewizję na "Bitwę o czas".

Podczas gdy jest pokazywana krótka czołówka, kuzynka spogląda na ekran swojego telefonu okrytego beżowym futerkiem.

— Ja ci tu odpalam serial, a ty się w komórkę gapisz? — Opieram ręce na biodrach z zarzutem.

— To również część programu. My, widzowie, też mamy prawo decydować. Podczas tego odcinka ważne jest, by mieć włączoną aplikację na bieżąco... — odpowiada, w skupieniu przesuwając palcem po ekranie. Jej okulary błyszczą przez odbijające się światło urządzenia.

— Jest jakaś apka? — Spoglądam na nią pytająco.

— Oglądasz ten program i nie wiesz? — Unosi na mnie zaskoczone spojrzenie i krzywi się nieco.

"Oglądasz ten program i nie wiesz?" — Przedrzeźniam ją w głowie głupkowatym tonem.

— A no tak, zapomniałem! Teraz mamy aplikacje na wszystko: zmienienie głosu na gdakanie kurczaka, testowanie ciąży, robienie zdjęć frytkom z dżemem... — zaczynam wymieniać, wyliczając to przy okazji na palcach.

— Ile razy mam ci powtarzać, że tylko ty jesz frytki z dżemem? — Wzdycha wciąż pogrążona w komórkowym świecie

— A skąd wiesz? Ten no... Jak mu było? A, tak, Edd. Ten to wygląda na takiego, co mógłby je jeść.

To kwestia czasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz