ROZDZIAŁ 4

134 17 168
                                    

SHANE

Poranek jak każdy inny: Słońce odrobinę razi zza okna, kołdra jest pogięta w artystyczny nieład, łóżko stosuje siłę przyciągania i nie mogę wstać, zaraz się spóźnię do szkoły...

No tak, zaraz się spóźnię do szkoły.

Wstaję, zupełnie jakby ktoś właśnie potraktował mnie prądem i zaczynam wygrzebywać ubrania z szuflady. Spoglądam w stronę zegarka, który znajduje się na mojej dłoni. Może to głupie, ale nie byłem w stanie wczoraj go zdjąć, a proszenie kogoś o pomoc w tej sprawie byłoby zbyt dużą ujmą na honorze. Podejrzewam, że po prostu jestem debilem, który nie rozumie technologii tych automatycznych zapięć.

Wpadam na beznadziejny pomysł. Zaczynam obracać jednym pokrętłem przy tarczy, przez co wskazówki poruszają się do tyłu. No jasne, Pan Anderson na pewno wzruszy się, jeśli mu powiem, że miałem źle nastawiony zegarek, doskonały pomysł... Uwaga, używam sarkazmu.

No nic. Zrezygnowany szykuję się do wyjścia, co zajmuje mi parę sekund. Dosłownie.

Zaraz, co?

Nie mogę uwierzyć własnym oczom. Czy to wszystko mi się tylko zdaje? Może niedospanie źle na mnie działa... Zaczynam przechadzać się po pokoju, próbując jakoś to wyjaśnić, ale nie jestem w stanie. Sprawdzam godzinę we wszystkich pomieszczeniach, w jakich znajdują się jakiekolwiek przyrządy do mierzenia czasu i wszystkie są zgodne z tym, który mam na ręce, czy tym, co wisi na mojej ścianie. Co dziwniejsze, dom również przejrzałem w zawrotnym tempie, dopiero później wszystko zdaje się wracać do normy.

O mój Boże, o mój Boże, o mój Boże, przecież to niemożliwe! Ale jednocześnie przez najbliższy czas czułem się tak lekko... To nie jest coś, co kiedykolwiek wcześniej doświadczyłem.

Przecież to nie ma najmniejszego prawa bytu! Ale jednak się dzieje... To dziwne zjawisko zbyt mnie rozbudziło, bym mógł to uznać za sen na jawie. Pędziłem porównywalnie do mojego motocyklu, czułem to na sobie, wszystkie godziny się zgadzają, wszystko aż za bardzo się układa w logiczną całość. Ale jak?

Trzeba to sprawdzić.

Szybko udaję się w stronę kuchni, a tam zastaję moją siostrę. Mierzy mnie wzrokiem, jedząc grzankę z dżemem.

— No... A myślałam, że jeszcze śpisz. Może jak się pośpieszysz, to nastanie ten legendarny dzień, kiedy nie spóźnisz się do szkoły — mówi, biorąc gryza. Kiedy tak na nią patrzę, to naprawdę zachodzę w głowę, jak to się dzieje, że zawsze jest idealnie gotowa na czas. Finezyjnie upięte włosy, makijaż... Czy ona w ogóle śpi?

Po jej słowach coraz bardziej zdaję sobie sprawę, jak bardzo abstrakcyjna zmiana zachodzi w moim życiu. Czuję, jak coś we mnie buzuje od środka. Mam wrażenie, jakby ktoś mnie wsadził do mikrofali, gorąco zalewa mnie od każdej strony. Duszno. Pojawiają mi się mroczki przed oczami, ale jednocześnie narasta we mnie niezrozumiały pokład energii. Zupełnie, jakbym mógł przenosić góry.

Z drugiej strony, nawet jeśli dostałem coś tak niebywałego, to dlaczego? Dlaczego akurat ja?

— Nie no, chyba że będziesz tak nadal stał jak jakaś ciota. Wtedy na pewno się spóźnisz. — Słowa Hailey są dla mnie jak kubeł lodowatej wody wylany z zaskoczenia.

— Jestem pewien, że się nie spóźnię — mówię jedynie.

— Ach tak? Skoro jesteś taki pewien, to co powiesz na mały zakład? — odpowiada, unosząc brew.

— Z miłą chęcią. Jaka stawka? — Opieram się o ścianę z założonymi rękami. Gościu, opanuj się.

Dziewczyna wspiera głowę na dłoni, zastanawiając się. To sprawia, że jej dziwaczny warkocz, który od nasady ma kolor czarny, by stopniowo przejść do jasnego blondu na końcach, spada jej z ramienia.

To kwestia czasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz