ROZDZIAŁ 31.2

148 26 59
                                    

CASIE


"Weź deskorolkę i przejedź na niej kawałek, trzymając się pędzącego motoru".

"Zadanie zostało anulowane".

Anulowane? Tak samo z siebie? Z takim przypadkiem się jeszcze nie spotkałam... Swoją drogą, może to i lepiej.

"Zniszcz trzy ukryte kamery".

Da się zrobić.

Przemierzam ciemną uliczkę oświetloną jedynie rażąco białym światłem latarni, jakby fleszami nacelowanymi na celebrytów kroczących po czerwonym dywanie. Rozglądam się pobieżnie w poszukiwaniu moich celów.

Tu nie widzę nic, tam też...

Bez sensu.

Jak ja mam znaleźć tak drobne elementy w miejskiej dżungli?

Jest jedna osoba, która miałaby to wyzwanie w małym palcu. Skontaktowanie się z nim w tym momencie byłoby bardziej niż absurdalne.

"No cześć, Shane! Tak się składa, że właśnie jestem na wizji i potrzebuję znaleźć trzy ukryte kamery, pomógłbyś mi...? Tak, tak, jestem Stopklatką, jakoś ten szczególik mi umknął, przecież to nieważne! Ale nie martw się, to nic poważnego, tylko mam zegarek zatrzymujący czas!".

Ta, to zdecydowanie nie brzmi zbyt dobrze.

A więc co mi pozostaje zrobić? A raczej, co on by zrobił w takiej sytuacji? Staram się tymczasowo przestawić na jego tok myślenia. Czym jego sposób postrzegania rzeczywistości różni się od innych?

Spoglądam na otoczenie z zupełnie innego punktu widzenia. Teraz nie widzę przed sobą obiektów codziennego użytku, a zbiór elementów.

Nie widzę znaku STOP, a dodatkową, migającą dawkę czerwieni na polu o tej samej barwie.

Bingo.

Podbiegam do celu, macham do kamery, szczerząc się, po czym zabieram przedmiot i dobijam go serią silnych uderzeń stopą porównywalnych do tych, gdy mama woła mnie parokrotnie na obiad z myślą, że nie usłyszałam, więc próbuję jej dać o tym znać karykaturalnie głośnymi krokami stawianymi na schodach. Kiedy już dokładniej wiem, jak wygląda poszukiwany przedmiot, będzie mi go łatwiej wypatrywać.

Nie widzę szarego budynku, a szarą, chropowatą przestrzeń, na której jest przylepiony lepki, różowawy element. To guma do żucia.

Nie widzę słupa z ogłoszeniami, a zbiór kolorów, w którym ukrywa się przezroczyste, czarne kółeczko. No i mamy kolejne.

Robię głupkowatą minę do kamery, po czym traktuję ją jak jej poprzedniczkę. Jeśli będę mieć czas, wyprawię im ładny pogrzeb.

Nie widzę balustrady balkonowej, a czarny, gładki element, na którym od czasu do czasu przebłyskuje drobne światełko. Jeśli zacznę się wspinać teraz, powinnam zdążyć.

To trochę ryzykowne, ale ma szansę się udać.

Do tej pory pamiętam, jak mając około dziesięć lat, postanowiłyśmy z Eleną dostać się do jej domu przez balkon. I prawie nam się to udało! Z tym że akurat policja przejeżdżała obok... A my musiałyśmy się tłumaczyć, że włamujemy się do mieszkania jednej z nas. Na to wspomnienie kręcę głową rozbawiona.

Cóż, tym razem balkon jest trochę wyżej i nie mam pomocy mojej przyjaciółki.

Dam radę, tylko muszę zachować spokój.

Krótko analizuję, co powinnam zrobić, aby dostać się do wyznaczonego celu. Najpierw wspinam się na pobliskie drzewo, by przejść po nim do balkonu na najniższym piętrze. Prościzna, zupełnie jak włamanie do domu Eleny. Opieram dłonie na biodrach w zadowoleniu.

To kwestia czasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz