ROZDZIAŁ 17

175 30 77
                                    

CASIE


Z dnia na dzień zaczynam coraz bardziej się oswajać ze świadomością posiadania zegarka zatrzymującego czas. Fakt iż mogę z niego korzystać również z kimś innym, trochę mnie uspokaja. Szkoda tylko, że nie może to być każda wybrana osoba. Dziwnie jest być jedyną "żywą" istotą na ziemi...

Spoglądam na Elenę i Shane'a którzy idą ze mną ramię w ramię po zatłoczonym, dość wąskim korytarzu. Czuję się głupio, ukrywając przed nimi moją drugą tożsamość, jednak mam zbyt wiele obaw. Widzę tak wiele możliwości na ich reakcje, a tak mało z nich wydaje mi się być pozytywna. Nie uwierzyliby? Przeraziliby się? Zaczęliby mnie traktować inaczej? Wiem, że nie jestem w stanie powiedzieć tego ani im, ani moim rodzicom, ani Timowi, choć tyle razy mi już to przechodziło przez myśl. Poza tym, sami twórcy programu prosili, aby zachować cały "projekt" w tajemnicy. W pewnym sensie to rozumiem — gdyby nagle rozeszła się wieść o zegarkach manipulujących czasem, a potem coś nie doszłoby do skutku, zrobiłoby się niemałe zamieszanie.

Zerkam w stronę nadgarstka, mocniej zaciągając rękaw fioletowego swetra.

Mijamy tablicę ogłoszeń pełną wywieszonych przeróżnych kartek. Wbrew pozorom wszystko jest równo i dokładnie przywieszone. Zdecydowanie nie można nazwać tego chaosem — nie wygląda jak tablica korkowa wypełniona przez nastolatka, a jak plan  biznesmena. El zatrzymuje się przy niej, sprawdzając, czy mamy jakieś zastępstwo. Wodzi palcem po kartce, upewniając się, że nic nie przeoczy. W tym czasie moje myśli mimowolnie wracają do ostatniego odcinka programu... Nie sądziłam, że mogę się tak dobrze dogadywać z ledwie co poznaną osobą, o ile w ogóle można tak powiedzieć o kimś, którego "prawdziwe ja" jest ukryte.

— Eh, żaden z naszych nauczycieli nie jest chory — mówi Elena z udawaną złością, co wprawia mnie w rozbawienie.

Idziemy dalej, rozmawiając o minionej dyskotece (na moje nieszczęście) i o tym, jak bardzo jesteśmy dziś nieprzygotowani do szkoły. Przyjaciółka zdejmuje ciemnoszarą bluzę i podciąga rękawy jasnoróżowej koszulki. Uśmiecham się pod nosem. Tej to zawsze jest gorąco. Wsłuchuję się w słowa Shane'a, który przy pomocy powietrznej gitary próbuje wytłumaczyć, czemu nie znosi łapać jednego z akordów. Brzmienie jego głosu jest przyjemne, może okaże się, że tak jak Luke i on umie śpiewać...

— Em, przepraszam... Czy możesz to na chwilę potrzymać? — Słyszę nagle. Spoglądam w bok. Toż to Edd we własnej osobie i jego rozsunięty plecak w totalnym nieładzie. Wyciąga w moją stronę jakąś karteczkę.

— Jasne — odpowiadam dość niepewnie, mierząc go wzrokiem i przejmuję od niego papier. Chłopak przykuca, układając zawartość zgniłozielonego "bagażu". Potem wiąże lewego buta, następnie poprawia węzeł na prawym... Powoli zaczynam tracić cierpliwość.

— Dzięki — odzywa się w końcu, niepewnie się uśmiechając. Po chwili wkłada słuchawki i odchodzi pewnym krokiem.

— Ej, czekaj! Nie wziąłeś tego! — wołam za nim, wskazując na kartkę, ale już mnie nie słyszy i znika w tłumie porównywalnym do tego, gdy ogłaszają przeceny w supermarkecie. Tylko najodważniejsi i najbardziej szaleni ośmielą się do niego wkroczyć. Chyba że nie potrzebujesz oddychać, to droga wolna.

— Tak właściwie, co to jest? — Elena bierze ode mnie papier. W miarę czytania jej wyraz twarzy się zmienia. Lekko wydyma usta, a jej brew unosi się coraz wyżej. — To ogłoszenie o warsztatach teatralnych, naprawdę jest tym zainteresowany?

— A to ciekawe... Zapowiada się niezła zabawa. — Zaglądam przyjaciółce przez ramię, studiując treść zapisaną na kartce.

— Planujesz się tam zgłosić? — El spogląda na mnie.

To kwestia czasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz