Piątek, godzina piętnasta. Dominika właśnie wchodziła po schodach, rozmyślając o kończącym się tygodniu. Teoretycznie minął tak jak każdy poprzedni, ale z jednym wyjątkiem. Uczestniczyli w nim Kuba i Krzysiek. Codziennie przyjeżdżali do miejsca jej pracy i towarzyszyli w trakcie przerw. Brunetce było z tego powodu bardzo miło.
Wkurzały ją jednak młode dziewczyny. Gdy tylko nadarzyła się okazja, gromiły ją wzrokiem. Irytujące, ale takie są realia bycia rozpoznawalnym.
Dzisiaj jest dzień imprezy. Dziewczyny miały być już w mieszkaniu Dominiki, aby mogły wspólnie się przygotować. Stanęła przed drzwiami, po czym pociągnęła za klamkę. Z nie najlepszym humorem rzuciła torbę na komodę i zdjęła buty, kierując się następnie do pokoju.
— Hej. - rzuciła od niechcenia w stronę przyjaciółek, nawet nie zaszczycając ich spojrzeniem i skierowała się do sypialni.
— Hejka. - odpowiedziały jednogłośnie, a ta rzuciła się na swoje łóżko i momentalnie odpłynęła...
***
— Wstawaj – usłyszała nad uchem i poczuła szturchanie – Idź się szykować, już siedemnasta. - Dominika mruknęła niewyraźnie, po czym otworzyła oczy i dostrzegła Sonię.
— Yhm...- jęknęła, przeciągnęła się ciężko i poszła niechętnie do łazienki. Wzięła ekspresowy prysznic, owinęła się ręcznikiem, a następnie poczłapała do pokoju. Stanęła przed otwartą szafą i przetarła twarz, wypuszczając ciężko powietrze - Dziewczyny! - krzyknęła, a te natychmiast pojawiły się u jej boku – Co ja mam na siebie włożyć? - popatrzyła na nie zrezygnowana. Była wycieńczona wszystkim, ale nie chciała odmawiać przed samym wyjściem.
Przyjaciółki zaczęły grzebać w jej ubraniach jak poparzone. Po kilku minutach doczekała się outfit'u. Wybrały koronkowy top z pół-gorsetem w kolorze zielonym, a do tego krótkie spódnico-spodenki, koloru czarnego.
Nie odzywając się za wiele, wzięła ubrania i udała się do łazienki. Przebrała się, a następnie wykonała delikatny makijaż. Stwierdziła, że mocniejszy byłby zbyt przytłaczający przy tak odznaczającej się bluzce.
Po poddaniu się ocenie dziewczyn, pomogły wybrać jej jeszcze buty. Na koniec zgarnęły torebki i ruszyły do taksówki aby udać się do mieszkania chłopaków...
***
Stały przed drzwiami do apartamentu chłopaków. Było dziesięć po osiemnastej, trochę się spóźniły. Dominika stała z tyłu i z cierpliwością wiszącą na ostatnim włosku, czekała aż jej przyjaciółki zapukają do drzwi.
— Na co czekacie? Zapukajcie wreszcie do tych jebanych drzwi. - syknęła przez zęby.
— Ale ja się stresuję! - pisnęła Sonia, na co brunetka pacnęła się dłonią w czoło. Zrezygnowana przepchnęła się pomiędzy nimi i walnęła kilka razy pięścią w drzwi.
Była strasznie wkurzona, gdy Krzysiu otworzył drzwi, uśmiechnęła się sztucznie i przeszła bez słowa obok niego. Nie zwracając na nic uwagi, udała się na balkon i wypalała papierosa za papierosem. Wiedziała, że nie zachowała się zbyt miło, ale nie miała ani grama dobrego humoru i tak naprawdę wolałaby przebywać pod kocem i lamentować nad swoją trudną sytuacją, która aktualnie ją przytłaczała.
Nie miała pojęcia ile siedziała na tym balkonie, może pięć, a może trzydzieści minut. Jedyne czego była świadoma to, że wypaliła pół paczki. Niezłe osiągnięcie.
Trochę ochłonęła i głupio jej teraz było wyjść do innych jak gdyby nigdy nic. Usłyszała przesuwające się drzwi po czym ujrzała Kubę, który usiadł naprzeciwko i spojrzał jej prosto w oczy.
CZYTASZ
Pomimo wszystko [Quebonafide] •ZAKOŃCZONE•
FanfictionDwudziestopięcioletnia Dominika to pracująca w Starbucks w Złotych Tarasach zwyczajna dziewczyna, która jest znudzona monotonią swojego życia. Jedyną rozrywką są Ola, Sonia i Nina, z którymi tworzy zgraną paczkę, zwariowanych jak nastolatki przyjaci...