3.

3.4K 153 4
                                    

Minęły trzy godziny odkąd pojawiły się w klubie. Dominika miała serdecznie dość, dziewczyny bawiły się na parkiecie. Odkąd tylko przekroczyła próg, towarzyszył jej kieliszek.

Pół godziny temu prosiła przyjaciółki o powrót, ale one nie chciały. Nie miała zamiaru ich zostawiać, bo w końcu pojawiły się razem to i znikną razem.

Od chwili gdy wróciła do baru, przyczepił się do niej starszy gość. Sam był już dosyć wstawiony i opowiadał jej o tym jak zdradziła go żona i jaka z niej jest niewdzięczna suka. Udawała, że słucha całego jego wywodu, dlatego że stawiał jej drinki, a darmowy drink to dobry drink.

Que

Imprezowanie w warszawskich klubach to nie była już jego bajka. Tak naprawdę, nie pamięta kiedy był w jakimś ostatnio z perspektywy klubowicza, a nie „gwiazdy wieczoru". Ostatnio razem ze znajomymi pomieszkują w wynajętym apartamencie w stolicy.

Żyją we czwórkę, więc jedna łazienka to trochę mało, ale jakoś dają radę. Roksana nie mieszka z nimi, bo ostatnio tylko się z Kubą kłócą. Ma wrażenie, że ta relacja zbliża się ku końcowi.

Dał się wyciągnąć chłopakom tylko po to, aby móc się zatracić w alkoholu i na chwilę o niej zapomnieć, ale niezbyt dobrze mu to wychodziło. Byli tam od sześciu czy siedmiu godzin, a on wypił tylko dwa drinki.

Jego towarzysze natomiast dawali porządnie w palnik. Piją, tańczą, śpiewają i rozmawiają, a on tylko siedział i wpatrywał się w nich jak w ścianę.

Widząc na zegarku drugą w nocy, wkurzył się. Od dziesięciu minut czekał w kolejce do łazienki, a ta się nie pomniejszała.

Gdy miał już zrezygnować z kolejkowania, usłyszał dziewczęce krzyki w głębi toalet. Nie potrafił tego zignorować, więc zaniepokojony poszedł sprawdzić co się tam dzieje.

— Zostaw mnie! - młoda dziewczyna próbowała wyrwać się większemu facetowi. Wyraźnie nie chciała aby ją dotykał.

— Jakiś problem? - spytał Kuba patrząc na nią.

— Uczepił się m-mnie. - wymamrotała.

— Sama chciałaś – warknął mężczyzna – idziemy! - złapał ją gwałtownie za nadgarstek.

— Ja cię nie znam... - mówiła cicho, próbując wyrwać się z jego uścisku. Brunet odciągnął ją od podejrzanego typka. Wyraźnie widział, że ledwo kontaktowała.

— Ona jest moja. - powiedział przez zęby, zbliżając się do Kuby, aby „odebrać" mu dziewczynę.

— Zostaw ją w spokoju albo pożałujesz. - odpowiedział spokojnym głosem.

— Kim ty kurwa jesteś aby mówić mi co mam robić!? - jako że Kuba miał mało cierpliwości, skończyło się na tym, że dostał od niego raz, a porządnie. Nie zastanawiając się dłużej, pociągnął dziewczynę za sobą i przepychając się przez tłum ludzi, wyszli na zewnątrz budynku.

— Jak się czujesz? - zwrócił się do brunetki, ale ta tylko się śmiała. Złapał jej twarz delikatnie w dłonie i spojrzał jej w oczy. Nienaturalnie rozszerzone źrenice. Westchnął ciężko. - Dasz radę iść sama?

— Tak, ale trochę mi niedobrze. - wybełkotała po czym szybko się odwróciła, więc przytrzymał jej włosy. Gdy skończyła, spojrzała na niego niewyraźnie i ruszyła chwiejnym krokiem przed siebie, dość nieudolnie, bo gdyby nie złapał jej, skończyłoby się ostrym zaryciem o chodnik.

— Okej, to będzie ciekawa podróż. - mruknął sam do siebie i zaczął iść przytrzymując dziewczynę przy swoim boku.

***

Pomimo wszystko [Quebonafide] •ZAKOŃCZONE•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz