Dominika wraz z Kubą siedzieli w czerwonym Porsche mężczyzny. Jechali właśnie do Ciechanowa. Mama czarnowłosego dzwoniła kilka dni temu i nalegała na to aby przyjechali na rodzinny obiad. Brunetkę zżerał stres tak mocno, że rano wymiotowała, mimo że nie miała czym.
Nie dość, że miała poznać jego mamę to jeszcze rodzeństwo. Była pewna, że wyzionie ducha jeżeli palnie jakąś głupotę.
Cały czas przeglądała się w lusterku, by upewnić się, że makijaż nie jest za mocny i pozostawał w dobrym stanie lub co chwilę wygładzała luźną koszulę aby na pewno się nie pomięła.
— Nie stresuj się tak. Nie zjedzą cię. - zachichotał Kuba, po czym położył dłoń na jej udzie. Brunetka posłała mu niewyraźny uśmiech i spojrzała za okno. Czas dłużył się niemiłosiernie.
Gdy stanęli przed drzwiami wejściowymi, jej serce waliło jak oszalałe. Po chwili niziutka kobieta w średnim wieku stanęła w ich progu. Szeroko się uśmiechnęła i zlustrowała wzrokiem ich oboje.
— Dominika. - wystawiła dłoń w jej stronę, nie wiedząc jak się zachować. Kobieta uśmiechnęła się jeszcze bardziej i wzięła brunetkę w objęcia. Kuba zaśmiał się uroczo.
— Mamo, udusisz ją. - Pani Grabowska oderwała się od dziewczyny i natychmiast ścisnęła swojego syna.
— Wchodźcie, wchodźcie kochani. Maciek z Agnieszką powinni być za niedługo. Odłóżcie swoje rzeczy. - zaczęła natłok słów. Tego Kuba na pewno po niej nie odziedziczył.
Zaraz po tym jak położyli torby w starym pokoju Kuby, Dominika poszła pomóc jego mamie w dokończeniu sałatki, a on przyglądał się im z uśmiechem. Nim zdążyli się obejrzeć, do ich uszu dobiegł dźwięk dzwonka do drzwi. Dominika skierowała się do salonu, a chwilę po tym, razem z Kubą, weszło jego rodzeństwo.
Brunetka przywitała się najpierw z wysoką i śliczną blondynką o zielonych i dużych oczach, które bardzo dobrze znała. Agnieszka wydawała się być bardzo miłą i uprzejmą osobą.
Zaraz po tym podszedł do niej Maciek. Dominika przedstawiła się, a on ujął delikatnie jej dłoń w swoją aby złożyć na niej pocałunek. Dziewczyna patrzyła na niego zdezorientowana. Takiego dżentelmena się nie spodziewała.
— Maciejka nie odstawiaj swojego teatru. - zaśmiał się Kuba – Tylko udaje, na co dzień jest chamem i prostakiem. Chce ci zaimponować. - puścił do niej oczko, po czym dostał od brata cios w ramię.
Po jakże dziwnych przywitaniach zasiedli do stołu i pogrążyli się w rozmowie.
***
Dominika odetchnęła z ulgą kiedy wraz z Kubą wrócili do Warszawy. Miała za sobą zapoznanie się z najważniejszą osobą w jego życiu i nie było ono złe tak jak przewidywała w swojej głowie.
Mimo że minął dopiero tydzień, pani Ela najchętniej widziałaby ich u siebie i nie wypuszczała. Rodzina Kuby była naprawdę fajna i brunetka ich polubiła, a z tego co było jej wiadomo, oni to odwzajemniali.
Teraz czekało ją zapoznanie Kuby z jej rodziną. Nie wiedziała kiedy to się wydarzy, ale było to nieuniknione.
— Słuchasz mnie w ogóle? - z zamyślenia wyrwał ją głos przyjaciółki.
— Tak, jasne. To jak miał na imię ten Olgierd? - palnęła pierwsze co przyszło jej na myśl.
— Kobieto, do jasnej cholery! Ostatnimi czasami w ogóle mnie nie słuchasz. - prychnęła wkurzona – Mówiłam o tym, że pierdolona Zuza była ostatnio u mnie w pracy. Chciałaby się tam zatrudnić. - burknęła, a Dominika zdecydowanie powinna była słuchać.
CZYTASZ
Pomimo wszystko [Quebonafide] •ZAKOŃCZONE•
FanfictionDwudziestopięcioletnia Dominika to pracująca w Starbucks w Złotych Tarasach zwyczajna dziewczyna, która jest znudzona monotonią swojego życia. Jedyną rozrywką są Ola, Sonia i Nina, z którymi tworzy zgraną paczkę, zwariowanych jak nastolatki przyjaci...