Myślała, że wydrapie sobie oczy. Nie da rady, nie wytrzyma. Kręciła się po domu w różne strony. Pragnęła coś wziąć. Całe ciało ją wręcz swędziało. Czuła, że zejdzie z tego świata jeżeli nie wciągnie koksu albo chociażby zapali trochę zioła.
Z drugiej strony nie mogła do tego wrócić, ale gdyby tylko jeden raz? Nie wiedziała co robić, nie chciała nikomu mówić z czym się ponownie zmaga, bo nie chciała ich martwić, ale jednocześnie sobie z tym nie radziła.
Jedynym rozwiązaniem jakie widziała na tamten moment, było upicie się. Poszła więc do kuchni, miała zamiar wziąć tylko łyk. Tylko jeden.
Otworzyła cicho lodówkę i wyjęła butelkę whisky. Odkręciła nakrętkę i miała zamiar się napić, ale przerwał jej to czyjś głos.
— Dzisiaj nie pijesz. - spojrzała na Olkę i parsknęła śmiechem.
— Bo ty mi możesz zabronić. - spojrzała na nią jak na idiotkę i przyłożyła gwint do ust. Blondynka podeszła do niej i wyrwała butelkę z jej uścisku.
— Nie wypijesz dzisiaj, rozumiesz? - dostrzegła wściekłość w jej spojrzeniu.
— Będę robić co mi się podoba! - wrzasnęła, emocje wzięły górę – Oddaj to. - złapała za butelkę i próbowała ciągnąć w swoją stronę.
— Zostaw! - blondynka siłowała się z nią. Dominika czuła, że butelka wyślizguje jej się z rąk – Nie wypijesz tego dzisiaj, do kurwy nędzy! - krzyknęła, gdy trzymała butelkę już w całości sama.
Dominika chciała ponownie ją od niej odebrać, ale dziewczyna zamachnęła się i zrzuciła alkohol na podłogę. Szkło roztrzaskało się na małe kawałki, a ciecz rozlała się po całej podłodze.
— Co ty kurwa zrobiłaś!? - krzyknęła z wyrzutem. Do kuchni wbiegł Krzysiek i patrzył na to z wielkim przerażeniem w oczach.
— To co trzeba! - również krzyczała – Popadłaś w jakiś pierdolony nałóg! Nie jesteś już sobą. Jak na ciebie patrzę to płakać mi się chce. - mówiła rozpaczliwie – Widziałaś się w lustrze? Rozwalasz samą siebie. Gdzie jest ta codziennie wesoła Dominika, która pocieszała każdego? Ta, która przesiadywała całymi dniami ze mną i plotkowała o najmniejszych rzeczach? - łzy ściekały po jej twarzy. Starała się na to nie patrzeć – Jesteś kimś innym. Nie ma w tobie ani trochę radości. Chcę z tobą porozmawiać to nie chcesz mi o niczym mówić! - powiedziała z pretensją – Wracam z pracy, jesteś nawalona. Wychodzę do pracy, boję się zostawić cię samą. Mam tego dość, rozumiesz!? Pogadajmy jak zmądrzejesz... - wybiegła z pomieszczenia. Spojrzała na Krzyśka chcąc coś powiedzieć, ale nawet nie wiedziała co.
— Ona ma rację Dominika. Pomyśl o tym co robisz. - spojrzał na nią z rezygnacją i wyszedł z kuchni.
Nie miała pojęcia co ze sobą zrobić. Usiadła na brudną od alkoholu i szkła podłogę. Złapała się za włosy i mocno pociągnęła. Płacz owładnął jej ciałem.
Mieli rację, to wszystko było jej winą. Codziennie zalewała się w trupa, próbując powstrzymać nawrót głodu narkotykowego.
Była ćpunem kiedyś i nim została. Żaden głupi odwyk nic tu nie dał. Patrzyła martwo w potłuczone szkło i podkuliła kolana do klatki piersiowej. Nie wiedziała co robić...
***
Poprzedniego dnia, Krzysiek obudził ją, gdy leżała na na podłodze w kuchni. Nawet nie czuła kiedy zasnęła.
Była cała oblepiona wszystkim co znajdowało się na kafelkach, więc czerwonowłosy kazał się jej ogarnąć, a sam uprzątnął cały syf, za co była mu wdzięczna.
CZYTASZ
Pomimo wszystko [Quebonafide] •ZAKOŃCZONE•
FanfictionDwudziestopięcioletnia Dominika to pracująca w Starbucks w Złotych Tarasach zwyczajna dziewczyna, która jest znudzona monotonią swojego życia. Jedyną rozrywką są Ola, Sonia i Nina, z którymi tworzy zgraną paczkę, zwariowanych jak nastolatki przyjaci...