Wzięła swoją torbę, którą zwykła używać na siłownię. Teraz natomiast znajdowały się w niej duże ilości, różnorodnych narkotyków. Miała w niej amfetaminę, kokainę, ketaminę, heroinę, ekstazy i marihuanę. Dominika zbierała je od kilku tygodni, czekając na odpowiedni moment.
Ubrała kurtkę, zostawiła kartkę z wiadomością dla Przemka, że już nie wróci i żeby się tym nie przejmował. Zgarnęła jeszcze mefedron i wyszła z mieszkania. Słyszała kolejne powiadomienia przychodzące na jej telefon.
Skierowała się w stronę pobliskiego sklepu. Rozmyślała o tym czy na pewno dobrze robi, ale odpędziła wszystkie myśli i weszła do środka. Stanęła przed półkami z alkoholem i wzięła dwie butelki najdroższej wódki, jaka się tam tylko znajdowała. Stwierdziła, że jak już ma umrzeć to ze smakiem.
Wyszła z budynku i tradycyjnie, po raz ostatni, usiadła na najbliższej ławce. Już się ściemniało, a ona patrzyła pustym wzrokiem na komórkę, którą trzymała w dłoni. Przeglądała profil Kuby na Instagramie. Łzy nachodziły jej do oczu gdy widziała, że nie usunął tych trzech zdjęć z nią, które kiedyś wstawił.
Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Oli. Odebrała od razu.
— Wróć do domu. - powiedziała błagalnie.
— Za niedługo będę na miejscu. - pociągnęła nosem – Pozdrów wszystkich, za jakiś czas dotrę. Kocham cię, pamiętaj. - rozłączyła się bez najmniejszych wyjaśnień.
Patrzyła przez jakiś czas na numer Kuby i zastanawiała się czy powinna zadzwonić. W końcu odważyła się i nacisnęła słuchawkę. Odebrał w ułamku sekundy.
— Dominika? - nie dowierzał – Co się dzieje?
— Kochałeś mnie w ogóle? - zaczęła z grubej rury.
— Kochałem, kocham i będę kochać. Przecież wiesz. - powiedział natychmiast – Czy coś się stało? Ostatnio kazałaś mi usunąć swój numer, co się zmieniło?
— Mogliśmy mieć wszystko, wiesz? - próbowała opanować drżenie głosu.
— Wiem, zjebałem. Tak bardzo cię przepraszam, nie wiesz jak bardzo chciałbym abyś mi wybaczyła. - ledwo go słyszała.
— Pamiętaj, że cię kochałam, kocham i zawsze będę kochać, dobrze? - wyszeptała. Łzy ściekały stróżkami po jej twarzy. Nie próbowała nawet ich powstrzymać.
— Co chcesz przez to powiedzieć? To nie brzmi jak coś pozytywnego. - słyszała, że jego głos się podniósł. Nie odzywała się – Dominika, gdzie jesteś?
— Kocham cię. Cześć. - wybuchła płaczem i rozłączyła się, nie mogąc dłużej wytrzymać.
Wysłała rodzicom i przyjaciołom długie wiadomości, wyjaśniające wszystko, przepraszając ich. Przygotowała je już jakiś czas temu, aby nie tracić potrzebnych jej minut. Stwierdziła, że telefon już się jej nie przyda, więc z całą siłą jaką tylko posiadała, rzuciła nim o chodnik. Roztrzaskał się na kilka części.
Nie czekając ani chwili dłużej, ruszyła w stronę garaży. Wybrała to miejsce, bo wiązała je głównie z dobrymi wspomnieniami. Wspięła się na dach i wysypała całą zawartość swojej torby. Zaczęła wszystko powoli przygotowywać.
Każdy proszek rozsypywała obok siebie i układała w dużo równych kresek. Wzięła głęboki wdech, przyłożyła banknot do nosa. Wciągała pasek, za paskiem nawet nie przerywając. Bolało ją niemiłosiernie, ale nie liczyła się z konsekwencjami.
Otworzyła pierwszą butelkę wódki i jak najszybciej opróżniła do samego dna. Ściągnęła pasek ze swoich spodni i podwinęła rękaw bluzy. Było jej bardzo zimno, ale jej organizm miał się zaraz rozgrzać. Zacisnęła pasek na ramieniu, wzięła heroinę i strzepnęła wszystkie zapowietrzenia ze strzykawki. Wbiła igłę głęboko i wcisnęła w siebie płyn.
CZYTASZ
Pomimo wszystko [Quebonafide] •ZAKOŃCZONE•
FanfictionDwudziestopięcioletnia Dominika to pracująca w Starbucks w Złotych Tarasach zwyczajna dziewczyna, która jest znudzona monotonią swojego życia. Jedyną rozrywką są Ola, Sonia i Nina, z którymi tworzy zgraną paczkę, zwariowanych jak nastolatki przyjaci...