Purorōgu

331 34 9
                                    

Dziewczyna stanęła przed ogromnym kłębkiem ciała z licznymi wybrzuszeniami, powieszonym na łańcuchach, które znikały w chmurach. Czaszka tego czegoś znajdowała się w jeszcze innej, większej kości, a jego trzy z czterech rąk, bezczynnie spadały po bokach tułowia. Jego czwarta kończyna była wyciągnięta przed nieforemne ciało, a w dłoni leżał niebieski notatnik i drugi, nieskazitelnie biały.

Delikatny wiatr powodował, że zapach świeżo zerwanych jabłek unosił się w powietrzu wokół zgromadzonych. Jednak nigdzie wokół nie było tego cudu bogów. Zapach ten pochodził od młodej dziewczyny, która bez strachu stała przed samym Królem Shinigamich. Jej niebieskie włosy wyróżniały się na tle wszechobecnej bieli. Wyglądała prawie tak pięknie, jak kwitnący wiosną sad ziemskich jabłoni. Jej drobna dłoń chwytająca dwa notatniki przypominała pszczołę, która w ciepły poranek próbuje zebrać odrobinę nektaru z kwiatów. Jej ruchy były powolne, ale kiedy nareszcie dotknęła skórzanej okładki, mocno chwyciła dzienniki i ukłoniła się przed Królem. Następnie zakręciła się w kółko, skoczyła do góry i głośno pisnęła z radości. Zaczęła biec przed siebie, a kiedy nareszcie zatrzymała się przy wybranym wcześniej celu, jej oczy rozbłysły czerwienią.

-Nareszcie go mam Ryūk. Widzisz to? Mam swojego własnego Death Note'a. Jestem Bogiem Śmierci!

-I z czego się tak cieszysz? Nie widzę w tym nic ciekawego.

Bóg przed dziewczyną głośno prychnął i ze znudzeniem wypisanym na twarzy odwrócił się do niej plecami. Przez ten zapach zgłodniał, a miał ochotę na ziemskie jabłka. Czeka go powtórna podróż na sam dół. To go powoli męczyło.

-Możesz mnie nie ignorować?- Dziewczyna zaczęła za nim biec, próbując dorównać jego szybkiemu krokowi.- Ryūk do cholery jasnej. Nie zostawiaj mnie tu samej!

-Dlaczego?- Shinigami nagle się zatrzymał i odwrócił do dziewczyny. Ta odbiła się od niego i poleciała do tyłu wprost w miękkie chmury.- Sama chciałaś tutaj przyjść, więc zajmij się sobą. Bogowie Śmierci wiodą samotne życie.

Siedząc tak na jednej z licznych wież radiowych, spoglądał w gwieździste niebo i myślał nad tym co było kiedyś. Wgryzając się w kolejne jabłko, marzył o poczuciu tego, co go pobudzało. Strach w oczach ludzi, krzyk, błaganie, łzy niekontrolowanie spływające po ich twarzach... To sprawiało, że na twarzy miał uśmiech. Jego czerwone oczy błysnęły, kiedy pod nim przeszedł chłopczyk, wracający o późnej porze z zajęć dodatkowych. Prawie siedemdziesiąt lat... Bez wahania wyciągnął z kieszeni czarny jak smoła notatnik i wpisał dzieciaka do jego środka. Po chwili chłopak padł martwy, a z kącika jego ust pociekła krew. Jego drobne ciało zaczęło całe się trząść, a przejeżdżający nieopodal kierowca, bezmyślnie przejechał jego głowę, roztrzaskując czaszkę i tym samym rozlewając jego mózg wokół truchła.

Bóg zarechotał na ten widok i wziął kolejnego kęsa jabłka. Śmierć i krew to połączenie idealne. Chciał już schodzić z słupa, kiedy usłyszał za sobą cichy śmiech. Jej niebieskie włosy, czarna jak noc sukienka i wielki uśmiech sprawiły, że bóg miał ochotę zwrócić zawartość swojego martwego żołądka. Chciał zignorować jej jawną zaczepkę, ale ta zbyt bardzo go zaintrygowała. A do tego siłą rzeczy miał do niej słabość. Jej szaleństwo i nieobliczalność sprawiały, że jabłka schodziły na drugi plan. Przynajmniej na chwilę, bardzo krótką chwilę.

-Czego chcesz Itsuwarimono?

-Chcę się zabawić Ryūk, a ty znasz się na tym najlepiej.

-Aż tak bardzo ci się nudzi tam na górze?

-To już dziesięć lat, odkąd ostatni raz się widzieliśmy. Trochę długo, nie sądzisz?

-Beze mnie jest aż tak nudno? Przecież są inni, sama ich chciałaś poznać.

-Ale chcę, żeby to właśnie drugi najlepszy Bóg Śmierci we wszechświecie sprawił, że przestanę się nudzić.

-Kto jest pierwszym bogiem?

-Oczywiście, że ja jabłkożerco. To proste.- Dziewczyna złapała Shinigami'ego pod ramię i zaczęła prowadzić go w stronę pobliskiego parku.- Do tego tworzymy duet idealny, razem możemy obalić naszego króla.

-Nie chcę skończyć przywiązany do łańcuchów bez jabłek i z tym kretynem Armanio Jasutinem Biyondorumēsonem przy boku.

-Dlatego chcę tobie zaproponować tylko niewinną grę.- Czerwone oczy spacerującej dwójki rozświetlały ciemność wokół nich, tworząc tym przyjemną poświatę grozy.- Otóż to my przywiążemy kogoś do łańcuchów i zabawimy się jego życiem.

Homo Dei ludicrumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz