-Musisz mi pokazać innych.- Mężczyzna w białej bluzie podszedł do mnie i spojrzał na mnie swoimi podkrążonymi oczami, wsadzając przy tym do ust kostkę cukru.
-Jakich innych?- Spojrzałam pytająco na Lawliet'a i lekko przekrzywiłam głowę na bok.- Przecież znasz swoich przeciwników.
-Innych ludzi bez imienia i nazwiska.- Głos mężczyzny był trochę delikatniejszy, tak jakby mówił dziecku najbardziej oczywistą rzecz na świecie.- Muszę ich poznać, żeby zobaczyć jak w ich przypadku wygląda życie i pokrewieństwo ze śmiercią.
-Nie wiem czy tak mogę, czy to nie jest złamanie zasad.- Zmarszczyłam brwi, a w głowie próbowałam odtworzyć cały przebieg rozmowy mojej i Ryūk'a, kiedy tworzyliśmy razem zasady.- Ja... Nie pamiętam, żeby o tym był jakiś specjalny podpunkt, ale z drugiej strony...- Na chwilę zamilkłam i przymrużyłam oczy, sama nie miałam pojęcia o czym mówię i jakie myśli błądzą po mojej głowie.- Wydaj mi się, że inni nie wiedzą, że tak można, ale to ich problem. Trzeba znać zasady i luki w nich.
Szerokość mojego uśmiechu skierowanego do mężczyzny przekroczyła standardowe rozmiary. Następnie chwyciłam w dłonie parasolkę i zakręciłam się wokół siebie, a moja suknia ładnie zawirowała razem ze mną. Podskakując do drzwi, nuciłam cicho jakąś piosenkę, którą słuchałam jeszcze za życia. Następnie wyszłam na dwór i rozłożyłam nad swoją głową czarną parasolkę.
-Mam teraz jedno z ważniejszych pytań.- Spojrzałam pytająco na chłopaka, a ten wskazał palcem na moją ochronę przed drobnymi kroplami wiosennego deszczu.- Ona lewituje sama w powietrzu, czy znika?
-Lewituje.- Cicho zachichotałam na jedno z licznych wspomnieć z tym związanych.- Ludzie czasami myślą, że są nawiedzani przez duchy. W praktycznie większości przypadków, są świadkami ustawki Bogów Śmierci. Mamy tendencję do rzucania różnymi przedmiotami, bicia się, czy wybijania szyb, a nawet atakowania ludzi. Jesteście dla nas lżejsi niż piórko.
-Ustawki bogów?
-Tak.- Wzięłam Lawliet'a pod ramię i oboje schroniliśmy się pod parasolką tak, żeby nie wzbudzać podejrzeń, że obok chłopaka idzie coś niematerialnego.- Czasami niektórych sporów nie da się załatwić grą w pokera, czy innymi bzdetami typu przekupstwo jabłkami. Wtedy znajdujemy miejsce, gdzie będzie nam się wygodnie rozsiąść i oglądać jak bogowie nawalają się po mordach.
-To jest... Niespotykane.
-Właśnie nie. W dniu kiedy was ożywiliśmy, mieliśmy dwie takie walki.- Ominęłam kałużę na środku drogi i delikatnie oparłam się o ramię mężczyzny.- Słyszałeś o tym słynnym nawiedzonym domu, gdzie najstarszy syn zamordował całą rodzinę, przez głosy w głowie?- Lawliet kiwnął głową, a ja cicho się zaśmiałam.- Chłopakom się nudziło, więc poszli pozwiedzać okolicę. To, że trafili do ich domu było przypadkiem. Niektórzy ludzie potrafią słyszeć nasze szepty, widzieć błysk czerwonych oczów w ciemnościach. To zdarza się rzadko, ale jest spotykane. Takie zdolności miał ten chłopak. Ty tego możesz nie zrozumieć, ale... Wpisywanie ludzi do notatnika bywa naprawdę nudne. Czasami lubimy się nad kimś przez chwilę poznęcać i bez wpisywania do Death Note'a pozbawić życia. On akurat zamordował całą swoją rodzinę. Tak naprawdę nadal nie wiem, od czego to dokładnie zależy, ale na pewno nie jest przypadkowe. Psychika ludzka jest nieodgadniona.
-Czyli wszystkie nadprzyrodzone rzeczy to zasługa Bogów Śmierci?
-Tak, chyba tak.- Spojrzałam na Lawliet'a i lekko zmarszczyłam brwi, zastanawiając się nad tym wszystkim.- Zozo, kojarzysz coś?
-Demon z największą ilością opętań?
-Tak.- Skręciłam w lewo, w głowie próbując odtworzyć drogę do celu Mello.- Ciężko go spotkać, widziałam go raptem raz, kiedy przechodził niebem, żeby szybciej dojść na drugą półkulę Ziemi. Potrafi wyczuć jak ktoś go wzywa i zaczyna zabawę. Robi to od ponad pięciuset lat... Jest ohydny. Ludzie którzy go zobaczyli zaczynali szaleć, a niektórzy nawet odbierali sobie życie. Słyszałeś o opętaniach Anneliese Michel?
-Tak. Podobno opętało ją sześć demonów, po egzorcyzmach zmarła, raz Watari opowiadał mi o tym. Zadał kilka pytań i możliwych rozwiązań, fajna zagadka na rozluźnienie.
-A wiedziałeś, że posiadała notatnik?- Cicho się zaśmiałam.- Ale odkryła jak zabić Boga Śmierci wpisując go do notatnika. Sześciu Bogów Śmierci postanowiło odpłacić jej się za zabicie Six'a. Nawiedzali ją tak długo, aż ześwirowała aby na końcu umrzeć z wycieńczenia.
-Six?
-Shinigami, który przypominał dobrze nam znanego Jezusa. Jezusa podczas pasji. Dziewczyna uznała, że jest jakąś wybraną, a kiedy dowiedziała się, że to Bóg Śmierci zagrała na jego uczuciach i zabiła. Czuła się wywyższona ponad wszystkich, dlatego zginęła. W dniu upamiętnienia jego śmierci, inne bóstwa spaliły jej rodzinny dom.
-Im dłużej to opowiadasz, tym bardziej to wszystko staje się zakłamane i dziwaczne.- Zatrzymałam chłopaka, kiedy stanęliśmy przed domem starców.- Zaczynam tobie coraz mniej ufać i mieć wątpliwości co do twojej szczerości. Wydaje mi się, że chcesz z Bogów Śmierci zrobić zbyt potężne istoty, których nie można pokonać, a ci którym się to udało, skończyli zapomnieni i martwi. Martwi naturalnie, aby nigdy nikt nie mógł ich wskrzesić. Czy tak nie jest Doku?
- Nie widzę powodu, żeby kłamać. Bogowie Śmierci mogą unicestwić całą ludzkość i dobrze o tym wiesz.
-Tak... A teraz możesz pokazać mi osobę, która należy do Mihaela.
Cicho westchnęłam przez nagłą zmianę tematu, jednak nie miałam mu do końca tego za złe. Przynajmniej szybciej wrócę do domu i na kilka dni wpadnę do nieba, aby znowu pogrzebać w bibliotece Shinigami.
Podałam mężczyźnie parasolkę, a sama wyszłam na nieprzyjemny, chłodny deszcz. Podeszłam do pobliskiego drzewa i oparłam jedną z nóg na niskiej gałęzi. Jednak kolejny krok wykonałam dopiero po tym, jak zabroniłam Lawliet'owi zerkania pod moją spódnice. Następnie zaczęłam powoli wspinać się po gałęziach, aż doszłam na wysokość pierwszego piętra i okna. Ruchem ręki zawołałam mężczyznę, a już po chwili on stał obok mnie. Spojrzał przez okno, a następnie na mnie ze zdziwieniem wypisanym na bladej twarzy.
-Ta kobieta jest podtrzymywana przy życiu przez respirator.
-Wiem.- Spojrzałam na drobną staruszkę, która leżała nieruchomo na łóżku. Wokół niej było pełno kabli, a nieprzyjemne pikanie maszyn było słychać za szczelnie zamkniętym oknem. Obok niej przechodziła starsza pielęgniarka, która delikatnymi ruchami myła ją miękką szmatką.- Nie ma nad nią ani imienia, ani nazwiska, a czas śmierci szaleje. Spowodowane to może być tym, że jest podtrzymywana sztucznie przy życiu, ale jednak jest to coś niespotykanego.
-Najwidoczniej nienawidzicie Mello tak bardzo, że ożywiliśmy go po to, żeby równie szybko wpisać go w notatnik.
-Dlaczego tak uważasz?
-Ma Boga Śmierci, z którym nawet nie da się porozmawiać, a o wybranej osobie do uśmiercenia nie wspomnę. On jest już trupem.
-Możliwe, ale Light nie ma łatwiej.
-Kto mu się trafił?
-Tajemnica.
Lawliet cicho gwizdnął i zaczął schodzić z drzewa, ja niezbyt dbając o swoje zdrowie zeskoczyłam z gałęzi, a jedna z moich kostek głośno strzeliła. Delikatnie się skrzywiłam i ugięłam nogę. Kątem oka widziałam jak L. do mnie podchodzi i próbuje mi nieudolnie pomóc. Szybko wyprostowałam nogę i zaczęłam iść przed siebie, nie zważając na deszcz i mocny wiatr. Byliśmy w centrum jakiegoś cholernego huraganu. Drzewa wyginały się pod nienaturalnymi kątami, a pojedyncze gałęzie opadały po naszych bokach. Skuliłam się i szybkim krokiem kroczyłam w stronę swojego byłego domu. Co jakiś czas odwracałam się za siebie i sprawdzałam, czy mężczyzna nadal podąża za moimi krokami. Na szczęście burza nie robiła na nim większego wrażenia i radził sobie z nią nawet lepiej niż ja. Dopiero po kilkunastu minutach byliśmy w moim domu. Nie zwracając na nic uwagi weszłam do swojej starej łazienki i odkręciłam kurek z wodą. Zimna woda zaczęła spływać po moim ciele, a ja zaczęłam po raz kolejny tęsknić za ciepłem.
CZYTASZ
Homo Dei ludicrum
Mistério / SuspenseDla wielu człowieczeństwo kończy się w momencie, kiedy posuną się na najodważniejszy krok jakim jest morderstwo. Zabicie drugiej osoby dla wielu jest zbyt dużym wysiłkiem, czymś abstrakcyjnym, nieetycznym, a wręcz uniżającym naszej godności i obrzyd...