三十三

89 10 0
                                    

Usiadłam na wilgotnym i brudnym schodku obok mojej Iskierki. Odsunęłam od głowy żółtą taśmę policyjną, a potem wskazałam palcem na płaczącą wierzbę przed nami i cicho parsknęłam śmiechem.

-Tam leży Lawliet, przeszukali cały dom, ale nie odnaleźli ciała świeżo zakopanego pod wierzbą.

-Nie widać, żeby było tak świeże.

-Mamy sztuczną trawę na podwórku, wystarczyło wyciąć prostokąt. Fajny trik, no nie?

-Ne.- Bóg kiwnął głową i sięgnął po swój notatnik. Przejechał dłonią po czerwonej okładce i westchnął jakby ze smutkiem.- Mam dziwne uczucie, takie które przechodzi od opuszków moich palców do miejsca, gdzie powinno być serce, za każdym razem jak dotknę okładki.

-To radość, czysta...

-Nie, to powoduje ucisk który bynajmniej nie podchodzi pod przyjemny. Mam przeczucie, że coś będzie nie tak, coś się stanie.- Bóg ponownie ukrył swój notatnik i spojrzał na wierzbę zatopioną w ciemności.- Uważaj na siebie Doku, obojętnie dokąd chcesz iść, nie podejmuj pochopnych kroków.

-Skąd wiesz, że chcę iść?

-Mówiłem, że mam przeczucie.

Spojrzałam ze smutkiem na boga i delikatnie objęłam jego twarz dłońmi, a następnie złożyłam delikatny pocałunek w miejscu, gdzie powinny być jego usta, a była tylko goła kość i wyrastające z niej zęby.

-Zawsze na siebie uważam głuptasie.

Odsunęłam się od niego, a następnie odwróciłam plecami i wyszłam przez metalową i lekko pożartą przez rdzę bramę, na ulicę słabo oświetloną lampami. Po chwili zaczęłam odczuwać podobne uczucie, o jakim przed chwilą mówił mi Tenmado. Ucisk w miejscu, w którym co jakiś czas mogłam wyczuć uderzenie. Przymknęłam lekko powieki, a mój płytki oddech stał się głębszy i wolniejszy. Czułam się tak, jakby to była jedyna rzecz, która trzyma mnie niejako przy życiu. Po drodze nie mijałam nikogo, czasami przez drogę przeszedł jakiś mały jeż, albo lis zatrzymał się kilka metrów przede mną i przekrzywiając swój rudy łebek spoglądał na mnie z ciekawością. Po czasie jednak przestałam też zwracać i na nie uwagę. Wyłączyłam swoje myśli, a moje nogi same prowadziły mnie do miejsca, które było gdzieś zakodowane w mojej podświadomości. Tokio ku mojemu zdziwieniu było kompletnie opustoszałe. Wokół nie było ludzi wracających z imprez, czy pracy. Po drodze nie jeździły taksówki i autobusy, a tylko raz na jakiś czas drogę przecięła mi zniszczona ulotka, czy przeleciał mały ptak. Wpatrywałam się w to kompletnie nieobecnym wzrokiem. Zawsze oświetlające noc reklamy zgasły, dzięki czemu można było wpatrywać się w gwiazdy które pomagały nielicznym latarnią oświetlić miasto nocą. Nie wiem co było powodem tej wszechobecnej ciemności i pustki, ale też w tamtym momencie nie zaprzątałam sobie tym głowy. Jedyne co teraz się dla mnie liczyło to czarna sylwetka znajdująca się na jednej z tokijskich ławek. Kątem oka widziałam jak ktoś stara się niewidoczne przemknąć między budynkami. Zignorowałam go jednak i nadal parłam naprzód w stronę starej ławki.

Bez słowa usiadłam obok przygarbionej postaci i dotknęłam jej dłoni. Od razu poczułam jak jej dłoń jest odsuwana i zostaje położona na czarnym notatniku. Jego palce powoli wędrowały po zimnej okładce, jakby chcąc wyczuć i nauczyć się na pamięć każdej niedoskonałości. Wpatrywałam się w to nieobecnym wzrokiem, aż w końcu złapałam jego nadgarstek i odsunęłam od Death Note'a. Ten natychmiastowo wyrwał rękę z mojego uścisku.

-Co chciałaś do cholery tym osiągnąć Doku?- Jego głos był zimny i ranił mnie bardziej niż upadek z samej góry nieba. Jedynym pocieszeniem w tej sytuacji było to, że nie widziałam jego czarnych tęczówek, z tymi okropnymi czerwonymi przebłyskami oczów boga.

Homo Dei ludicrumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz