165 24 1
                                    

-Ale skoro już tyle rąk jest podniesionych do góry... No to chyba czas nasłuchać się niepotrzebnych słów, próśb i oskarżeń.- Przewróciłam oczami i wskoczyłam na szafkę, na której siedziałam L. Poprawiłam swoją sukienkę i ciepło uśmiechnęłam się do Mello, wskazując przy tym na niego kościstym palcem.- Zaczynaj mój promyczku.

-Po cholerę nas ożywiłaś?

-Dobrze, że zadajesz najważniejsze pytanie moje słoneczko.- Założyłam nogę na nogę i odchrząknęłam.- Otóż bardzo nam się nudzi tam na górze. Z powodu nudy schodzimy na Ziemię, gramy w pokera, kości i Monopoly, albo też zabijamy ludzi. Niektórzy też obserwują ziemię i jak się zapewne domyślacie, ja należę do tych ostatnich. Razem z Jasutinem odkryliśmy coś niepokojącego...- Na chwilę zamilkłam, aby stworzyć napięcie i atmosferę grozy.- Otóż w Japonii jest pięć osób, które nie posiadają imienia i nazwiska, co uniemożliwia nam zabicie ich. Nie wiem ile jest ich na świecie, ale w Japonii jest ich idealnie pięć. Tak więc każdy otrzyma jedną i postara się ją zabić. Ten, komu się nie uda zginie. Proste? Proste. Poproszę pytanie numer dwa. Może czas na moją ulubioną koleżankę. Są tylko dwie dziewczyny więc powinnyśmy się trzymać razem.- Przechyliłam głowę na bok i uśmiechnęłam się do wściekłej dziewczyny.- Proszę Izanami.

-Nie wiem co tutaj robię i dlaczego to właśnie ja zostałam wybrana. Gdyby ktoś...

-To ja cię wybrałem.- Oczy wszystkich skierowały się na Ryūk'a, który stał oparty o Light'a. Ta dwójka pasowała do siebie aż za dobrze.- Doszedłem do wniosku, że Doku będzie osamotniona wśród samych mężczyzn. Dlatego właśnie do puli wrzuciłem ciebie. Byłaś blisko tego albinosa, więc do głupich nie należysz.- Potem Ryūk wybuchnął śmiechem i otarł niewidzialną łzę z twarzy.- Tak naprawdę wiem, że puściłaś się z panem chodzącą depresją, a moja mała Ikari was na tym przyłapała. Trzy zakochane osoby biorące udział w tej samej grze, muszą oznaczać niezłą zabawę. Pomyślałaś o tym? Nie. A wiesz dlaczego tak nie pomyślałaś? Bo nie zdajesz sobie sprawy jak wielką nienawiść żywi Doku do ciebie, Tatsuo do niej, a ty do naszego Romeo.

Na sali nastała cisza, którą przerwał niewyraźny szelest, a następnie jakaś mysz przeleciała przez połowę pomieszczenia, aby skończyć zdeptana pod glanem Gekido. Lekko się wzdrygnęłam, kiedy usłyszałam dźwięk łamanych malutkich kości i niewyraźny pisk zwierzęcia.

-Czy teraz ja mogę zadać pytanie?- Oprzytomniałam, kiedy usłyszałam obok siebie głos Lawliet'a. Nieprzytomnie kiwnęłam głową i zaczęłam wpatrywać się pustym wzrokiem w brudną podłogę.- Czy na tę grę jest limit czasowy? Czy może mamy nieograniczony czas?

-Od jutra ruszy zegar. Macie równo trzy miesiące.

-A jeżeli nikomu nie uda się zabić tych osób?

-Zabici zostaną wszyscy.

-W takim wypadku, jeżeli każdemu uda się zabić ludzi...

-Nie uda się. Osoba, która jako pierwsza odkryje sposób ich zabicia przekaże nam je, a reszta biorących udział w igrzyskach umiera.

-Czyli to zarówno walka z czasem i nami samymi.

-Tak.

-To nie było pytanie, a stwierdzenie.

Wszyscy zgromadzeni cicho parsknęli, jednak ja nie miałam siły na zwracanie im uwagi, że mnie wyśmiewają. Może mieli rację? Może naprawdę jestem jednym wielkim pośmiewiskiem? W takim wypadku jestem najbardziej beznadzieją osobą na świecie. Pomimo, iż stałam się Bogiem Śmierci, nadal jestem bezużyteczna. Zeskoczyłam z mebli i powolnym krokiem zaczęłam podchodzić do Light'a, który już jako jedyny nadal podnosił dłoń do góry. Zignorowałam go jednak kompletnie i chwyciłam jabłko, które podał mi Ryūk. Następnie odwróciłam się do niego plecami i podeszłam do krzeseł, gdzie na jednym usiadłam i jak gdyby nigdy nic, zaczęłam jeść pyszny, ziemski owoc. Niebiańskie odpowiedniki jabłek też nie należały do najgorszych, ale na samo wspomnienie, kiedy po raz pierwszy go spróbowałam, na moim ciele pojawiają się ciarki.

Homo Dei ludicrumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz