#3

1.8K 62 6
                                    

Po Kylie

Już myślałam że to nigdy się nie skończy. To całe zamieszanie z remontem. Na szczęście skończyliśmy dużo wcześniej niż myślałam. Już jutro czeka mnie spotkanie z 'tajemniczym' kolegą Paul'a. Ciekawe kto to? I czemu mam na nich czekać zamiast jechać z nimi na to spotkanie? Ja ich nie rozumiem czasami. Czy Paul ma coś przed nami do ukrycia? Czy to jakiś zboczeniec czy co?

***

Pov Mike

Nie mogę uwierzyć że mojej małej siostrzyczce udało się tak szybko zmienić wygląd domu. Jestem pod wrażeniem. Nadaje się do tego. Powinna być projektantką wnętrz czy coś ten teges. No ale mniejsza z tym. Kylie wydaje się być trochę zdenerwowana oprócz tego że jest wykończona i śpiąca. Może powinienem z nią pogadać o jutrzejszym spotkaniu i powiedzieć że dzisiaj się z nim widzę a jutro tylko będziemy z Paul'em jechać po niego i jego rzeczy. Nie wiem, mam wrażenie że jak jej tego nie powiem to straci do mnie zaufanie a wtedy nie będzie tak łatwo go zbudować. Chyba zaraz do niej pójdę i jej wszystko powiem jak na spowiedzi.

***

Pov Kylie

Moje rozmyślania przerwało pukanie do drzwi. Po usłyszeniu proszę, do mojego pokoju wszedł nie kto inny jak mój brat. Wydawał się bardziej zdenerwowany lub zestresowany niż ja. Usiadł na moim łóżku i spojrzał najpierw na mnie a po tem na podłogę.

- No więc... - zaczął. - Muszę ci coś powiedzieć. - wypuścił powietrze z ust. - Jade dzisiaj na spotkanie z tym kumplem Paul'a więc mnie nie będzie na kolacji. Jutro jak wszystko dobrze pójdzie, przyjedziemy z nim. Oczywiście jak będziesz się źle czuła w jego towarzystwie to wtedy poszuka sobie innego lokum, że tak powiem. Mówię ci to wszystko dlatego że nie chce byś znowu poczuła się przeze mnie okłamana czy oszukana.

- Rozumiem. A o której będziecie po niego jechać? Może wtedy przygotuje coś do jedzenia?

- Będziemy po niego jechać po 13. Więc jak chcesz możesz coś zrobić. Tylko go nie otruj. - zaczął się śmiać. Nic dziwnego bo raz hak zrobiłam coś do jedzenia to Mike się prawie co nie zrzygał. Miałam wtedy tylko 15 lat. Nie moja wina że mama tak dziwnie miała wszystko poustawiane. Uśmiechnęłam się na to wspomnienie.

- Dobrze. Nie otruje go. Obiecuję. Zrobię bardzo dobre spaghetti. Takie jakie uwielbiasz. - mrugnęłam do niego oczkiem. Na co znowu zaczął się śmiać, a ja razem z nim.

***

Obudziłam się dość wcześnie jak na takiego śpiocha jak ja. Było pare minut po 8 na co się zdziwiłam. Rozejrzałam się po pomieszczeniu gdzie spałam. Zdziwiłam się bo zasnęłam na kanapie przed telewizorem a obudziłam się w moim pokoju. No cóż, zeszłam na dół z przekonaniem że chłopacy jeszcze śpią. Niestety myliłam się co do tego, byłam ubrana tylko w koszulkę mojego brata którą mu kiedyś zabrałam i majtkach, a mówiąc o majtkach mam na myśli takie z koronką. W kuchni siedział nie kto inny jak Paul.

- O hej. - spaliłam buraka. - Myślałam że jeszcze śpisz. - spojrzałam na niego uważnie, a on na mnie. Miał założone jasne jeansy i szarą bluzę z kapturem.

- Hej. No jak widzisz już nie śpię. Muszę coś załatwić przed 13 więc pa. - dał mi buziaka w policzek i wyszedł z domu.

Zrobiłam sobie tosty z serem i gorącą kawę. Przeglądałam instagrama gdy mój brat wszedł do kuchni nieprzytomny. Coś mi się wydaje że ktoś tu zabalował.

- Cześć braciszku. - powiedziałam z entuzjazmem.

- Cześć, część możesz trochę ciszej mówić, głowa mi pęka.

- Trzeba było tyle nie pić. - odgryzłam się mu i wytknęłam język.

On tylko przewrócił oczami i biorąc tabletki poszedł na górę. Co za pajac. Jak można się do takiego stanu doprowadzić. Dobra przyznam że sama czasem tak się upiję ale nie co dwa czy trzy dni. Pokręciłam tylko głową i posprzątałam po śniadaniu. Poszłam w końcu się ubrać bo nie miałam zamiaru paradować w takim stroju gdy ma przyjechać kumpel Paul'a.

Założyłam krótkie jasne spodenki i białą do połowy brzucha bluzkę na ramiączkach. Była bardzo ładna pogoda, zresztą jak zawsze, przecież to Miami. Pomalowałam się na nie mocny makijaż który składa się z podkładu, pudru, eyelinera i cieniu na powieki. Po czym zeszłam na dół na taras z zamiarem opalania się.
Mam czas do co najmniej 14. Na szczęście nie muszę się martwić o obiad bo trzeba ugotować tylko makaron i podgrzać sos.
Położyłam się na leżaku z telefonem i słuchawkami w uszach.

***

Poczułam jak ktoś mi zasłania słońce i po chwili jak ktoś wylewa na moje gorące ciało zimną wodę.

- O kurwa! - pisnełam, wstając jak oparzona z leżaka. Usłyszałam śmiejących się ze mnie chłopaków. Szybko się odwróciłam, przejrzałam uważnie każdego z nich razem z nowym kolegą, który trzymał kubek. - Pożałujesz. - warknęłam na niego po czym zaczęłam się do niego zbliżać.

- Ej stary, weź lepiej stąd spieprzaj. Ona jest niebezpieczna. - powiedział Paul.

- Nic mi nie zrobi. Jakoś nie jestem przekonany że może coś mi zrobić. - prychną nieznajomy.

- Oj, nawet nie wiesz z kim zadarłeś, kochaniutki. - powiedziałam, patrząc na niego zimnym wzrokiem. Gdy byłam dość blisko, skoczyłam na niego na co ten się zdziwił i się przewruciliśmy. Zaczęłam uderzać go w jego klatkę piersiową, raz walnęłam go w twarz na co się skrzywił. Gdy miałam już dość, zeszłam z niego. Nie wyglądał źle oprócz tej twarzy na której widział siniak, ale sam się prosił. - Ze mną się nie zadziera kotku. - mrugnęłam na niego i poszłam przygotować obiad.

Gdy wrzucałam do garnka makaron, poczułam na swoich biodrach czyjeś ręce. Odwróciłam się gwałtownie z zamiarem walnięcia tego kogoś, ale on przytrzymał mi ręce. Próbowałam się wykręcić ale bardzo mocno ściskał moje nadgarstki.

- Nie miałem okazji się przedstawić. Jestem Matty. - podał mi rękę. - Matty Wilson.

- Okej. - powiedziałam powoli. - Ja jestem Kylie co już pewnie wiesz. - spojrzałam na niego a on skinął głową że się ze mną zgadza. Chłopak puścił moje ręce. - Chcesz mi może pomóc?

- Jasne. - uśmiechnął się do mnie. Podałam mu talerze i sztućce. Jak zaczął nakrywać do stołu, przyglądałam mu się. Miał białą obcisłą koszulkę i jasne spodenki. Widać było że ćwiczy lub ćwiczył, ma mięśnie na brzuchu i bicki. Ogolnie jest umięśniony. - Zaraz makaron ci wykipie. - wyrwał mnie głos Matty'ego z rozmyślenia. Spojrzałam na garnek, zmniejszyłam gaz i przemieszałam makaron.

- Chłopaki chodźcie na obiad. - krzyknęłam.

- Już idziemy. - zawołali oboje.

Gdy reszta zeszła, usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy jeść. Nastała cisza, ale nie niezręczna. No cóż nic na to nie poradzę.

------------------

Cześć kochani,

Jak tam książka, podoba się wam?
Komentujcie, podawajcie propozycje jak dalej mogłabym ją napisać. Wszystko biorę pod uwagę.




Papa😘😘

Nie igraj ze mną Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz