Pov Liam
Już mija miesiąc odkąd Kylie jest w szpitalu.
***
Gdy Davis przyszedł powiedział że trzeba ja zawieźć do szpitala bo ona może nie przeżyć jak ją tu zostawimy. Więc on ją tylko opatrzył, bandażem owinął jej nogi i jak najszybciej pojechaliśmy do szpitala. Tam oddaliśmy ją w ręce lekarzy.- Czemu to tak długo trwa?
- Widocznie musiała stracić dużo krwi, a to wiąże się z ryzykiem, jeżeli nie dostanie jej na czas.
Po tych słowach przyszły dziewczyny.
- Choć Liam, musisz odpocząć. Jak się psześpisz to wtedy tutaj przyjdziesz i będziesz czekał. - oznajmiła mi spokojnie Melody.
- Nigdzie się nie ruszam. Zostaje tu. Będę czekał na moją księżniczkę. - warknąłem w jej stronę.
***
Właśnie szykuje się do wyjścia. Codziennie chodzę do szpitala. Odwiedzam ją. Już cały personel mnie tam zna, nikt mnie nie wygania nawet jak już jest po godzinie przyjęć.
Wsiadłem do mojego samochodu i ruszyłem w stronę szpitala.
Odkąd do niej przyjeżdżam mam nadzieję że się w końcu wybudzi, że wszystko będzie jak dawniej, wszystko się ułoży. Ale ta nadzieja powoli gaśnie.Wszedłem do szpitala i udałem się na 5 piętro do sali 169. (ta zboczona liczba😂😂) Usiadłem na krzesełku i zacząłem mówić.
- Cześć Kylie. Skarbie, wiem że pewnie mnie nie słyszysz ale pragnę ci coś powiedzieć... - zrobiłem krutką pauze. - Co czuję... Gdy zobaczyłem cie pierwszy raz i poznałem twoją historię, pomyślałem że czemu, takiej piękniej dziewczynie stało się coś tak strasznego. Teraz byś pewnie zaprzeczyła, że ty nie jesteś piękna. Ale to nie prawda, jesteś piękna, zabawna, wesoła, seksowna... Mógłbym tak wymieniać cały czas, bo dla mnie jesteś idealna... Po prostu, kocham cie... Jesteś moją księżniczką, moim tlenem, moim światełkiem. Nigdy ci tego nie powiedziałem bo bałem się odrzucenia, że nie zwrócisz na mnie uwagi. Bo czemu taka dziewczyna jak ty miała zwrócić uwagę na takiego chłopaka jak ja, który codziennie ma inną. Ale jak spotkałem ciebie, to już nie chciałem żadnej innej, tylko ciebie. Bardzo cię kocham... Trudno mi mówić o moich uczuciach... - mówiłem powoli, tak jakbym chciał żeby ona to usłyszała.
Po kilku minutach siedzenia, pocałowałem Kylie w policzek i chciałem wstać lecz...Pov Kylie
Nie wiedziałam gdzie jestem. Cały czas mam przed oczami ciemność. To trwa już kilka dni. Wiem że codziennie przychodzi do mnie Liam. Boże jak ja za nim tesknie, jak mi go brakuje, brakuje mi jego ramion i poczucia bezpieczeństwa. Słyszę wszystko co dzieje się wokół mnie, że coś pika przy moim uchu, to co mówi do mnie Liam, jak pielęgniarki między sobą szepczą.
Dzisiaj też czekałam na Liam'a, na jego opowiadania, jego głos.
Po kilku długich minutach usłyszałam jak otwierają się drzwi i ktoś siada na krześle obok.
- Cześć Kylie. Skarbie, wiem że pewnie mnie nie słyszysz ale pragnę ci coś powiedzieć... - to Liam, w moim brzuchu poczułam motylki.- Co czuję... Gdy zobaczyłem cie pierwszy raz i poznałem twoją historię, pomyślałem że czemu, takiej piękniej dziewczynie stało się coś tak strasznego. Teraz byś pewnie zaprzeczyła, że ty nie jesteś piękna. Ale to nie prawda, jesteś piękna, zabawna, wesoła, seksowna... Mógłbym tak wymieniać cały czas, bo dla mnie jesteś idealna... Po prostu, kocham cie... Jesteś moją księżniczką, moim tlenem, moim światełkiem. Nigdy ci tego nie powiedziałem bo bałem się odrzucenia, że nie zwrócisz na mnie uwagi. Bo czemu taka dziewczyna jak ty miała zwrócić na takiego chłopaka jak ja, który codziennie ma inną. Ale jak spotkałem ciebie, to już nie chciałem żadnej innej, tylko ciebie. Bardzo cię kocham... Trudno mi mówić o moich uczuciach... - gdy powiedział ostatnie zdanie, chciałam otworzyć oczy, ale były za ciężkie. Dopiero gdy pocałował mnie w policzek i chciał odejść, ujęłam go za dłoń i otworzyłam oczy, ale od razu je zamknęłam. Otworzyłam je znowu i było już lepiej. Spojrzałam na Liam'a, który patrzył na mnie ze zdziwieniem i miłością.- Ja też cię kocham... Liam... - powiedziałam z trudem i się uśmiechnęłam do niego.
- Myślałem że już się nie obudzisz skarbie. Przez ten miesiąc, cały czas miałem nadzieję ale powoli ona spadała. - powiedział ostatnie zdanie i pociągnęłam go w dół, by po chwili go pocałować.
- Ja myślałam że ty nigdy na mnie nie spojrzysz. - powiedziałam po pocałunku. - Chciałam ci to powiedzieć już dawno, że mi na tobie zależy, że cię kocham, ale gdy już chciałam to zrobić była u ciebie jakaś dziewczyna. To znaczy, z twojego pokoju dobiegały dziwne dźwięki, wtedy zrezygnowałam. Wszyscy wokół mówili że w końcu się ockniesz, że przyjdziesz do mnie. Ale bałam się że zanim to zrobię znajdę sobie kogoś i już będzie za późno. Jak widać pomyliłam się. - uśmiechnęłam się i znów znaczyłam nasze usta w namietnym, czułym pocałunku.
***
Dzisiaj wychodzę ze szpitala, bardzo się cieszę bo po tygodniu który tu jeszcze spędziłam, byłam strasznie znudzona i steskniona za moimi przyjaciółmi i... bratem, który nie odwiedził mnie ani razu. Było mi bardzo przykro z tego powodu, dlatego postanowiłam że przeprowadzę się do naszej willi, bede miała wszystkich przy sobie. A jak mój kochany "braciszek" postanowi mnie odwiedzić to będzie miał blisko xD. Oczywiście już się do niego nie wprowadze. Dowiedziałam się że 'odmieniony' dom sprzedał i kupił sobie willę, oczywiście nikt mu nie powiedział co się tak na prawdę stało. Jego wersja jest taka, że jak jechałam motorem to miałam wypadek i tyle. Niestety niedługo będę musiała mu powiedzieć prawdę, bo wpakuję nas i jego w kłopoty a tego jak na razie nie chcę. Mam dosyć szpitali jak na chwilę obecną...
- Kylie, tu ziemia! - mówił do mnie rozbawiony Liam. - Gdzieś ty tak odfrunelaś?
- A wspomnienia. - uśmiechnęłam się do niego. - Przepraszam że musiałeś czekać. Księciu. - powiedziałam i zaczęła się śmiać z jego miny. Bezcenna.
- Jeżeli jestem twoim księciem to ty moją księżniczką. - uśmiechnął się do mnie zadziornie, uwielbiam jego uśmiech.
- No dobra, dobra. Choćmy już, nie chce tu być ani chwili dłużej.
--------
Heyka
Co czai się za tym wszystkim, czemu jej brat sprzedał dom? Czemu do niej ani razu nie przyszedł?
CZYTASZ
Nie igraj ze mną
Roman pour AdolescentsNie będę wam zdradzała. Wejdźcie i sami zobaczcie. Miłego czytania.