Rozdział 8.

5.9K 552 395
                                    


Kilkanaście godzin wcześniej...

Perspektywa: Minho.

- Mógłbyś pościelić łóżko? – powiedziałem zdenerwowany widząc, że Brett znowu nie posprzątał tak, jak należy. Nienawidzę syfu w domu, a ten idiota robi mi na złość. Jak można tyle bałaganić?! Po co żeśmy go przygarniali do siebie?

- No przecież jest pościelone! – krzyknął. Jak on może podnosić na mnie głos?!

- Ty się nigdy nie nauczysz porządku. – skomentowałem.

- I mam to głęboko. – skomentował i usiadł w fotelu zakładając nogi na stół. Tego było już za wiele.

- Zabieraj te giry! – krzyknąłem i strąciłem jego nogi. Dopiero to umyłem!

- Weź zluzuj, bo mnie zaraz chuj strzeli.

- Możecie się uspokoić? – usłyszałem głos Dylana, który zszedł na dół po schodach.

- On zaczął! – natychmiast wskazałem na Brett'a, który jak zwykle fuknął coś pod nosem.

- Ja zacząłem?! Ty zacząłeś. – uniósł się wilkołak.

- Ten burak na mnie krzyknął. – natychmiast odpowiedziałem, na co Brett zrobił zdziwioną minę, a Dylan pokiwał głową z niedowierzaniem.

- Ciągle się mnie czepiasz, że za dużo palę, za dużo piję, nie sprzątam...

- Bo to prawda!

- Czy wy kiedyś dorośniecie? – spytał szatyn.

- Jesteśmy dorośli. – powiedziałem jednocześnie z Brett'em, po czym spojrzeliśmy na siebie zdziwieni i znowu odpowiedzieliśmy w tym samym momencie. – Nie naśladuj mnie.

- Mam dość. Wychodzę. – usłyszałem głos Dylana, który nie miał najmniejszej ochoty siedzieć z nami w domu, więc poszedł na spacer. W sumie jakoś nie specjalnie się tym przejąłem, że wyszedł.

- Ja też mam dość. – powiedział Brett i wyszedł na zewnątrz. Stał na werandzie i odpalił papierosa spoglądając przed siebie.

- Robię kolację. Chcesz coś? – spytałem. Wiedziałem, że mnie usłyszy, bo przecież byliśmy wilkołakami. Nie odpowiedział. Chuj w niego. – To żryj gruz jak cygan. - burknąłem.

- Już wolę żreć gruz z cyganem, niż cokolwiek z Tobą. – burknął.

- Chuj Ci w dupę. – odparłem.

- Tobie głębiej.

- Zachowujesz się jak przedszkolak.

- Ja? – fuknął Brett. – To ty się ze mną wyzywasz jak dziecko.

- Ja nie wyzywam, tylko stwierdzam fakty. – odparłem. Jak on mógł tak na mnie powiedzieć?! Czy my się kiedykolwiek dogadamy? Z takim durniem jak on, to szczerze wątpię.

- Idę spać, bo mnie wkurwiasz. – rzucił Brett i skierował się na górę do swojej sypialni.

- Przynajmniej odrobina ciszy będzie. – dodałem, po czym zrobiłem sobie kolację i też poszedłem się położyć.

Obudziłem się zaskakująco wcześnie. Była godzina 08:00, a Brett już coś robił w kuchni. Zszedłem na dół i zobaczyłem, że przyjaciel przyrządził tosty i sadzone jajko. O dziwo nie tylko dla siebie.

- Hej. – przywitałem się.

- Cześć. – odpowiedział, a ja usiadłem przy stole. Byłem w szoku, że Brett zrobił śniadanie i zaparzył kawę.

Przypadkowe Porwanie ✔ | Dylmas, Brainho, Briam & JescottOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz