Rozdział 10. (16+)

8.1K 535 342
                                    

Perspektywa: Thomas.

Ta dwójka debili oczywiście nie mogła zadzwonić po dodatkowy radiowóz, bo po kiego chuja. Posadzili mnie na tyle samochodu wraz z Dylanem. Całe szczęście, że ten pedał ma zakute ręce, bo by się zaczął do mnie dobierać. Niemniej jednak i tak było to dla mnie niekomfortowe siedzieć tak blisko niego.

- To jedziemy. – powiedział Wood siadając za kierownicę. – Puść jakąś muzyczkę.

- Co powiesz na disco polo? – zaproponował Martin.

No chyba was pokurwiło...

Nie było sensu się odzywać, bo to w końcu i tak nic by nie dało. Szkoda marnować na nich czas. Odwróciłem głowę w lewo w stronę szyby, natomiast Dylan cały czas lustrował mnie wzorkiem pełnym pożądania. Czułem to. Mimowolnie zrobiło mi się gorąco. Nie wiem, czy chciałbym kiedykolwiek wiązać się z kimś takim jak on, nie wiem, czy byłbym w stanie być z chłopakiem. Przecież jak jestem heteroseksualny... chyba.

Martin włączył radio i wybrał ich wspólną, ulubioną playlistę.

Niestety, pech chciał, że trafiło na cholernie pojebaną piosenkę, która, jak się okazało, jest ulubioną policjantów.

Zajebiście.

„ zabierz mnie do swego domu,
nie powiem nic nikomu,
będziemy robić to,
na sposobów różnych sto,
ze mną będzie Ci jak w raju,
więc siebie mi nie żałuj,
ja zrobię z Tobą to,
czego inne tylko chcą. "

Zamarłem, gdy usłyszałem refren, który leciał kurwa mać cztery razy pod rząd. Co za popierdolony człowiek to pisał?

Gdybym mógł oddychać, to właśnie bym przestał. Gdybym mógł się rumienić, to teraz bym przypominał wóz strażacki. Gdybym mógł mieć bijące serce, to w tym momencie właśnie by przestało pracować.

Wood i Martin kołysali się w rytm melodii. Kierujący pojazdem stukał palcami o kierownicę i lekko kiwał głową w lewo, i prawo, natomiast ten pizdotrząs z wąsem obok gibał się w lewo, prawo, do przodu, do tyłu. Gdyby mógł, to by wysiadł z radiowozu i zaczął tańczyć jak ten wariat z zakładu psychiatrycznego, z którego spuściłem ostatnio krew.

Ja pierdole, zabierzcie mnie stąd.

Spojrzałem na Dylana, który rozkraczony i zadowolony siedział jak król, i spoglądał na mnie z szerokim uśmiechem oraz błyskiem w oczach.

Boże, on się zaraz na mnie rzuci...

- Czy można to przełączyć?! – krzyknąłem, a moja głowa znalazła się natychmiast przy kratce oddzielającej tył samochodu, a policjantów. Martin spojrzał na mnie gniewnie, co świadczyło o tym, że chyba jednak kurwa nie.

Boję się wiedzieć, co będzie dalej...

Nerwowo rozglądałem się po radiowozie szukając możliwości jakiejkolwiek ucieczki, lecz niestety jej nie widziałem. Mogłem wprawdzie rozerwać kajdanki i rozjebać radiowóz, a przede wszystkim rozszarpać gardo tym dwóm kretynom, w szczególności temu pizdotrząsowi. Było jednak jedno „ale". Nie możemy się ujawnić. Nikt nie może wiedzieć, że wampiry, czy wilkołaki istnieją. Musiałem bowiem znosić te wszystkie tortury, a szczególnie napalonego na mnie Dylana obok.

- Możesz przestać się tak na mnie gapić, kurwa? – warknąłem mierząc chłopaka wzrokiem. Jego wzrok po prostu parzył moją skórę. Dziękuje Lucyferowi, za zmienienie mnie w wampira, bo przynajmniej nie mogę się pocić, ani robić czerwony. Dobrze, że zachowuję kamienną twarz.

Kurwa, on naprawdę jest gorący... Boże, o czym ja pomyślałem?

- Nie mogę, bo jest na co. – odpowiedział cholernie seksownym głosem. – Wsłuchaj się w piosenkę, nic dodać, nic ująć, Tommy...

Przypadkowe Porwanie ✔ | Dylmas, Brainho, Briam & JescottOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz