Rozdział 4.

6.5K 584 513
                                    

Perspektywa: Thomas.

Przegiął. Definitywnie, absolutnie przegiął. Z trudem znosiłem jego chamskie odzywki, ale jak zasugerował, że ja będę go błagać o to, aby mnie pieprzył... Tego było za wiele. Bez chwili zastanowienia postanowiłem przywalić mu twarz.

Patrzałem, jak chłopak spogląda na mnie zdenerwowanym wzrokiem. Być może i nagrabiłem sobie, ale nikt nie będzie mi mówić tak obleśnych rzeczy.

A może ja bym chciał, aby ktoś mówił mi takie obleśne rzeczy?

- To bolało, skarbie. – powiedział i spojrzał mi prosto w oczy. – Myślę, że zasłużyłeś na porządne lanie.

- Jeśli się nie zamkniesz, to przysięgam, że poderżnę Ci gardło. – odpowiedziałem bez chwili zastanowienia.

Czy byłbym w stanie to zrobić?

- Rżnąć to ty możesz trochę inaczej. – powiedział uśmiechając się niezwykle kusząco.

Co za arogancki, bezczelny, zboczony, gorący dupek... zaraz, co?! Gorący?! Pomyślałem tak?! Boże, odbija mi... Nie jestem gejem, o nie. Już wolałbym wyruchać owcę. Zaraz, co..?

- Słuchaj... – powiedziałem stanowczo i znowu przystawiłem mu sztylet do gardła. Jeszcze chwila i naprawdę stracę panowanie nad sobą.

- Co tu się, cholera jasna dzieje?! – usłyszałem głos Liam. Nareszcie, kurwa. Ile to można było ganiać za tą trzepniętą Sonyią?!

- Dłużej się nie dało? – prychnąłem. – I gdzie ta siksa?

- Jak widać nie. – powiedział w tym samym czasie Brad. – I odłóż ten idiotyczny sztylet.

- Poleciała do Los Angeles, a nam życzyła miłego pierdolenia. – dodał drugi chłopak. Chyba mu zaraz zajebie za to...

- Fenomenalnie. – burknąłem z pełnym jadu sarkazmem.

- Czyś ty na głowę upadł w niemowlęctwie?! – zaczął się wydzierać Liam. Kurwa, o co mu chodzi? Usłyszałem delikatny śmiech Dylana. Zaraz mu naprawdę poderżnę to gardło.

- Co ty do mnie masz? – spytałem natychmiast.

- Musimy go zostawić żywego! – odpowiedział.

- Na chuj on nam jest potrzebny? Zabijemy ich wszystkich i będziemy żyć w spokoju. – powiedziałem i zacząłem wymachiwać sztyletem niebezpiecznie blisko twarzy Dylana.

- Uważaj, gdzie tym celujesz. – skarcił mnie surowo szatyn. – Jeszcze mi tym oko wydłubiesz.

- Wolałbym Ci raczej odciąć chuja. – stwierdziłem i to był mój błąd.

- Oj Tommy, Tommy... aż tak byś chciał poczuć mnie w sobie? – zripostował mnie, a ja poczułem, iż oblewa mnie mentalny rumieniec. – Nie musisz mnie pozbawiać przyjaciela, wystarczy poprosić, z chęcią Cię przelecę.

- DOŚĆ! – krzyknąłem, aż Brad podskoczył ze strachu. Energicznie ruszyłem do piwnicy. Cala trójka spojrzała na mnie pytająco.

Po chwili wróciłem z kagańcem i kneblem w dłoni.

- Po co ci to? – spytał się Brad.

Oj, zaraz się dowiesz...

- Zobaczysz. – powiedziałem i uśmiechnąłem się podle w stronę Dylana. Chłopak trochę się zdziwił. Chciał coś powiedzieć, ale ja skutecznie zakneblowałem mu usta. Następnie założyłem kaganiec. Wyglądał komicznie, ale chociaż był cicho.

Przypadkowe Porwanie ✔ | Dylmas, Brainho, Briam & JescottOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz