Rozdział 17.

5.8K 483 281
                                    

Perspektywa: Liam.

Policjanci odprowadzili mnie do celi razem z Brett'em. Pech chciał, że musiałem tolerować jego obecność dłużej, niż jest to konieczne.

- A teraz siedzieć grzecznie w ciszy. – rzucił Wood, a wilkołak tylko fuknął niezadowolony.

- Masz jakiś problem? – spytał Martin surowym głosem.

Cóż, problem to może mieć on za dziewięć miesięcy, jak jego wąs za mocno będzie trząść.

Pomyślałem i zaśmiałem się niekontrolowanie, na co zgromił mnie w wzrokiem i się do mnie zwrócił.

- Ty też masz jaki problem?!

- Daj spokój, posiedzą nockę w celi i się ogarną do rana. – dodał jego kompan.

- Chcesz ich wypuścić? Przecież mamy zeznania tej miłej, starszej kobiety.

- Tak, ale ten czyn nie kwalifikuje się do odsiadki w areszcie do czasu procesu w sądzie. Zapomniałeś już?

- Trudno. – rzucił gniewne spojrzenie mi i temu palantowi naprzeciwko. – Będę was stale obserwować.

Dodał, po czym chciał wychodzić z Woodem. Oczywiście ten kretyn zaczął się zachowywać tak, jak by mu szajba odbiła, a mianowicie, zamiast iść prosto w kierunku wyjścia jak na cywilizowanego i rozumnego człowieka przystało, to ten cofał się tyłem, i ciągle pokazywał dwoma palcami to na mnie, to na Brett'a, że „ma nas na oku". Ja pierdole, co za państwo. Niestety funkcjonariusz nie zauważył obniżonej belki i gdy odwrócił się gwałtownie o 180 stopni, to epicko przywalił głową w drewno i upadł.

Wood i reszta więźniów zaczęła się śmiać.

- Zabawne. – burknął i prawie wybiegł z aresztu pozostawiając przyjaciela samego, który wręcz dusił się ze śmiechu. Gdy ten się ogarnął również wyszedł. Zostałem sam z Brett'em.

Byłem lekko załamany tym, że musiałem spędzić tu noc. Usiadłem na chujowym materacu i westchnąłem opierając głowę o ścianę.

Zapowiada się ciekawa noc.

Nie minęła chwila, jak ten pierdolnięty wilkołak zaczął narzekać.

- Kurwa, co za niehumanitarne warunki. – warknął, gdy usiadł na swojej drewnianej pryczy, ponieważ skończyły się materace i była to jedyna cela z twardym posłaniem. Miał po prostu pecha.

Nawet na niego nie spojrzałem, nie zwróciłem na niego uwagi, a ten kretyn musiał się do mnie przyjebać.

Boże, za jakie grzechy muszę go znosić?

- Czemu taki umarlak jak ty dostał materac?! Nie zasłużyłeś na niego! – krzyknął. Nie mogłem pozostać obojętny na jego wyzwiska.

- Masz jakiś problem, psie? – warknąłem.

- Zaraz ty go będziesz miał, jak mnie nie przeprosisz. – powiedział i podszedł do krat uśmiechając się bezczelnie. – Uklęknij i błagaj mnie o przebaczenie.

Nie mogłem się powstrzymać i zacząłem się śmiać jak wariat.

- A to dowcip. – powiedziałem ocierając łezkę z oka. – Z cyrku uciekłeś, śmieszku?

- Ja przynajmniej nie wyglądam jak koczkodan.

- Nie masz lepszego tekstu? Już Pani Allison potrafi bardziej gasić niż Ty. – powiedział i wywołałem u niego złość.

Przypadkowe Porwanie ✔ | Dylmas, Brainho, Briam & JescottOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz