Rozdział 49.

4.3K 361 346
                                    

Perspektywa: Brad.

- Czy możecie to zostawić?! – powiedziałem podniesionym tonem i zabrałem wazon z ręki jakichś wilkołaków. Ta impreza to był naprawdę zły pomysł. Nie byłem w stanie zapanować nad tym dziki, niewyżytym tłumem. – Dziękuję! – dodałem zdenerwowany, gdy udało mi się w końcu odstawić przedmiot na swoje miejsce.

Obejrzałem się za siebie i zobaczyłem, że kolejna para wilkołaków biegnie znowu na górę. Szybko wszedłem po schodach i zobaczyłem, jak kierują się w stronę sypialni Dylana oraz Thomasa.

- Hej! Tam nie wolno, macie w tej chwili zejść na dół! – krzyknąłem chcąc ich zatrzymać, a dwójka chłopaków roześmiała się, a następnie ignorując mnie totalnie zamknęła się w pokoju.

Boże, nie wzbudzam żadnego autorytetu w nich.

- Brad? – usłyszałem, jak ktoś wołał moje imię. – To ja, jestem zamknięty! Pomóż mi!

Rozejrzałem się dookoła, ale nikogo nie było. Dźwięk dochodził jak by zza ściany, ale jak to możliwe, skoro nasze sypialnie i łazienki są dźwiękoszczelne? Chyba mam jakąś paranoję. Wzruszyłem ramionami i zbiegłem na dół.

Zabrałem się za szybkie sprzątanie salonu chowając różne przedmioty na swoje miejsce, a następnie udałem się ponownie do sypialni znajdujących się na piętrze. Moja i Minho wyglądała najgorzej, choć nie ukrywam, że w łazience Brett'a była również wybita szyba.

Założyłem swój ulubiony różowy fartuszek, niebieskie gumowe rękawiczki, oraz wziąłem czerwone wiaderko z kuchni z jakimiś ścierkami i płynem do odkażania i dezynfekcji. Miałem gdzieś to, co ktoś sobie o mnie pomyśli. Mogą się nawet ze mnie śmiać, ale wisi mnie to. Zacząłem najprościej w świecie sprzątać poczynając od wytarcia stołu i blatów.

Skoro nie potrafię zapanować nad tłumem, to chociaż uczynię ten dom w miarę możliwości gotowym do ponownego zamieszkania.

Kiedy jednak zobaczyłem, jaki panuje tutaj bajzel, postanowiłem wpierw wziąć śmietnik i powrzucać do niego wszystkie szklane butelki, których było mnóstwo. Można się o nie potknąć i zrobić sobie krzywdę! Następnie wziąłem worek na śmieci i zbierałem pety po papierosach, jakieś papierki, papierowe talerze, resztki jedzenia i mnóstwo zużytych prezerwa tych i butelek po lubrykantach. Zrobiło mi się nie dobrze na ten widok, ale co miałem poradzić?

Nigdzie nie mogłem znaleźć przyjaciół, ani chłopaka, na którego jestem obrażony, bo nie zwrócił na mnie uwagi od początku imprezy. A powinien, bo jesteśmy razem i domagam się uczuć z jego strony! Skoro tak stawia sprawę, to będzie spał na kanapie.

Zmęczony wystawiłem przed domem kilka worków i śmietnik. Spojrzałem na zegarek i dochodziła godzina 6 nad ranem. W domu panował istny bajzel, choć ja i tak w miarę możliwości posprzątałem. Zostało jeszcze zmywanie, szorowanie łazienek, odkurzanie i inne.

Praktycznie wszystkie wilkołaki poszły już do swoich domów. Zobaczyłem, że na poduszkach przed budynkiem spał zmęczony Pan Martin i Pan Wood, którzy chrapali w niebogłosy. Nie miałem serca ich budzić, więc wszedłem do salonu, w którym przysnęło się Pani Allison i jej koleżankom. Również nie chciałem ich budzić. Spatrolowałem resztę pomieszczeń i wywaliłem dwóch wilkołaków z sypialni Dylana.

Po prostu. Otworzyłem okno i wyrzuciłem. Jak nie chcieli opuścić pokoju polubownie, to czekał ich piękny kontakt z posadzką.

Zszedłem na dół i stanąłem na środku salonu. Chciałem ponownie wziąć się za sprzątanie, lecz usłyszałem, że pod nasz dom podjeżdża samochód. Po chwili słyszałem roześmianego Brett'a i Theo. Ponadto doszły mnie dziwne słuchy zza ściany. Czy ja słyszę duchy?

Przypadkowe Porwanie ✔ | Dylmas, Brainho, Briam & JescottOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz