Widzę jakąś białą postać. Pokazuję mi gestem ręki, że mam do niej podejść. Chce wstać, ale nie mogę. Jestem przywiązana jakimiś łańcuchami do łóżka. Postać podchodzi do mnie i głaszcze po policzku. Nie czuję moich ran.. Biała istota zaczyna uderzać mnie delikatnie po twarzy, a po chwili zaczyna się oddalać. Obudziłam się. To tylko sen. A jednak niektóre rzeczy to nie był sen. Nade mną stał Jeff i bił mnie po policzkach. Ała moje rany. Kurwa.
- No w końcu się obudziłaś. - przybliżył się do mojej twarzy. - Powiedz mi. Dlaczego leżałaś na ziemi? - zapytał.
- J-ja.. Spadłam. - zająkałam się.
- Hmm.. Spadłaś, bo wiesz. Mi się wydawało, że próbowałaś mi zwiać.
- Skąd ty to wiesz.. - powiedziałam szeptem. Wiedziałam, że nie ma sensu kłamać.
- Widzisz słońce. Mam swoje źródła. - odszedł do jakiegoś stoliczka, z którego wziął ten sam nóż co wcześniej oszpecił mi twarz. - A ja chciałem dać Ci coś do jedzenia. Jak widać pomyliłem się co do Ciebie.
Podszedł do mnie jeszcze bliżej i usiadł koło mnie.
- Po co to robisz? - zapytałam.
- Po co to robie? A jak myślisz? Dlaczego zabijam?
I tu mnie zgiął. Są różne powody przez które może zabijać.
- Nie wiem.. - szepnęłam.
- A ty dlaczego się tniesz?
- Bo to sprawia mi przyjemność..
- Jaka mądra. Należy ci się kara, wiesz?
Zdarł moje legginsy.
- Co ty robisz?! - zaczęłam krzyczeć na tyle ile mi pozwoliła twarz. A jak mi coś.. Zrobi.. Wiecie.. Nie.
- Spokojnie. Nic Ci nie zrobię. Poprawie Ci tylko trochę nogi. - zaśmiał się.
On nie może zobaczyć moich ran, ale już jest za późno.
- Oo.. Dziewczynka ma pocięte nogi. Przez kogo? Przyjaciółeczke która ma Cię gdzieś?
- Nie mów tak.. - zaczęłam płakać. Dlaczego on to robi?
- Dobra. Koniec dnia dobroci dla zwierząt.
Rozdał moje legginsy do końca i zaczął dotykać moich ran. Po chwili zaczął nożem "pisać " różne zdania typu "grubas" i inne obelgi. Bolało mnie strasznie. Gdy robisz to bardziej delikatnie i żyletką to jest całkiem inaczej, a on to robi wielkim nożem kuchennym i to jeszcze tak brutalnie. Łzy nie przestawały lać się z moich oczu. Wykrwawiam się w starej piwnicy, w której torturuje mnie psychopata. Czy właśnie tak skończę?
- Widzisz? Teraz jest lepiej. - wstał i wyszedł.
Wrócił po jakiś 10 minutach z apteczką w ręce. Podszedł do mnie i odwiązał. Z powodu braku energii upadłam na ziemię.
- Ja pierdole! Siadaj na ten materac! - krzyknął zirytowany i rzucił mną na stary i śmierdzący materac. Ciekawe ile osób było przede mną..
Rzucił obok mnie apteczke i wyszedł. Chwyciłam w rękę wodę utlenianią i wszystko co było mi potrzebne, ale ciekawe po co mi to przyniósł? Dobra Kate! Skup się! Wiem co zrobię! Po opatrzeniu ran na nogach delikatnie wstałam i poszłam w stronę ciał. Strasznie śmierdziało i bardzo się bałam, ale muszę to zobaczyć. Zaczęłam dotykać jedno ciało i poczułam, że ma ręce, nogi i twarz w opatrunkach. Wróciłam na swoje miejsce i zaczęłam dalej myśleć. Ale po co on dawał im i również mi opatrunki? Dobra. Myśl. Myśl. Myśl. Może? Nie.. Hmm.. Rany, krew, opatrunki.. Mam! Może on pozwala mi żebym odkaziła rany żeby dłużej mnie torturować? Ale ciekawe ile to potrwa? Ile mam czasu na ucieczkę? Czy za niedługo zginę?
***
Nie wiem ile tu siedzę, ale strasznie się boje. Jeff był tu parę razy. Raz żeby dać mi kromke chleba i szklankę wody, później żeby znowu jak on to ujął się "zabawić", a za trzecim razem było najgorzej. Przyszedł z ciałem. Z ciałem jakieś dziewczyny. Ma ok. 24 lata. Jest ubrana w strój jakby chodziła po lesie, więc zgaduje, że mogła być na grzybach, czy na czymś tam, ale czy uda mi się ją przekonać do ucieczki?
CZYTASZ
Real kidnapping
FanfictionTo wszystko działo się tak szybko. Za szybko. Żyletka. Krew. Mama. Las. I on. Mój najgorszy koszmar się spełnił. Dlaczego to spotkało mnie?