Rano, gdy wstałam była godzina 7.00. Nie chciałam iść do szkoły. Wolałam zostać w domu. Z lodami. Chusteczki. Bandażami. Żyletkami. Boję się, że będą patrzeć. Szeptać, że to wszystko moja wina. Moje myśli przerwała mama, która weszła do pokoju.
- Kate.. Chcesz iść dzisiaj do szkoły? - zapytała łagodnie. Usiadła na łóżku i pogłaskała mnie po policzku.
- Nie.. - szepnęłam. Zdziwiło mnie zachowanie mojej mamy. Nigdy nie była taka.. Łagodna. Ale dobrze wie jak bardzo byłam zżyta z Rose.
- Dobrze. Któraś służąca przyniesie Ci zaraz śniadanie. Ja muszę iść niestety z ojcem do pracy, ale postaramy się wrócić jak najwcześniej. - no i wracamy do rzeczywistości. Wiedziałam. Była za miła.
Mruknąłam tylko coś pod nosem i położyłam się dalej. Mama pocałowała mnie w czoło i opuściła mój pokój. Myślałam, że to sen z którego zaraz się obudzę, ale prawda była inna. To życie. Nie bajka. Po ok. 10 minutach ktoś zapukał do moich drzwi.
- Wejść! - krzyknęłam.
Do pokoju weszła jedna z gosposi. Nie wiem jak ma na imię. Mało mnie to interesuje.
- Przyniosłam panience śniadanie.
- Dziękuję.
Położyła tace z jedzeniem i piciem na stoliczek nocny i wyszła. Zerknęłam na tacę i usiadłam na łóżku. Nie chciałam jeść i tak już jestem gruba, ale te naleśniki z truskawkami, bitą śmietaną i czekoladą aż się proszą o zjedzenie. Gdy pochłaniałam mój jakże pyszny posiłek, usłyszałam samochód. A dokładnie samochód moich rodziców. Pojechali. Zostałam sama w moim królestwie. Taa. Do czasu. Po nawet nie 5 minutach zauważyłam w oknie tego psychopatę. Zaczął stukać w okno. Nie chciałam mu otwierać, ale powiedział, że je zbije. Czego on ode mnie chce..
- Czego? - fuknęłam.
- Grzeczniej, bo obudzisz się ze zwłokami swoich rodziców. - podszedł do mojego jedzenia i zaczął je jeść.
- Ej to moje! - pobiegłam do niego i próbowałam mu to zabrać.
- Ja bym Ci nie radził tego jeść. I tak już jesteś gruba. Poza tym, zaczynasz mi już działać na nerwy, wiesz? Myślisz, że nie zabiłbym cię?
Chwyciłam się za włosy i mocno je pociągnęłam.
- Po co przyszedłeś? - zapytałam już ciszej.
- Zobaczysz. Przebierz się. Nie chce patrzeć na ten tłuszcz.
Pobiegłam szybko do garderoby i wzięłam jakiś zwykły szary T-shirt i czarne legginsy. Pobiegłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic i ogólnie ogarnęłam się. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Gdy wyszłam z pokoju ten chory psychicznie człowiek leżał na moim łóżku.
- I co teraz?
- Idziemy się zabawić. - uśmiechnął się szyderczo. - Weź nóż.
Boję się. Cholernie się boje.
***
Jesteśmy w lesie. A dokładniej to w krzakach czekając na jakąś ofiarę którą mam... Zabić. Nie chce. Boję się, ale muszę, bo inaczej ten psychopata zabiję moich rodziców, a wtedy nie dała bym rady. Nawet nie wiem jak ten potwór ma na imię, ale teraz to jest mniej ważne. Moje największe koszmary zaczęły się spełniać. Jakaś kobieta biegnie.
- Idź do niej. Dalej wiesz co masz robić. - powiedział całkiem bezdusznie.
- A jak ktoś mnie zauważy? - próbowałam zrobić wszystko aby nie iść tylko do tej dziewczyny, widać było, że ma około 19 lat.
- Już ja tego dopilnuję.
Wstałam z miejsca i pobiegłam za dziewczyną. Gdy do niej dobiegłam ta spojrzała na mnie i się zatrzymała.
- Co jest? - zapytała.
- Em.. Wiesz może która godzina?
- Już sprawdzam.
Wyciągnęła telefon z kieszeni bluzy, a ja ją zaatakowałam. Szybko wyciągnęłam nóż i wbiłam jej w brzuch. Zaczęłam nim jeździć z góry na dół, na boki. Gdy dojechałam do twarzy narysowałam jej ten sam uśmiech co ma mój prześladowaca. Po skończonej "pracy" uciekłam w te krzaki, w których siedział ON.
- Brawo! Spisałaś się na medal! - cieszył się, a ja wybuchnęłam płaczem. Zabiłam niewinną osobę! Zaczęłam wycierać twarz i dłonie, bo byłam cała we krwi.
- Dasz mi już spokój? - zapytałam mając nadzieję, że mi już odpuści.
- Nie, skarbie. To dopiero początek Twoich koszmarów. - powiedział uśmiechając się przy tym psychopatycznie. Ten widok przyprawił mnie o nieprzyjemne ciarki. Zaczęłam się wycofywać, ale ten do mnie podszedł i uderzył z całej siły w głowę nawet nie wiem, czym. Była tylko ciemność.
CZYTASZ
Real kidnapping
FanfictionTo wszystko działo się tak szybko. Za szybko. Żyletka. Krew. Mama. Las. I on. Mój najgorszy koszmar się spełnił. Dlaczego to spotkało mnie?