Zaczęłam uciekać ile sił mam w nogach. Jeff zaczął mnie gonić i musze przyznać, że biega jakby był zawodowcem. Zaczęłam się rozglądać żeby znaleźć jakąś drogę ucieczki, bo tracę siły. Nie. Nie. Nie. Nie teraz błagam. Odwróciłam się i zobaczyłam, że Jeff jest coraz bliżej. W pewnym momencie jakieś światło mrugnęło mi przed oczami. Jezdnia! W tym momencie dostałam jakiegoś powera i zaczęłam biec jakby była przecena w najlepszym sklepie na świecie. Brawo. Ja tu uciekam przed śmiercią, a se żartuje.Zaczęłam machać rękami żeby jakieś auto się zatrzymało i zlitowało się nade mną. Przede mną zatrzymał się rodzinny samochód a w nim była kobieta i dwójka dzieci które spały. Otworzyła okno.
- Mogę w czymś pomóc? - zapytała. Gdy zobaczyła moją twarz zamarła.
Wsiadłam szybko do samochodu i zamknęłam szybę.
- Jedź! - krzyknęłam.
- Co się dzieje?! - krzyknęła szeptem żeby zapewne nie obudzić dzieci.
- Spokojnie. Nie bój się mnie. Wszystko Ci opowiem.
Po jakiś 15 minutach opowiadania jej tego co przeżyłam, skończyłam. Izabella, bo tak się nazywała 33 letnia kobieta, była w szoku. Zawiozła mnie jak najszybciej na komisariat, ale ja się zawahałam. Niby chciała bym żeby tego potwora dopadła sprawiedliwość, ale.. Coś mnie jeszcze do niego pcha. Tylko czemu?
- Czy mogła byś zawieść mnie najpierw do domu?
- No dobrze.. Tylko idź później na policje i pogotowie. - spojrzała na mnie z żalem.
Przez resztę drogi byłam wpatrzona w okno. Gdy dzieci Izabelle się obudziły zakrywałam twarz jak tylko mogłam. Nie chce żeby miały koszmary po nocach. Przed moim domem kobieta poprosiła mnie o numer telefonu. Wymieniliśmy się numerami i w razie kłopotów mam dzwonić. Gdy wyszłam z samochodu zauważyłam na podjeździe radiowozy policyjne. Aż tak długo mnie nie było, że policję wezwali? Stanęłam przed drzwiami i przez chwilę się zawahałam, czy wejść. Po jakiś 5 minutach weszłam i.. No właśnie.. W środku było kilkunastu policjantów i zrozpaczony tata. Podeszłam do nich szybko.
- Co się stało? - zapytałam zmartwiona całą tą sytuacją.
Policjanci wraz z tatą spojrzeli na mnie i aż odskoczyli z przerażenia.
- Ej! To ja! Kate! - krzyknęłam poirytowana.
- Dziecko! Gdzie byłaś?! Co Ci się stało z twarzą?! - krzyczał ojciec ze łzami w oczach.
- Dłuższa historia. Dlaczego tu jest policja? - zapytałam podejrzliwie patrząc na funkcjonariuszy.
- Twoja matka.. - mówił zrozpaczony.
- Mów co się stało! - krzyczałam. Nawet nie zauważyłam jak łzy zaczęły lać się z moich oczu.
- Dopadł ją ten morderca. Był tu. - wyszeptał.
- Gdzie ona jest..
- Twój pokój..
Nic już nie mówiłam tylko pobiegłam po schodach do swojego pokoju. Jak szybko tam weszłam tak szybko wyszłam. Moja mama. . Co on jej zrobił.. Zbierałam się 10 minut żeby znowu tam wejść. Gdy weszłam miałam ochotę zwrócić wszystko co przez całe życie zjadłam. Wszędzie była krew. Mnóstwo krwi. Części ciała. Rozwalone rzeczy. I na łóżku.. Reszta ciała mojej mamy. Na ścianie było krwią napisane: TO TWOJA WINA.
To prawda. To wszystko przeze mnie, ale nie poddam się tak łatwo. Zabije go. Choćbym miała latami trenować. To i tak go zabije. Sprawie mu taki sam ból jak on mi.
CZYTASZ
Real kidnapping
FanfictionTo wszystko działo się tak szybko. Za szybko. Żyletka. Krew. Mama. Las. I on. Mój najgorszy koszmar się spełnił. Dlaczego to spotkało mnie?