Mark jedzie najszybciej jak potrafi do szpitala łamiąc przy tym chyba wszystkie przepisy drogowe. Za to ja straciłam bardzo dużo krwi, a cały czas jej ubywa. Tak samo nie wytrzymuje już z bólu. Co ja najlepszego zrobiłam?!
**
- Pomóżcie mi! - krzyczał Mark trzymając mnie na rękach.Nie wytrzymałam z bólu i braku krwi. Gdy byliśmy już koło szpitala zaczęłam mdleć i tracić siły.
- Co się stało?! - podbiegła do nas pielęgniarka, a gdy tylko zobaczyła moją twarz prawie zwróciła chyba kolacje.
- Ona.. Wycięła to nożem.. Pomóżcie jej!
Lekarze zabrali mnie na salę, a dalej to nie wiem. Straciłam przytomność.
**
Jakieś dziwne światło razi moje oczy. Nagle poczułam straszny ból na policzkach. Słyszę jakiś głos, ale nie umiem rozpoznać do kogo on należy. Czuję też dotyk na lewej ręce. Zaczęłam powoli otwierać oczy.- Kate? Kate! Obudziłaś się. Poczekaj. Biegnę po lekarza!
Ała. Moja głowa. Chciałam coś powiedzieć, ale mam bandaże i jakieś opatrunki na twarzy. Po kilku minutach do mojego pokoju wszedł lekarz, wraz z Markiem.
- Dzień dobry Kate, jak się czujesz? - zapytał optymistycznie lekarz.
Podniosłam rękę do góry i pomachałam ją na znak, że średnio.
- Dobrze. Za kilka dni zdejmiemy Ci opatrunki. W tym czasie fajnie by było jakbyś się przespała. - powiedział z uśmiechem na ustach doktor.
- Kate.. Tak bardzo Cię kocham. Bez względu na to jak będziesz teraz wyglądać dalej będę Cię kochał. - oświadczył Mark ze łzami w oczach.
Tak bardzo chciałam mu powiedzieć, że również go kocham. Chciała bym go przytulić, pocałować, powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, ale nie mogę. Pogłaskałam go po policzku i zamknęłam oczy.
- Dobrze. Teraz dam Ci lustro. Możesz krzyknąć spokojnie, ale jeśli nie jesteś na to gotowa to poczekamy.
- Nie. Chcę zobaczyć teraz. - stwierdziłam.
Mam zobaczyć teraz moją twarz po zdjęciu opatrunku. Mogłam poczekać aż rany się zagoją, ale po co?
- Okey.. Proszę.
O. Mój. Boże. Moja twarz. Krzyknęłam z przerażenia. Podbiegł do mnie Mark i mocno przytulił. Zaczęłam się trząść, by po chwili zacząć się śmiać.
- Doktorze co jej jest?! - krzyknął mój chłopak.
- Niech się Pan uspokoi. To normalne skutki pacjenta po zobaczenia.. Hmm.. Jakby to określić. Tak dużej rany na twarzy. To nie jest dla Pańskiej dziewczyny dobry moment. Niech Pan jej teraz nie zostawia.
Mark podszedł do mnie i objął swoimi potężnymi ramionami. Trochę się uspokoiłam. Wtuliłam się w niego bardziej i zaczęłam cicho szlochać.
- Gdzie jest Jeff? - zapytałam gdy już się całkowicie uspokoiłam.
- Nie wiem, czy mogę Ci teraz powiedzieć..
- Mów.
- On.. Uciekł.. - spuścił głowę.
W tamtym momencie miałam oczy jak pięć złoty.
- Jak to uciekł! - krzyknęłam najgłośniej jak potrafiłam, a nie było za głośno, bo te rany.. Bolą.
- Słuchaj. Musimy skupić się teraz tylko i wyłącznie na Tobie. Jednego pracownika dam przed Twoimi drzwiami. Drugi będzie w pokoju. Trzeci przed szpitalem, a czwarty przy tylnim wejściu. Będą się co kilka godzin zmieniać. Jeśli ten psychopata będzie chciał Cię odwiedzić. Będziemy gotowi.
-----------------------------------------------------------
Ogólnie dzisiaj dodam jeszcze jeden rozdział, więc czekajcie heh 💗
CZYTASZ
Real kidnapping
FanfictionTo wszystko działo się tak szybko. Za szybko. Żyletka. Krew. Mama. Las. I on. Mój najgorszy koszmar się spełnił. Dlaczego to spotkało mnie?