12.

1.4K 100 16
                                    

Nie mogłam spędzić dużo czasu w Rosji, ponieważ niedługo zaczynał się puchar w Chinach, ale czułam, że muszę spędzić ten ostatni tydzień tam! Zwłaszcza, że moja pani trener tym razem ze mną leci! 

Jak tylko wylądowałam i wyszłam od razu rzucił mi się w oczy blond włosy Rosjanin z wiecznie wkurzoną miną. Zaśmiałam się na tą myśl i ruszyłam w jego stronę. Od razu mnie zobaczył i chyba po raz pierwszy to ja pierwsza rzuciłam się na niego. 

-Hej, Mako  - powiedział obejmując mnie.

-Hej, Yuri - odpowiedziałam z uśmiechem. W sumie to nie chciałam go puścić i chyba to zauważył.

-Aż tak się stęskniłaś? - zapytał rozbawiony. Końcówki moich uszu zrobiły się czerwone, ale mimo wszystko odpowiedziałam mu.

-To chyba jasne...  - wyszeptałam odsuwając się od niego, cała czerwona. On zarumienił się lekko, po czym objął mnie ramieniem i zaczął prowadzić w stronę wyjścia. To dla mnie nowe uczucie, miałam jego rękę dookoła swojej głowy i był strasznie blisko. Czułam zapach jego perfum i czy on zawsze był ode mnie o tyle wyższy? 

Wróciliśmy sami taksówką. Jak się okazało mój występ zmotywował Milę do ćwiczeń, a Lilia zaczęła się już pakować na za tydzień. Yakov z drugiej strony miał okropny ból głowy, spowodowany ciągłym gadaniem byłej żony, o tym gdzie mogła zostawić swoje rzeczy. 

-Za kilka dni lecisz do Kanady, nie?- zapytałam Yuriegi, kiedy tej samej nocy staliśmy u mnie na balkonie.

-Tak, a ty do Chin - powiedział, a ja pokiwałam głową. 

-Eh i nie zobaczymy się, aż do ostatniego starcia w Moskwie! - zauważyłam. -Nie będę mogła zobaczyć twojego występu na żywo... - zauważyłam ponownie, całkowicie zbijając mój dobry humor.

-Ja twojego też - powiedział, ale nie pocieszyło mnie to. Westchnął widząc to i przyciągnął mnie bliżej siebie. Stanął za mną i przytulił mnie od tyłu. -Zimno jest... - wyszeptał tylko wciskając swoją twarz w moje włosy. Może i było  zimno, ale mi momentalnie zrobiło się gorąco. 

-Y-Yuri? - zapytałam, na co on tylko mruknął w moje włosy, sprawiając, że po całym ciele przeszły mnie ciarki. -Czy znienawidzisz mnie jak ci coś powiem? - zapytałam łamiącym głosem. On powoli odsunął się stamtąd i staną przede mną z poważnym wyrazem twarzy.

-Nie ważne co chcesz mi powiedzieć, nie znienawidzę cię - powiedział, a ja czułam jak cała krew gromadzi się w moich policzkach.

-Tak w sumie, właściwie to nie ważne... - szybko wydusiłam z siebie i spojrzałam na podłogę zawstydzona. 

-Ważne!

-Nie...

-Powiedz mi - poprosił.

-T-To głupie...

-To nic, obiecuję, że nie będę się śmiać - obiecał przykładając rękę do swojego serca. 

-Mówiłeś, że jak mi dobrze pójdzie, to czeka mnie kolejny komplement... Ale nie zadzwoniłeś i zaczęłam się zastanawiać jak mi poszło... Ledwo udało mi się zająć pierwsze miejsce, to dlatego, że nie umiałam zrobić poczwórnego obrotu, czy...! - zaczęłam szybko mówić, ale przerwał mi Yuri.

-Mako. Byłaś wspaniała - pochwalił. - Nie dzwoniłem, bo miałaś ciężki występ, przepraszam - przeprosił łapiąc mnie za rękę. - Do poczwórnego obrotu jeszcze masz czas, a jak na razie twój występ był naprawdę dobry... i byłaś piękna -wyszeptał ostatnią część odwracając się ode mnie. Był zawstydzony? Być może, ale co ja miałam powiedzieć? Moje serce chyba się na chwilę zatrzymało. 

-To się przemienia w scenę balkonową... - zauważyłam rozśmieszając blondyna. Na szczęście zadziałało, na tyle, żeby rozluźnić trochę atmosferę i na tyle, żeby Yuri znów odwrócił się w moją stronę. -Będę ci kibicować, więc daj z siebie wszystko!

-Jasne, ty też - odpowiedział. - A tak w ogóle, Mako. Masz coś tutaj - powiedział pokazując na mój policzek. Szybko dotknęłam go i starałam się to zabrać, ale on tylko się zaśmiał. -Nie tutaj - zbliżył się i po chwili poczułam coś ciepłego na swoim policzku. Zrobiłam się cała czerwona kiedy powiedział - o tutaj. 

Jak miałam zareagować? Byłam cała czerwona i zawstydzona, ostatnio tylko taka jestem. Wszystko przez niego. Czy jestem w stanie stwierdzić, jakie dokładnie uczucie czuję? Chyba tak. Uśmiechnęłam się na tą myśl. Ten chłopak coraz bardziej zawraca mi w głowie. Najlepsze są jego niespodziewane uśmiechy albo kiedy zaczyna się śmiać głośno, albo kiedy się denerwuje. Zauważyłam, że naprawdę często się uśmiecha przy mnie, w porównaniu do innych... 

W następnej chwili przytuliłam się do niego, zaskakując go. Byłam cicho przez cały czas odkąd pocałował mnie w policzek i nagle go przytulam.

-To trochę niesprawiedliwe, że ty mnie cały czas całujesz...

-A co, Mako? Chciałabyś się odwdzięczyć? - zapytał uśmiechając się pod nosem. Odsunęłam się od niego i nie patrząc na jego twarz pokiwałam głową. Nic więcej nie powiedział, był za bardzo zaskoczony  moją odważną odpowiedzią. Powoli zniżył głowę do mojej, której wzrok dalej skierowany był w podłogę. Chciałam coś zrobić, resztkami wolnej woli podniosłam głowę do góry i ku naszemu zdziwieniu, okazało się, że stykamy się nosami.  -No, Mako... Nie chciałaś się odwdzięczyć? - wyszeptał mi prawie w usta.

-T-Tak, a-ale... - zaczęłam cichym głosem, dalej czerwona. 

-Mako? - zapytał.

-Tak?

-Pocałujesz mnie wreszcie? 

I stało się, mózg mi wysiadł i wszystkie inne wtyczki. Co się stało? Bowiem bałam się. Nie całowałam się wcześniej, a teraz kiedy mi zależy, bałam się. Patrzył w moje oczy i po chwili westchnął odsuwając się.

-Przepraszam... Pogoniłem cię z tym trochę... - przeprosił drapiąc się niezręcznie w kark.

-N-Nie, to ja... - zaczęłam, ale uśmiechnął się smutno w moją stronę, sprawiając, że wszystkie słowa ugrzęzły mi w gardle. Nogi jakby przybite do ziemi, nie mogłam się nawet ruszyć, kiedy przeskakiwał na swój balkon. 

-Dobranoc, Mako - powiedział, po czym nie odwracając się w moją stronę, zamknął za sobą drzwi. 

Miłość... to uczucie kruche i łatwowierne. Tak łatwo odrobiną niepewności zniszczyć coś co budowało się przez dłuższy czas. 

-Przepraszam - wyszeptałam  w powietrze, po czym weszłam do swojego pokoju. Jak tylko zamknęłam drzwi, opadłam na kolana, a po moich policzkach zaczęły płynąć słone łzy. Nie ważne ile razy je wycierałam... Było ich tyle samo. 

Przez ten tydzień nie rozmawialiśmy dużo. A przynajmniej nie tak jak kiedyś. Może byłoby to bardziej widoczne, gdyby nie to, że musieliśmy dużo ćwiczyć. W końcu Yuri musiał lecieć do Kanady, a ja do Chin. Koniec końców rozstaliśmy się, zanim miałam okazję go przeprosić. Chciałam wszystko naprawić, ale nie mogłam znaleźć żadnej okazji, ani nie wiedziałam jak zacząć rozmowę... 

Yuri Plisetsky ~ ŁyżwyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz