Rozdział 18 "To tylko kwiaty"

199 16 7
                                    

Czwartego grudnia światło dzienne ujrzał teledysk do piosenki "Libre", Moniki Lewczuk i Alvaro. Przez nagranie uderzyła mnie fala wzruszających wspomnień. Potrafiłam godzinę siedzieć przy laptopie i oglądać wideo ciągle od nowa. Za każdym razem, gdy widziałam uśmiech Alvaro z oczu płynęły mi łzy. Bywały takie dni, kiedy wydawało mi się, że wyleczyłam się z uczuć do niego, jednak wystarczyło jedno jego zdjęcie albo nagranie na Instagramie, żebym zmieniła zdanie. Marta starała się przychodzić do mnie codziennie i pocieszać. Byłam jej za to wdzięczna i często udawałam, że udało jej się poprawić mi humor. Przyjaciółka na siłę wyciągała mnie z domu, do kina lub choćby na spacer. Kochana Marta.
       Dzień przed przyjęciem, po pracy udałam się do wynajętego na tę okoliczność lokalu, żeby wszystko przygotować. Wspólnie z Martą zrobiłyśmy dwie sałatki, dodatkowo kupiłam trochę owoców, ciastek i zrobiłam koreczki. Wynajmowany lokal miał w ofercie możliwość zamówienia barmana. Skorzystałam z niej, dzięki czemu nie musiałam się martwić o alkohol. Sala znajdowała się w piwnicy. Po prawej stronie od wejście stał bar długi na około dwa metry, a przy nim stało pięć wysokich krzeseł. Pod ścianami z obudowy stron prostokątnego pomieszczenia, stały po cztery czerwone kanapy, a przy każdej z nich ustawiono biały, okrągły stolik. Na tej samej ścianie co bar, w rogu stał duży, biały, nowoczesny stół, na którym planowałam położyć półmiski z jedzeniem, owocami i ciastkami. Na przeciwległej ścianie od wejścia znajdowała się niewielka scena ze stanowiskiem dla DJ. Z sufitu zwisała dyskotekowa kula. Za barem było wejście do niewielkiej kuchni, a po lewej stronie od wejścia, drzwi do łazienki. W lokalu dominowały ciemne kolory. Brąz, czerwień i bordo. Zazwyczaj miały tu miejsce kameralne koncerty lub imprezy. Praca w lokalu pochłonęła mnie do tego stopnia, że przez chwilę moje zszargane nerwy doznały odrobiny spokoju. W pewnym momencie usłyszałam, że dzwoni mój telefon. Na ekranie widniało imię "Ola".
–Cześć Olcia. – powiedziałam.
–Hejka Młoda. Ja już jestem w Polsce. Jutro się widzimy?
–Tak, właśnie jestem w lokalu i przygotowuje wszystko. O której byłaś w domu?
–Wylądowaliśmy godzinę temu, właśnie się wykąpałam i pomyślałam, że zadzwonię do Ciebie. O której mam być jutro?
–Impreza zaczyna się o osiemnastej, wyślę Ci adres lokalu.
–Ok, to do jutra. Pa.
–Pa. – rozłączyłam się. Przez resztę wieczora zajmowałam się dmuchaniem i wieszaniem balonów, zamiataniem podłogi, przygotowywaniem jedzenia i sprawdzaniem oświetlania oraz dźwięku. Darek zgłosił się na ochotnika jako spec od muzyki. Zgodziłam się, chłopak mojej przyjaciółki w czasach szkoły średniej dorabiał sobie jako DJ, w jednym z nocnych klubów i miał doświadczenie w tej dziedzinie.
–O której mam być u Ciebie? – zapytała Marta.
–Tak o piętnastej trzydzieści, zrobię Ci makijaż i przyjedziemy tutaj.
–No dobra. Tort dostarczą o osiemnastej trzydzieści. – zmarszczyłam czoło.
–Jaki tort? – Marta podniosła brwi.
–No...Ten.... który zamówiłam. – powiedziała niepewnym głosem.
–Mówiłam Ci, że nie chcę żadnego toru. – stwierdziłam lekko zirytowana.
–Oj daj spokój, masz urodziny! – Marta uśmiechnęła się. Miałam poważną minę. –Potraktuj to jako niespodziankę. Z resztą nie jedyną jaką dla Ciebie mam.
–To znaczy? – spytałam zaciekawiona.
–Przekonasz się jutro. – Marta uśmiechnęła się tajemniczo i wróciła do kuchni.
     Z lokalu wyszłam około dwudziestej pierwszej, a dwadzieścia minut później byłam w swoim mieszkaniu. Przed snem wysłałam Oli SMS'a z adresem, po czym niemal natychmiast zasnęłam. Pierwszy raz od rozstania z Alvaro nie budziłam się w nocy. Zaczęłam doceniać pomysł Darka na zorganizowanie przyjęcia. Dzięki temu byłam w stanie wyłączyć myślenie i skupić się na czymś przyjemnym.
     Pierwszym co dostrzegłam następnego dnia po przebudzeniu był deszcz na oknem.
–Super. – powiedziałam lekko zachrypniętym głosem. Ten dzień obfitował w silny wiatr, niską temperaturę powietrza i szary kolor nieba. Z drzew opadły wszystkie liście, trawa przybrała ciemno–zielony, a gdzieniegdzie żółty, kolor. Często padał deszcz i atmosfera była daleka od ideału. Wybierając strój na przyjęcie postanowiłam skontrastować go z pogodą za oknem i moim depresyjnym nastrojem. Wybrałam chabrową, asymetryczną sukienkę z odkrytymi ramionami oraz czarne buty na koturnie ze złotym paskiem przy obcasie. Jeśli chodzi o makijaż to na górnej powiecie postawiłam na złoto i lekko przydymiony zimny brąz wpadający w czerń, a na dolnej użyłam ciemnego, niebieskiego cienia. Linię wodną pomalowałam białą kredką, zaś na usta nałożyłam krwistoczerwoną matową szminkę. Dokleiłam sztuczne rzęsy, a włosy pokręciłam na tak zwane "hollywoodzkie loki".
     Około piętnastej trzydzieści w drzwiach mojego mieszkania stanęła Marta, ubrana w czarną, rozkloszowaną spódnicę, jeansową koszulę i niebieskie szpilki na platformie. Przyjaciółka miała wyprostowane i rozpuszczone włosy oraz niewielką czarną kopertówkę w ręce.
–No proszę, ale się odwaliłaś. – stwierdziłam z zachwytem.
–A jak, na bogato. – uśmiechnęłam się.
–Szalona Ty. – obie zaczęłyśmy chichotać. –Dobra, siadaj to zrobię Ci ten makijaż. Będziesz wyglądać jak milion dolarów. – Marta parsknęła.
–Zapamiętaj sobie kochaniutka! Ja zawsze wyglądam jak milion dolarów. – oznajmiła teatralnym tonem, zmuszając mnie do szerszego uśmiechu.
–Tak jest proszę Pani. – odpowiedziałam i poszłam do łazienki po kosmetyki. Tradycyjnie musiałam pozbierać porozrzucane po półce i pralce przybory potrzebne do zrobienia makijażu. –Ja się chyba nigdy nie nauczę po sobie sprzątać! – pomyślałam.
     Zrobienie Marcie makijażu zajęło mi czterdzieści pięć minut i postawiłam w nim na odcienie ciepłego brązu i beż. Usta pomalowałam jej jasną, różową szminką i dokleiłam sztuczne rzęsty. Po wszystkim zrobiłyśmy sobie kilka zdjęć i nie byłabym sobą gdybym nie wstawiła jakiegoś na Instagrama. Jedno selfie z Martą dodałam jako relację z podpisem "Urodzinki", a drugie "do lustra", udostępniłam jako post, opatrzone napisem "Keep Calm, it's my 23th Birthday".
–To co, zbieramy się? – zapytała Marta.
–Tak, tylko wezmę torebkę. – gdy tylko wypowiedziałam to zdania usłyszałam dzwonek do drzwi. –Kto to? – zapytałam. Takie sytuacje wywoływały we mnie poczucie niepokoju i niepewności. Za każdym razem miałam wrażenie, że gdy otworzę drzwi, to za nimi będzie stał Magik. Ta obsesja doprowadzała mnie na krawędź szaleństwa.
–Otwórz to się dowiesz. – przełknęłam ślinę.
–Ty otwórz. – zwróciłam się do Marty. Dziewczyna zmarszczyła brwi. –Proszę. – dodałam. Marta spojrzała na mnie, westchnęła po czym podeszła do drzwi i je otworzyła. W progu stał mężczyzna około trzydziestki z logiem firmy kurierskiej na kurtce i ogromnym bukietem czerwonych róż w ręce.
–Dzień dobry, mam przesyłkę dla pani Anny Sochackiej. – podeszłam do drzwi.
–To ja. – powiedziałam.
–Proszę to dla pani. – mężczyzna podał mi imponujący bukiet. –Proszę podpisać. – z trudem udawało mi się utrzymać kwiaty w jednej ręce, więc oparłam je na drugiej i złożyłam niezdarny podpis w odpowiednim miejscu.
–Dziękuje, do widzenia. – powiedział kurier i odszedł. Zamknęłam na nim drzwi.
–Od kogo to? – zapytała zaciekawiona Marta.
–Nie mam pojęcia. – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Podeszłam do kanapy i położyłam bukiet na szklanym stoliku. Po chwili wśród pięknych, dużych, rozkwitniętych róż zauważyłam, liścik. Wyjęłam go i rozłożyłam. "Dwadzieścia trzy róże, na dwudzieste trzecie urodziny. Wszystkiego najlepszego Ana. Alvi". Gwałtownie nabrałam powietrza w płuca, serce zaczęło szybciej bić, a na twarzy automatycznie pojawił się uśmiech. Nie mogłam oderwać wzroku od ręcznie napisanego tekstu na liściku. –On ciągle o mnie myśli. Nie powinnam robić sobie zbyt dużych nadziei, ale w moim ciele na nowo rozpalił się płomień uczucia do Alvaro.
–Ej! Żyjesz? Wyglądasz jakbyś znalazła tysiąc złoty. – z zadumy wyrwał mnie głos Marty.
–Co? Tak żyje. – powiedziałam. –To kwiaty od Alvaro.
–Serio? – na ustach Marty pojawił się szeroki uśmiech.
–Nom.
–No proszę, chłopak ma gest. – spojrzałam na Martę.
–To prawda.
–Może jeszcze nie wszystko stracone. – spoważniałam. Entuzjazm, który czułam jeszcze przed chwilą gdzieś wyparował.
–Ty tylko kwiaty. – powiedziałam beznamiętnie. Ten gest z jego strony nie był jasnym przekazem, że rzeczywiście mogę liczyć na pojednanie. Musiałam mieć tego świadomość. Im mniej oczekujesz, tym mniejsze rozczarowanie, gdy się nie uda. Cisze przerwał dźwięk informujący o SMS'ie.
–Darek czeka na nas pod blokiem. – oznajmiła Marta.
–Ok, tylko włożę te kwiaty do wody i możemy iść. – udałam się do kuchni, wyjęłam z szafki duży wazon, nalałam do niego wody po czym zaniosłam go do salonu, postawiłam na stoliku i włożyłam do niego róże. Spojrzałam na bukiet. –Dzięki Alvi. – pomyślałam. Takiej porcji pozytywnej energii wtedy potrzebowałam. Uśmiechnęłam się. Nie było go przy mnie, ale nawet na odległość potrafił rozpalić moje zmysły i zawrócić w głowie. Dziwne uczucie.
–Idziemy? – usłyszałam głos Marty.
–Tak. – powiedziałam lekko zamyślona. Podeszłam do wieszaka i ubrałam płaszcz, po czym razem z Martą wyszłyśmy z mieszkania.
–Zapomniałam Ci powiedzieć, że ładnie wyglądasz. – stwierdziła Marta, kiedy szłyśmy schodami na dół do samochodu. –I nawet widać, że masz cycki. – dodała po chwili. Przystanęłam i spojrzałam na swoje piersi.
–Co Ty chcesz od moich cycek? – zapytałam lekko rozbawiona. –Nie każdy miał tyle szczęścia co Ty.
–Mogę Ci oddać pół. Od tych moich bimbałów boli nie kręgosłup. – zaśmiałam się.
–Nie słyszałam, żeby Darek narzekał.
–A słyszałaś, żeby jakikolwiek facet kiedyś powiedział: "E, ta moja Helena to ma stanowczo za duże cycki."? – teksty Marty kompletnie mnie rozbrajały. Bywały takie momenty, że potrafiła przez godzinę raczyć mnie podobnymi.
–No nie słyszałam. – stwierdziłam zgodnie z prawdą.
–Właśnie!
    Darek czekał na nas w samochodzie, był ubrany w bordową koszulę i szare, jeansowe spodnie. Droga do lokalu zajęła nam około dwudziestu minut. Razem z Martą zajęłyśmy się ustawianiem jedzenia na stole, a Darek poszedł włączyć muzykę. Przy barze stał Łukasz, wynajęty chłopak od drinków, ubrany w białą koszulę i czarne spodnie. Barman był szczupły, miał piwne oczy i brązowe włosy. Sala prezentowała się całkiem fajnie. Byłam zadowolona z efektów, które udało nam się uzyskać.
–Anka! – usłyszałam znajomy głos za plecami. Odwróciłam się i w wejściu zobaczyłam uroczą szatynkę o łagodnych rysach twarzy, szczupłej sylwetce, dużych niebieskich oczach, pełnych, różowych ustach i prostym, małym nosie. Jej piękne, brązowe i proste włosy sięgały do piersi, a szczery uśmiech zarażał optymizmem.
–Olcia! – krzyknęłam i szybkim krokiem podeszłam do niej i zamknęłam w mocnym uścisku. Moje kochana siostra. Brakowały mi jej, każdego dnia tęskniłam za jej obecnością.
–Hej Młoda, ale się stęskniłam. – powiedziała Ola, po czym oderwała się ode mnie. Ona jedna znała całą prawdę o mnie i pamiętała wydarzenia sprzed siedmiu lat. Była moją ostoją i swojego rodzaju aniołem stróżem.
–Ja też, fajnie, że jesteś. - zaraz za Olą do baru weszła moja mama. Kobieta około pięćdziesiątki, z krótkimi włosami ściętymi na boba w kolorze bordowym, okrągłą buzią i niebieskimi oczami, pod którymi widać było niewielkie zmarszczki. Mama to kobieta o niskim wzroście, przy kości o łagodnych rysach twarzy. Podeszłam do niej i przytuliłam się.
–Cześć kochanie. – powiedziała.
–Hej mamuś.
–Wszystkiego najlepszego.
–Dziękuję. – oderwałyśmy się od siebie.
–Więc to jest ten Twój lokal... – mama rozglądnęła się dookoła, w jej głosie słychać było dezaprobatę.
–Mamo, teraz jest taka moda. – przewróciłam oczami.
–Kochanie jak się robi imprezę, to trzeba zadbać, żeby gościom niczego nie zabrakło. Każdy powinien mieć swój talerz i...
–Mamo... – przerwałam jej. Cała Gośka Sochacka, tradycjonalistka.
–No co kochanie? Tak wypada.
–Gośka daj jej spokój. – usłyszałam głos taty. Podszedł do mnie i mocno przytulił. Uśmiechnęłam się.
–Cześć tato i dzięki za obronę.
–Nie ma za co. Proszę tu jest prezent dla Ciebie i wszystkiego najlepszego kochanie. – tata podał mi kolorową, dość ciężką torebkę.
–Dziękuję.
–Właśnie Młoda, ja też coś dla Ciebie mam. – Ola wyjęła z torebki niewielkie czarne pudełko i mi je podała.
–Dzięki.
–Cholera w tej piwnicy nie ma zasięgu! – za plecami taty pojawił się wysoki chłopak o ciemnej karnacji, czarnych włosach ściętych na irokeza i ciemnych oczach. Był ubrany w jasno niebieską koszulę, granatowe materiałowe spodnie i eleganckie buty, w dłoni trzymał iPhone i szukał zasięgu po pomieszczeniu.
–Cześć Bartek. –powiedziałam beznamiętnie.
–Cześć Anka. Najlepszego. Macie tu Wi–Fi?
–Yyyy.... Dzięki i z tego co wiem to nie ma tu Wi–Fi.
–To są jakieś jaja, zasięgu też nie ma. Muszę iść na zewnątrz wysłać raport. – stwierdził i wyszedł schodami na zewnątrz. –Fajnie, że wszedł na dwie sekundy. – pomyślałam.
–Widzę, że twój robochłopak nic się nie zmienił. Całe życie nos w telefonie. – zwróciłam się do Oli.
–Proszę Cię chociaż dzisiaj dajcie sobie spokój z docinkami. – siostra stała po mojej prawej stronie. Była ubrana w skórzaną, ołówkową, brązową spódnice sięgającą trochę powyżej kolan, błękitną koszule, ciemno beżowe szpilki i czarny, długi płaszcz. Westchnęłam.
–Ja nie wiem co Ty w nim widzisz. – oznajmiłam. Ola rzuciła mi gniewne spojrzenie.
–Nie zaczynaj Młoda.
–Dobra, już nic nie mówię. Rozbierzcie się, a ja zaniosę to do kuchni. – wskazałam na prezenty, uśmiechnęłam się, po czym ruszyłam w stronę zaplecza. Postawiłam upominki na szafce pod oknem i kiedy miałam wraca na salę w drzwiach dostrzegłam Darka.
–O, hej. Jak tam muzyka? – zapytałam lekko zaskoczona jego obecnością.
–Wszystko ok, za chwilę ją włączę. – oznajmił lekko drżącym głosem. Darek nerwowo wodził wzrokiem po pomieszczeniu i dłońmi pocierał spodnie.
–Wszystko ok? – zaniepokoiło mnie jego niecodzienne zachowanie. Chłopak popatrzył na mnie. Miał niepewność w oczach.
–Tak... Nie... Nie wiem... Kurde Anka, te zaręczyny to dobry pomysł?
–Cykasz się? – zapytałam z lekkim rozbawieniem w głosie.
–To nie jest śmieszne.
–Czym Ty się przejmujesz? Przecież ona Cię kocha, a pierścionek jest prześliczny. Wszytko będzie ok.
–Jesteś pewna?
–Tak. – Darek wziął kilka głębokich wdechów.
–Chodźmy na salę. Będzie dobrze. – uśmiechnęłam się.
–Ok. – powiedział Darek i razem wróciliśmy na salę.

____________________________________

Hejka,
Jak tam majówka? Ja w końcu nadrobiłam zaległe odcinki seriali, które oglądam. :).
Ten rozdział jest taki przejściowy, niewiele się w nim dzieje i nie jest zbyt długi. Czasem takie też są potrzebne, żeby ostudzić emocje albo uśpić czujność. Nie daj się zwieść! Magik czuwa! :).
Jak Ci się podoba ten rozdział? Daj znać w komentarzu i pamiętaj o gwiazdce!
Pozdrawiam, Swan's Heart.

_________________________________

Kolejny rozdział pojawi się za trzy dni czyli 9.05 i nosi tytuł "Chcesz mnie upić i wykorzystać?".

Zanim Cię Spotkałam || Alvaro SolerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz