Rozdział 22 "Kto to kurwa jest Ziga?"

179 15 8
                                    

–Magik, błagam. Zrobię wszystko... tylko ich wypuść. Czego chcesz? – Magik uśmiechnął się szyderczo. Robienie ze mnie kozła ofiarnego sprawiało mu dziką przyjemność.

–Zrobimy tak, pojedziesz w jedno miejsce i odbierzesz pewną przesyłkę. – zmarszczyłam czoło.

–Jaką przesyłkę?

–Cenną. – z trudem powstrzymywałam się, żeby nie uderzyć go w twarz.

–To znaczy?

–Słuchaj, na GPS'ie w samochodzie Twoich rodziców masz wbitą lokalizację. Pojedziesz tam i przejmiesz walizkę od kuriera, później klikniesz opcję "Dom" na nawigacji i wrócisz tutaj. – parsknęłam.

–Skąd wiesz, że nie pojadę na policję? – Magik podszedł do mnie.

–Nie zdążysz. Masz godzinę na wykonanie tego zadania. Każde pięć minut zwłoki będzie Cię kosztowało jedno życie. – Magik teatralnie wskazał dłonią na moich najbliższy. Spojrzałam w ich stronę. Wszyscy patrzyli na mnie z przerażeniem w oczach. Na moich barkach spoczywała odpowiedzialność za ich życie. – Poza tym. –Magik podszedł do mnie, chwycił mnie za rękę i założył na piekący nadgarstek metalową bransoletkę z migającą niebieską lampką. – Dzięki temu nadajnikowi będę wiedział, gdzie jesteś. – spojrzałam na niego z pogardą w oczach. Widok tego człowieka przyprawiał mnie o mdłości. – Jakieś pytania?

–Jesteś potworem Magik. – powiedziałam przez zęby. Paweł uśmiechnął się.

–Nie od dziś o tym wiesz Kanarku. Jest siódma dwadzieścia, masz godzinę.

–W tym stroju mam jechać? – wskazałam dłońmi na brudną sukienkę, którą miałam na sobie. – Magik westchnął.

–W Twoim starym pokoju powinny być jakieś ubrania, ale spiesz się. Zegar tyka, tik, tok, tik, tok... Zmarnowałaś już trzy minuty. – zmroziło mnie. Spojrzałam na mamę, miała łzy w oczach. Ciężko mi było znieść jej przerażony wyraz twarzy.

–Pierdolę strój! Gdzie są moje buty? – Magik kiwnął brodą w kierunku korytarza za mną. Zorientowałam się, że musiał je schować do szafy przy wejściu. Ruszyłam w tamtą stronę.

–Kanarku! – krzyknął za mną, odwróciłam się, a on rzucił coś do mnie. Z trudem udało mi się złapać przedmiot. W dłoni trzymałam kluczyk do samochodu taty. – Auto stoi przed budynkiem. Powodzenia. – bez słowa ruszyłam w stronę szafy. Moje stopy bolały z zimna, cała się trzęsłam i chyba tylko wysoki poziom adrenaliny ratował mnie przed omdleniem. Otworzyłam drzwi do szafy na korytarzu. W środku wisiało mnóstwo płaszczy i kurtek, spojrzałam w dół i dostrzegłam moje buty na koturnie. Ubrałam je na sine stopy. Sięgnęłam również po jeden z płaszczy. Dolna szczęka drżała mi z zimna, nie czułam końcówek palców u rąk, w dodatku tępy ból przeszywał moją głowę. Wyszłam z budynku, wsiadłam do samochodu i odpaliłam silnik. Po chwili uruchomił się GPS, który wskazywał miejsce docelowe oddalone o czternaście kilometrów. Ruszyłam spod bazy i podążałam za wskazówkami nawigacji. Nie wiedziałam, gdzie właściwie jadę i co tam zastanę. Nie miałam pojęcia jak wygląda kurier ani co jest w tej tajemniczej walizce. Tylko jednego byłam pewna, jeśli Magik ma z tym coś wspólnego to to nie mogło być coś legalnego. Z bolącym sercem oddalałam się od moich najbliższych. Wolałabym tam zostać z nimi i widzieć poczynania Magika. Co chwile nerwowo zerkałam na zegarek w samochodzie. Czas leciał nieubłaganie i miałam wrażenie, że minuty mijają szybciej niż powinny. Kusiło mnie, że pojechać na policję, ale nie mogłam ryzykować. Konsekwentnie podążałam drogami, które wskazywał mi GPS. Po około dziesięciu minutach podjechałam pod starą fabrykę za miastem ogrodzoną wysoką siatką. Nawigacja oznajmiła, że osiągnęłam cel podróży. Rozglądnęłam się dookoła. Budynek był zniszczony, szyby zostały wybite, ściany pomalowane przeróżnym graffiti. Wygląd okolicy wzbudzał niepokój. Oprócz fabryki były tam szczere pola. Aż po horyzont nie dostrzegłam żadnych domów. Wysiadłam z samochodu, żeby zlustrować okolice. Na stracie przeszył mnie zimny podmuch wiatru. Skrzyżowałam ręce i zaczęłam pocierać ramiona. –Skąd ja mam kurwa wiedzieć, gdzie jest ten kurier? – powiedziałam. Jak na życzenie minął mnie duży, biały samochód dostawczy, który po chwili zatrzymał się przed fabryką. Ruszyłam w tamtym kierunku. Z auta wysiadł mężczyzna około trzydziestu lat, ubrany na czarno w okularach przeciwsłonecznych i ciemnym kaszkiecie. Zatrzymałam się, stanęłam za drzewem i zaczęłam obserwować co robi. Kurier podszedł do tylnych drzwi, otworzył je i wyjął czarną, duża, walizkę ze złotymi klamrami. Wzięłam głęboki oddech. –Oby to był ten kurier. – powiedziałam do siebie. Bez planu ruszyłam w stronę mężczyzny w czerni. Kompletnie nie wiedziałam co mam robić, pozostała mi jedynie im improwizacja. Gdy kurier mnie dostrzegł, zmierzył wzrokiem moje ciało spod lekko podniesionych okularów.

Zanim Cię Spotkałam || Alvaro SolerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz