4. Sumienie

13.4K 533 18
                                    

Oni. Zabójcy. Bezsumienni. Potwory. Kim właściwie są? Ludźmi lasu? Dzikimi? Nie czułam się już bezpieczna. Bo dlaczego akurat ja miałam przeżyć? Nie jestem wyjątkowa. Jestem jak każdy inny człowiek. Nie odzywałam się już do chłopaka. Nie chciałam mieć do czynienia z potworem. Szliśmy w ciszy choć czułam, że chce pogadać. Ale ja nie chciałam. Dochodziliśmy do jasnego budynku, którego dach był ciemno szary. Zwykły dom jak każdy inny w normalnym mieście, ale nikt z zewnątrz nie wiedział  jacy właściciele w nim mieszkają. Dobrzy czy źli? Spokojni czy dynamiczni? Przekroczyliśmy już schody, a po kilku sekundach wrota zostały otworzone. Otworzył je chłopak o kruczoczarnych włosach i brązowych oczach. Spokojnie mogę stwierdzić, że był trochę młodszy ode mnie. Co on tu robił- przyszło mi na myśl. Czy jego także tu przywieźli, porwali? Po krótkiej chwili przyglądania sobie nawzajem, Eric chrząknął trochę zniecierpliwiony.
- Witaj, stryju.- powiedział chłopak, co szczerze mnie zaskoczyło.
- Dzień dobry Nikodemie.
- Zapraszam.- powiedział chłopak otwierając szerzej drzwi i odsuwając się. Niepewnie przekroczyłam próg, nie zdziwiło mnie znajome skrzypnięcie drewna w podłodze. W domu tym było bardzo cicho i spokojnie, a klimatu dodawał lekki zapach drewna. Delikatne zaciągnęłam się nim, czułam się jak w lesie choć były to zamknięte ściany.
- Ojciec czeka w salonie- powiedział Nikodem. Stał wciąż w tym samym miejscu, prawdopodobnie czekał, aż pójdziemy w podane miejsce. Spojrzałam wciąż niepewna na Erica, a ten wskazał głową lewą stronę. Stałam niewzruszona, ale chłopak nie czekał. Chwycił mnie za rękę i stanowczo pociągnął. Nie chcąc narobić sobie kłopotów poszłam, a raczej zostałam zaciągnięta do ogromnego pomieszczenia. Puściłam chłopaka.
Dom był w  odcieniach brązu i bieli. Nowocześnie, a zarazem zwyczajnie. Na brązowym narożniku siedzieli ludzie, pewnego osobnika poznałam niemal odrazu. Zdrajca, który wydał mnie w ręce Erica, gdy próbowałam uciekać. Penetrował mnie swoimi niebieskimi oczami. Obok jegomościa siedziała kobieta o pięknych migdałowych oczach, włosy były prawie w tym samym kolorze. Była to matka chłopaka, który nas wpuścił. Ich oczy były praktycznie takie same. Ona również mi się przyglądała, teraz wiem co czują eksponaty w muzeum...
Jeśli w ogóle coś czują.

- Przedstawisz nas?- powiedział brunet ciepło się do mnie uśmiechając. Ja jednak zmrużyłam oczy na tem gest. Nie zapomnę tego Brutusowi.
- Melanie. To mój brat- Nash i Klara, jego mate. Wy już wiecie- powiedział do nich puszczając oczko. Nie tylko on jest tu dziwny. Po chwili dołączył do nas Nikodem, podszedł do szarego fotela i rozsiadł się wygodnie. Teraz byłam pewna, że oczy odziedziczył po matce, a po tatusiu miał ten uśmiech...
- To powiesz dlaczego nas tu sprowadziłeś?- zapytał po chwili Eric.
- Powiedziałeś jej?- zapytał Nash Erica.
Oni coś ukrywali.
- Uważam, że nie jest jeszcze gotowa.- powiedział stanowczym tonem.
Halo ja tu jestem. Aby o tym przypomnieć chrząknęłam. Nie popatrzyli na mnie. Patrzyli sobie w oczy jakby sobie w nich czytali. A, bo właśnie to robią, ale nie wiedzieć czemu tego nie słyszę.
Po chwili Klara wstała i zniknęła na drewnianych schodach. Eric gestem ręki pokazał mi, abym usiadła. Zrobiłam to, a chłopak usiadł zaraz obok.
- Czy rodzice opowiadali ci o...- głos chłopaka trochę się zaciął.
- O czym?- zapytałam unosząc lekko brew.
Wyręczył go brat, który gdy zobaczył, że Eric nie potrafi się wysłowić pospieszne dokończył zdanie.
- Opowieści o ludziach, którzy zmieniają się w wilki?- zapytał poważnie.
Czy ja przeniosłam się do świata Zmierzchu?
- I może jeszcze wampiry?- dodałam lekko się uśmiechając.
- Proszę, odpowiedz poważnie. Nie żartujemy.- powiedział Eric, który patrzył mi głęboko w oczy.
- Nie przypominam sobie, ale jakieś legendy napewno się przewinęły.
Wymienili porozumiewawcze spojrzenia, a po chwili Eric wstał i powiedział:
- Chodźmy.
Czyli narazie nie będą mi nic wyjaśniać, bo "nie jestem gotowa". Spojrzałam ostatni raz na syna Nash'a, po czym wyszliśmy z budynku. Nie czekałam aż on pierwszy się odezwie, sama zaczęłam konwersację.
- Co chcieliście mi powiedzieć?- powiedziałam patrząc na jego twarz, ale on na mnie nawet nie spojrzał. Szliśmy w ciszy ścieżką, która prowadziła do środka zabudowań. Stanęłam. Oczekiwałam wyjaśnień tu i teraz.
Po chwili chłopak również zatrzymał się i patrzył w moją stronę. Mam czas.
- Co?- zapytał wyraźnej znudzony.
- Na co nie jestem gotowa?!-prawie krzyknęłam.
- Nieważne- warknął idąc w moją stronę. Automatycznie cofnęłam się, nie widziałam co chce zrobić. Moje serce znowu przyspieszyło, a krew w żyłach nieustannie pulsowała. Podchodził coraz bliżej, a w końcu był tak blisko, że szepnął do mojego ucha:
- Nie zadawaj tylu pytań. Na wszystko przyjdzie czas.
Gdy oddalił się od mojej twarzy na bezpieczną odległość, nie wytrzymałam.
- Porwaliście mnie i mam być cicho?! Myślisz, że będę tu siedzieć, bo powiedziałeś mi, że jestem ci przeznaczona?! Nie wierzę ci!
Jego wcześniejsze zielone oczy przemieniły się w ciemne, nie zwiastowało to dobrze. Ogarnęła go furia, a po chwili zaczął szybciej oddychać. Nie uciekałam. Czekałam na jego reakcję, która pokaże mi jaki jest naprawdę. Widoczne się udało, bo po chwili moja twarz niemiłosiernie piekła od twardego uderzenia. Uderzył mnie. Po moim policzku spłynęła niekontrolowana łza. Pokazał jaki jest naprawdę. Gdy zobaczył, że płaczę zbliżył się, a ja odsunęłam. Jego oczy nie były już takie mroczne, ale już im nie ufałam. Żałował. Za późno. Patrzyłam w jego oczy, które teraz błagały, abym wybaczyła, ale nie zamierzałam teraz tego robić. Gdy znowu się cofnęłam, przestał podchodzić. Cofnął się i ruszył w kierunku lasu. Zostawiając mnie samą na środku ścieżki. Nie miał gwarancji, że nie ucieknę.

Kim jesteś? ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz