Vincent mógł być zły. Jego rodzice mogli przekazać mu geny, które dla normalnych ludzi byłyby niepożądane. Wybuchowość. Czyż nie zbyt dużo osób nie potrafi kontrolować gniewu tłumionego w głowie? Może być też konfliktowy, nad pokojem między watahami, będzie cenił bezgraniczną władzę. Będzie chciał strachu innych stworzeń, kontroli nad nimi. Tyle okrutnych, bajkowych króli właśnie tak postępowało. Byli nieustraszeni i nieugięci.
Uparci w dążeniu swoją ścieżką. Głusi na cudze opinie i rady. Będzie szukał kolejnych powodów do walk i kłótni, pytał wtedy, co u Eric'a. To nie było w sympatycznym tonie, jakim mówi się w gronie przyjaciół. To był głos rzucający wyzwanie, pokazujący wyższość nad innymi. Był drażliwy i ja to wiedziałam, miałam nadzieję, że Eve będzie przy nim bezpieczna.W czasie, gdy wychodziłam z budynku szkolnego czekając na przyjaciółkę, zauważyłam furgonetkę jaką wożą się ekipy telewizyjne. Rozejrzałam się dalej, aby zlokalizować gościa z kamerą, jeszcze jednego z mikrofonem i kolejnego, przesłuchiwanego. A tym trzecim typem był chłopak z mojej klasy, Sam. Na ławeczce obok zauważyłam trzy dziewczyny, które cudownie ożyły. To chyba o nich Eric mi opowiadał, że znalazły sobie mate w osadzie. Czyżby „poszukiwania" były już bardziej zaawansowane? Podeszłam niepewnie i przyłączyłam się do siedzenia na ławce.
- Cześć, Melanie- posłała mi uśmiech jedna, najbliżej siedząca. Uprzedziła mnie, zanim zdążyłam zadać pytanie. Zauważyła pewnie, że patrzę w stronę dziennikarza. Nachyliła się bliżej mnie i szepnęła:
- Przyjechałyśmy, żeby się uspokoiło, teraz poszukują tylko jedenastu osób. Już nas przesłuchiwali, padła wersja o zabłądzeniu i porwaniu przez zamaskowaną grupę- wyjaśniła i odsunęła się, popatrzyła, czy nikt nie stoi zbyt blisko.
- A co powiedziałyście, gdy pytali was, jak udało wam się uciec?- zapytałam dociekliwie. Czułam się jak wciągnięta w wir lektury. Bardzo pokręconej i nieskładnej.
- W tym miasteczku, kazano ukryć się nam w jaskiniach. Jakimś dziwnym trafem śledczy przyszli po niecałej godzinie.
- Jakbyś widziała, jak musiałyśmy wyglądać...- wtrąciła się jedna poprawiając złote loki.
- Fakt, byłyśmy umorusane, a włosy wyglądały fatalnie.
Wygląd w tamtym momencie nie miał dla mnie znaczenia. Liczyło się, dlaczego wywiad prowadzą tutaj. Czemu zapuścili się tak daleko?
- A o co go pytają?- kiwnęłam głową w stronę chłopaka, który podrapał się po głowie. Wyglądał na zakłopotanego, dziennikarz wyczuwał to jak hiena. Chciał newsy, których żadna inna stacja jeszcze nie otrzymała od świadków. Ładną by dostał podwyżkę. Odwróciłam się przez ramię, coś mnie, jakby zawołało. Vincent szedł blisko z Eve, rękę trzymał na jej ramieniu. Byłam jakaś odcięta od świata. Przestałam słuchać dziewczyny, która tłumaczyła mi co tu się właściwe dzieje. Powróciłam do słuchania w połowie albo końcówce.
- Próbują od wszystkich się dowiedzieć jakiś drobnych poszlak, jakby to było ich zadanie. Chcą mieć sporą oglądalność- zaryzykowałam
oburzeniem, że nie słuchałam jej uważnie, ale musiałam wiedzieć sporo. Nie lubiłam być niedoinformowana.
- A czego się już dowiedzieli?
- Oglądałam dziś telewizję, słyszałam, że znaleźli rękawiczkę jednego z porywaczy. Ale ten policjant jest chyba po naszej stronie.
- Pamiętajcie, żeby nikomu nie powiedzieć zbyt dużo- musiałam przestrzec, jakby nikt inny im tego nie mówił i pożegnałam się z grupką. One pewnie będą mieć podobną historię do mojej. Namowa rodziców jest w tym najgorsza, a wiem, że nie wszyscy idą tak na ugodę. Ale moim Eric wydaje się raczej dobrym kandydatem, nie słyszałam, żeby jedno z nich mruczanki coś pod nosem z niezadowolenia.Podeszłam do parki od frontu, zatrzymując te przylepy obok bramy. Uroczo tak wyglądali.
- Hej, możemy już iść?- zapytałam Eve, starałam się za wszelką cenę unikać spotkania wzroku Vincenta. Czułam się, jakbym miała się nim poparzyć. Ale nie miałam wpływu na otrzymanie tajnej wiadomości.
~Chyba nie taki wilk zły, jak się nim jest, hę?
Czułam się jakoś głupio. Gorzej, bo jestem tylko tą przemienioną owcą.
- Jasne, zagadaliśmy się- zwróciła się do mnie i dała chłopakowi buziaka.- Do jutra- pożegnał się z nią i nas wyprzedził. Poszedł w stronę całkowicie przeciwną. W głębi cieszyłam się, że mieszka z dała ode mnie. Wyobrażacie sobie takiego sąsiada?Na rozwidleniu rozłączyłyśmy się i każda poszła w swoim kierunku. Miała do mnie przyjść około siedemnastej. W wiośnie lubiłam to, że dzień staje się dłuższy. To świetne uczucie, kiedy masz ochotę wrócić około dwudziestej, a słońce zachodzi i nie ma mroku.
Przyroda się ożywia i przestaje być na trybie przetrwania za wszelką cenę. Zima dla zwierząt jest przecież najgorsza i to wtedy właśnie dochodzi do głodu. Zimno kojarzy nam się z czymś nieprzyjemnym, dotkliwym, nie chcemy mieć z nim nic wspólnego. A ja na miejscu pustki odczuwałam taki chłód. Był nieprzyjemny i kłujący. Czasem żartowałam nawet, gdy ktoś przerażał się zimnymi jak lód rękami, że moje dłonie są takie zimne, bo ciągnie od serca. Coś w tym było. Nie byłam idealna, zawsze pogodna i święta. Nikt taki nie jest na codzień. Każdemu może nadejść dzień niechęci i nic w tym nie pomoże, tak po prostu mamy. Potrzeba wtedy bliskiej osoby. Wraz z wiekiem, wplatają się oczekiwania, że to nie będą już tylko rodzice.Słysząc dzwonek do drzwi, pobiegłam otworzyć. Nie lubiłam, gdy ktoś na mnie czeka.
- Zapraszam- uśmiechnęłam się, Eve ściągnęła buty i ruszyła przed siebie, zatrzymaliśmy się dopiero w moim pokoju. Standardowo zamknęłam drzwi. Tajne rzeczy omawiane były właśnie w tym pomieszczeniu.
- I jak układa ci się z Vincentem?- zapytałam kładąc ciastka na biurku.
- Jest... nietypowy- przyznała. No nie szczędziła slow...
- Zaprosił mnie pierwszy raz do siebie, jutro do niego idę. Ale wytłumacz mi jedną rzecz. Zarzuciła ciemnymi włosami za plecy, ciagle zasłaniały jej twarz.
- Hmm?- zapytałam mając słodycze już dawno w buzi. Jeśli się nie pospieszy, to zaraz nie będzie się częstowała. Chyba, że lubi okruszki.
Zauważyłam u siebie wzmożony apetyt, jeszcze bardziej niż przed byciem człowieczkiem bez super mocy. Czułam się, jak taki bohater filmu. Ale na ujęciach nigdy nie pokazują łasuchów, a kobiety w obcisłych strojach. Będę musiała w końcu nauczyć się nad tym panować.
- Ty zadajesz się z jakimś wampirem czy co? Widziałaś swoją szyję? W szkole już słyszałam legendę, która do ciebie chyba nie dotarła.
- Pies mnie ugryzł- przygotowałam to już wcześniej, nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
- Ty nie masz psa- zauważyła Eve.
- A nie mój- zmrużyła oczy, widząc, że nie mówię jej prawdy.- Dowiesz się w swoim czasie- trzymałam ją w niepewności, ale byłam tak dobra, że podałam jej paczkę ciastek.
- A teraz smutna informacja- zapowiedziałam się, a dziewczyna odrazu włączyła zaniepokojoną minę.
- Wyjeżdżam, nie będę już chodzić do szkoły- uniosłam rękę i pokazałam powód, dlaczego musimy się pożegnać. Otworzyła usta i z zarzutami podniosła głos, że jej go nie przedstawiłam.- Będę zaszczycona zaprosić cię na ślub, na nim poznasz mojego wybranka- powiedziałam eleganckim, spokojnym tonem.
Tak, jakbym była opóźnioną sekretarką.
Chwilę się dziwiła, że rodzice pozwolili mi nie uczęszczać do szkoły, ale oni sami jeszcze tego do końca nie wiedzieli. Przytuliła mnie mówiąc, że będzie za mną tęsknić, czułam się, jakbym żegnała się na zawsze. Przecież ja nie odchodzę na zawsze.
- Będziemy się widywać- pocieszałam ją, ale wiem, że tak się zawsze mówi. To nigdy nie wypala, tak jakbyśmy chcieli. Musimy wybierać pomiędzy kilkoma rzeczami, ja wybrałam miłość. Usłyszałam dźwięk SMS-a, podeszłam do telefonu, a ciekawski stwór odrazu stanął za moimi plecami.
- To ten twój romeo? Ukradłaś chłopaka małej syrenki?- zapytała i zaczęła śmiać się opętańczo. Zaświeciła światło w pokoju, wcześniej mrok nie przeszkadzał nam specjalnie.
Eric:
Mogłabyś mi otworzyć?Ktoś miał najwyraźniej problem z kalendarzem i zegarkiem. Było przed siódmą. Normalny człowiek, umawiający się na wtorek, przyszedłby najwcześniej około ósmej. Rano.
Najpierw kazałam wyjrzeć Eve przez okno, czy nikogo poniżej nie ma, gdy potwierdziło się, że nie, zeszłam na dół.
- Ktoś miał przyjść?- zaciekawiła się mama, która robiła jakąś kolację.
- Nie, nie- mogłam dodać jeszcze „wcale".
Uchyliłam drzwi i wyszłam przez szczelinę.
- Po co już przyjechałeś?- zapytałam trochę oskarżycielsko. Dopiero później na niego spojrzałam. Miałam ochotę krzyczeć, że go zabiję. Co on zrobił?! Został miesiąc do ślubu, co on sobie wyobraża?!
- Nie tęskniłaś?- zapytał nie zważając na moją minę, która wyrażała te emocje idealnie. Przytulił mnie i podniósł jak małą dziewczynkę.
CZYTASZ
Kim jesteś? ✔️
WerewolfTo miała być zwykła wycieczka szkolna, która przerodziła się w koszmar. Zapraszam do drugiej części pt. „Anioł przeszłości".