15. Dzień dobry, piękna

6.7K 310 12
                                    

Las, gdy słońce żegnało się z dniem, stawał się piękniejszy. Złote promyczki wesoło oświetlały nasze twarze, gdy wróciliśmy do osady. Śmiało mogę powiedzieć, że poczułam się, jakbym wróciła do domu. Jednak to nie był ten moment, Eric nadal milczał i nikt nie pytał go o stan zdrowia. Na początku dwóch członków watahy zgodziło się go nieść, ale później sam zaczął kroczyć, jeszcze nie normalnym tempem.

Gdy szliśmy między domami, wszyscy wychodzili jak na alarm, uchylając się Alfie. Nawet małe dzieci były tego nauczone. Sara wybiegła z domu z córeczką na rękach i objęła Nash'a i Nikodema.
- Tatuś!- blondynka zawisła na szyi Alfy, a ten ją złapał zanim spadła.
- Melanie, jak się cieszę, nic ci się nie stało?- zapytała głosem pełnym ulgi.
- Mi nie, ale Eric...- zaczęłam odwracając się do chłopaka.
- Mi też nie- powiedział stojąc za mną z prawie niewidocznym uśmiechem. Ale jego głos przypominał mi ton dziewczynki z wyrzutami, której nie kupiono lalki.

Nasza grupka rozeszła się, pozostała tylko rodzina Eric'a. Luna zaprosiła mnie na herbatę, aby wydusić ze mnie wszystko, czego jeszcze nie wiedziała. Rozmawiałyśmy tak z dwie godziny, aż jasnowłosa przyszła po bajkę na dobranoc. Leila była urocza jak mały aniołek i nie mogłam uwierzyć, że jak urośnie, to zmieni się w wielkiego wilka. Przypominała bardziej delikatną sarenkę z błyszczącymi oczkami.
- Muszę siedzieć z nią, dopóki nie zaśnie. Możesz już iść do domu, to był napewno dla ciebie męczący dzień.

Kiwnęłam głową i podniosłam się z wygodnej sofy. Doczłapałam leniwie do ciemnych drzwi i wyszłam. Było już dosyć ciemno, a w „moim domu" paliło się światło na dole. Oby zrobił coś do jedzenia- przemknęło mi przez myśl. Zignorowałam, że zjadłam już kilka kawałków ciasta.

Mimo, że przy ścieżce było kilka lamp, to ciemny las wcale nie wyglądał bezpiecznie. Przyspieszyłam kroku, a gdy chwyciłam klamkę, usłyszałam głośne wycie wilka. Księżyc pokazał się w pełni, a chmury zasłaniające jego światło, znikły. Wyły kolejne i kolejne, coraz to bliżej.

Wchodząc do budynku odrazu szukałam wzrokiem Eric'a. On wyjątkowo dawał mi uczucie bezpieczeństwa, którego teraz potrzebowałam.
- Eric?- słyszałam mój głos rozchodzących się po domu. Ruszyłam dalej, tam gdzie świeciło się światło. Pusto.
- Nie wygłupiaj się!- krzyknęłam odwracając się w stronę schodów.

Oświetliłam sobie drogę na górę i niepewnym krokiem stąpałam po drewnianych schodkach. Czułam się, jakbym włamywała się do domu strachów. Podłoga zaskrzypiała, choć korytarz był pusty. Otworzyłam pierwsze drzwi, mały pokoik z łóżkiem i biurkiem, idealny dla mnie. Drugie to było typowe małe, domowe biuro. Pozostały ostatnie, zawahałam się, ale otworzyłam. Rozświetliłam ciemność, a na łóżku zobaczyłam mojego mate, który leżał z założonymi rękami. Wyglądał zdecydowanie lepiej niż przedtem, prawie się „odnowił".

- Nie bałeś się, że to nie ja?- zapytałam poprawiając kosmyk, który spadł mi na twarz.
- Żaden złodziej się nie drze i tak głośno nie łazi.- posłał mi zadziorny uśmiech.
- A światło po co ci na dole?
- Dbam o twoje bezpieczeństwo. Idź się przebierz, w łazience masz ubranie.- dostałam rozkaz i wyszłam zamykając drzwi.
- Światło- usłyszałam i zawróciłam.
Weszłam z powrotem i nacisnęłam wyłącznik.
Bez słowa wróciłam do moich planów łazienkowych.

Była to miła odmiana, w końcu poczułam się czysta i senna. Po ubraniu granatowej piżamy, ruszyłam do pokoiku. Pod stopami poczułam milutki dywanik. Problem w tym, że nie położyłam się na łóżku, a na ciepłym ciele.
- Ha, ha, a teraz wyłaź i idź do siebie.
Nie ruszył się. Weszłam od strony ściany i próbowałam go zepchnąć, co oczywiście poszło na marne.
- Nie narzekaj, masz osobisty grzejnik.- mruknął. Mogłam się założyć, że się uśmiechał.
- Chyba balast- spróbowałam tym razem zrzucić go nogami.

Poddałam się i ruszyłam w kierunku jego pokoju. Padłam na duże łóżko i dokładnej owinęłam się ciepłą kołdrą.
- Dla mnie lepiej- uśmiechnęłam się i tak zasnęłam.

Obudziłam się z ręką na czyjejś twarzy. Zaspana przetarłam oczy i ziewnęłam. Mój mózg nadal częściowo był w oddalonej, pięknej krainie snu. Przełamałam się i w końcu wstałam. Pomogła mi w tym obecność Eric'a, który leżał z anielskim uśmiechem. Powitał mnie niepasującymi do niego słowami.
- Dzień dobry, piękna.

Kim jesteś? ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz