Zrobiłam kilka kroków w tył, za to Eric stanął przede mną.
- Zagubiony wilczek z czerwonym kapturkiem- parsknął śmiechem nowoprzybyły. Naliczyłam pięciu przybyszy, którzy nie wyglądali na miłych. Byli raczej opaleni z lekko widocznym zarostem. Ubrania nie należały do miastowych, a do osób, które nie lubią rzucać się w oczy. Odcień khaki pomieszany z zielenią, brązem i czernią przeważał na ich odzieży. Nie miałam pojęcia, czy za drzewami, nie ma więcej tych „dziwaków". Mój mózg nie musiał długo się wysilać, aby połączyć obrazki. Ktoś już ich spotkał i nie zapamiętał ich dobrze.- Nie szukamy kłopotów- zaczął przemawiać spokojnie mój mate. Jak on mógł być tak opanowany? Zrobiło mi się zimno, naciągnęłam sweter na dłonie i skrzyżowałam ręce. Nie wiedziałam co mam robić. Potrzebowałam rozkazu, który byłby bodźcem do wyrwania się z letargu.
- My też nie chodziliśmy z lupą, żeby kogoś obić, ale jesteście na nieswoimi terenie- mówił ten największy.
- Ale on może iść, tylko niech nam coś zostawi- jakiś ciemnowłosy uśmiechnął się do reszty, po czym tamci się zaśmiali. Nie potrafiłam nawet odgadnąć czy się komunikowali, czy myślą o jednym.
- Przychodzisz na obszar mojej watahy z prezentem- błysnął w jego oczach jakiś drapieżny blask.- Jak miło, zjeżdżaj- na końcówce już zawarczał.
- Nie oznaczył jej!- krzyknął jakiś blondyn z radością. Już zaczął iść w naszym kierunku wyrzucając ręce w geście objęcia.
- Micah, ty napewno nie dostaniesz nagrody- zaśmiał się gość, który był najbliżej ich Alfy.
- Racja- rzekł Eric.Zamurowało mnie i czułam, że pobladłam.
- Nikt z was jej nie dotknie.
Mimo że nie widziałam jego twarzy, to byłam pewna, że posłał im zabójczy wzrok. Tylko to w niczym nie pomagało. W walce przeciwko pięcioma typami, to nikt nie miał szans.
~No widzisz kochanie, on właśnie zaprosił cię na wyrok w pierwszym rzędzie- usłyszałam w głowie i spojrzałam na nadawcę. Uśmiechał się pobłażliwie, jakby właśnie mówił: jaka ładna dziś pogoda. Potem się zaczęło.W momencie, gdy jako jedyna stałam z boku, w ubraniach. To w miejscu, gdzie przed chwilą stało sześciu mężczyzn, szamotały się futrzaste wilki. Bardzo agresywne wilki.
Miałam ochotę krzyczeć, płakać i błagać, ale w niczym by to nie pomogło. Zaczęłam uciekać z dała od zabójczej walki, tylko że ktoś mi szybko wybił ten pomysł z głowy. Był to drapieżnik koloru piasku, który był zdecydowanie cięższy od psa i najwyraźniej zdawał sobie z tego sprawę. -Złaź z niej psie!- usłyszałam głos, którego nigdy wcześniej nie znałam. Polubiłam go jednak, gdy usłyszałam huk strzału i poczułam ulgę. Wilk nie przytrzasnął mnie, gdyż wcześniej próbował skoczyć na nowego świadka, którym był właściciel naszego domku.
- Znowu wyleźli z nory- mruknął z niesmakiem emeryt. - Trzymaj młoda, mam nadzieję, że kiedyś już strzelałaś...- podał mi broń, przez którą zwierz padł przed chwilą na ziemię.
- Z wiatrówki- powiedziałam cicho.
- Musi wystarczyć- odezwał się kolejny nieznany mi wcześniej mężczyzna, obok niego stał chyba brat i jeszcze kolejny przybysz, wszyscy trzej byli chyba w wieku Eric'a.
- Jazda chłopaki- rozkazał starszy mężczyzna, który nieoczekiwanie pobiegł za nimi. Z motyką na słońce- pomyślałam, ale mnie nie było do śmiechu. Mój mate był w krytycznej sytuacji, a po chwili jeszcze cztery wilki były po jego stronie.
Mieli teraz przewagę, choć mój przeznaczony ledwo co oddychał.Jego znajomości go uratowały. Po raz kolejny w tym tygodniu ledwo co, uszedł z życiem.(Nie wiedziałam czy miał szczęście czy pecha).
Chyba dosyć mało osób tak intensywnie przeżywa tydzień. Chłopak znowu leżał na łóżku nie odzywając się. Podczas jego „nieobecności", usłyszałam historię tego miejsca. Zgraja tych złych i wataha prawowitych posiadaczy. Ci drudzy mieli ładniejsze futra, srebrne, szare, białe i czarne, a
nieuczciwi, chcąc ukrywać się w kniejach, musiała zlewać się z otoczeniem. Od wszystkich odcieni brązu po czerń. Uratowali nas bracia z ojcem, którzy zostali wezwani przez Eric'a. Pomogli nam, bo on kiedyś mógł im. Nie wyjaśnili mi tego dokładnie, ale wiedziałam, że przyjaźnią się do dziś.
- Eric musi odpocząć, załatwię ci nasze żonki, które nudzić ci się nie pozwolą- zaoferował jeden z braci.
- Brzmi dobrze. A powiedzcie mi, no wiecie, uhm wy, wilkołaki...
- Dziewczyno wyduś to w końcu- zachęcił mnie kolejny z rozbawieniem.
- Bierzecie normalnie ślub?- zapytałam na jednym wydechu. Ulżyło mi, założyłam noga za nogę.
- To zależy od pary, jak chcą to robią, ale problemu nie ma- wyjaśnił ten najspokojniejszy.-Do nas zaproszenia wyślijcie najpierw- szatyn puścił oczko i wszyscy się pożegnali. Wszyscy trzej wyszli z uśmiechami. Nie martwiłam się, że będę chodzić bez celu, przeczuwałam, że za chwilę nie odpocznę nawet na chwilkę. Poszłam jeszcze do łazienki, kontrolując sytuację, jak dobrze pójdzie to będę miała spokój na kilka godzin.Trzy młode kobiety weszły bez pukania, kiedy nakładałam sobie lody do miski.
- Hej, podobno jesteś Melanie- zaczęła blondynka. Podziękowałam Bogu, że nie była wymalowana jak na karnawał.- Ja jestem Aleksa- przedstawiła się.
- Ja to Veronica, ale mów mi Vi- pomachała dziewczyna o bardzo ciemnych włosach, które skojarzyły mi się z gorzką czekoladą.
- A ja nazywam się Scarlet, miło cię poznać- ta dziewczyna miała włosy trochę ciemniejsze niż miód, ale w tym odcieniu. Fale na jej głowie układały się, jak spokojne morze.Naładowałam wszystkim lodów do miseczek, przez co opakowanie zostało puste. Nurtowało mnie pytanie, czy one wszystkie są zmiennokształtne, ale krępowałam się je zapytać. Wyglądały normalnie (pięknie), zachowywały się miło i zaczynałam je lubić, ale bałam się, że jednym głupim pytaniem, zepsuję wszystko. W końcu się odważyłam.
- Wy też potraficie się zmieniać?- przerwałam śmiech jednej, która nadal śmiała się z dowcipu. Popatrzyły na siebie i Scarlet pokiwała głową.
- To normalne, że pytasz. Cała nasza trójka jest teraz wilczycami, ale nie zawsze tak było- popatrzyła na Aleksę.
- Ja zostałam przemieniona podczas oznaczenia- powiedziała trochę wstydliwie.
Liczył się wtedy tylko jej głos, czułam się, jakbym miała wyłapać rzeczy, które mam wykorzystać w przyszłości.
![](https://img.wattpad.com/cover/146237069-288-k934374.jpg)
CZYTASZ
Kim jesteś? ✔️
WerewolfTo miała być zwykła wycieczka szkolna, która przerodziła się w koszmar. Zapraszam do drugiej części pt. „Anioł przeszłości".