31. Vincent

3K 169 5
                                    

W czwartek liczyłam, że przyjdzie. Nie mógł mnie ignorować. A może mógł? Jutro miałam mieć urodziny, mieliśmy wyjechać. Nadal niczego nie byłam pewna, Eric nie musiał jutro po mnie przyjeżdżać. To nie był w końcu jego obowiązek. Chciałam go słyszeć, czuć, że jest przy mnie.
Ale czułam tylko samotność. Był daleko, a ja nie mogłam nic na to poradzić. Czułam się, jak w jakimś dramacie, gdzie ktoś faktycznie zdradził. Tylko że ja nic nie zrobiłam.

W szkole czułam się, jak cień człowieka, byłam na lekcji, ale gdzieś indziej myślami. Nie byłam zdolna do skupienia się nad tematem nauki, a dopiero zaskoczyło mnie nagłe pytanie, które zadano mi na przerwie. Wybiło mnie całkowicie z kokonu rozmyśleń.
- Gdzie reszta uczniów z wycieczki? Klasa nadal świeci pustkami- zaczepiła mnie Martha. Tylko spokojnie, nie wypaplaj zbyt dużo.
- Bo ja wiem? Wróciłam wcześniej...- próbowałam się wykręcić.
- Z pewnością- jadowity głos wydobył się z jej ciemno pomalowanych ust.- Prędzej, czy później się dowiem prawdy, Meyers- jej nieprzyjemny wzrok spotkał się z moim i odeszła. Prawie wmieszała się w tłum uczniów.
Po chwili złapała mnie Eve, zaproponowała zapoznanie mnie ze swoim nowym adoratorem.
Oderwałam się od ławki i szłam obok przyjaciółki. Tak oto dowędrowałyśmy na sam koniec korytarza. Skojarzyłam kilka osób i z radością stwierdziłam, że to klasa starsza o rok.
Eve jak pies myśliwski wypatrzyła szybko chłopaka. Byli jak zsynchronizowani, też ją zobaczył. Odszedł od swojej grupki, podszedł do niej i pocałował w policzek.
- Hej słońce.
A gdzie był mój Eric?
- Cześć, to Melanie, chciałam was przedstawić, to Vincent.
Coś zakuło mnie od środka.
- Miło mi poznać- blondyn powiedział i oniemiałam, gdy jego skrzydełka nosa poruszyły się. Już to znałam. Jeżeli był zmiennokształtny, napewno nie był z watahy Nash'a. Nigdy go nie widziałam w ich osadzie. W dodatku jakoś mi tam nie pasował. Nie mogłam jednak oceniać pochopnie, może miał tik nerwowy? Dobra, nie oszukujmy się.
- Nawzajem- powiedziałam trochę za cicho. Za chwilę w moje głowie coś się pojawiło.
~ Co słychać u Eric'a?- usłyszałam i aż drgnęłam, spojrzałam na niego. Uśmiechał się promiennie i objął Eve. Dziewczyna była jak odurzona narkotykiem, ale wyglądała na szczęśliwą.
- Zostawię was samych- wycofałam się i wróciłam pod klasę. Nie wyczuwałam od niego żadnej pozytywnej energii. Wydawało mi się, że nawet ten uśmiech był sztuczny. Eve trafić lepiej nie mogła, ile jeszcze było wilków w naszej szkole? Kiedy o czymś nie wiemy, to łatwiej się żyje. Usiadłam obok mojego plecaka i wyciągnęłam  telefon. Na ekranie wyświetliła się wiadomość

Eric:
Spakowana?

Uśmiechnęłam się do ekranu i zapytałam, kiedy po mnie przyjedzie. Może już mu przeszło. Odpisał po trzech minutach: To będzie niespodzianka, spakuj się dzisiaj. Nie lubiłam niespodzianek. Mój palec już uderzył w pierwszą literkę, ale ją skasowałam. Coś chciało, żeby powiedzieć mu o Vincencie, ale mógłby wtedy przyjechać i znowu się obrazić. Nie chciałam kolejnych awantur i stwierdziłam, że narazie to zachowam dla siebie. Schowałam komórkę z powrotem i po chwili zadzwonił dzwonek.

Eve siadając obok mnie, zapytała dlaczego tak dziwnie się zachowywałam. To naprawdę aż tak było widać?- zapytałam samą siebie.
- Wydaje ci się, po prostu źle się czuję- zbiłam ją z tropu. Oparłam głowę łokciem i patrzyłam, co nauczycielka zamierza zrobić.
- Okej- nie drążyła i podążyła w moje ślady.
Kobieta włożyła kartkę do drukarki, kliknęłam guzik, papier zniknął, wysunął się powoli, a gdy chciała go wyjąc, cofnął się, jakby uciekał. Walczyła przez chwilę z nim i wygrała walkę. Zaśmiałyśmy się obie, a ona na nas popatrzyła. Obie włączyliśmy miny „to nie my". Kiedy się odwróciła i włożyła nowe kartki wymieniłyśmy się uśmiechami. Kiedy skończyła, rozdała karty pracy, a my dostałyśmy poległego żołnierza, który miał ślady szarpaniny na sobie. Znowu wybuchłyśmy śmiechem.

Wracając do domu, byłam jakoś szczęśliwsza.
Nie zapomniał o mnie, myśli przestały mnie trochę męczyć. Kiedy się rozpakowałam, przez chwilę myślałam czy odrobić zadnie domowe, bo jeśli nie szłabym jutro do szkoły, to zmarnowałbym tylko czas. Zrobiłam jednak to dla pewności.

Wyciągnęłam walizkę, która mogłaby trochę przestraszyć tatę, ale dzięki niej miałam więcej miejsca na ubrania. Niebieskiej sukni do niej nie pakowałam, zamierzałam poprosić mamę o pokrowiec. Nie chciałam, żeby po złożeniu była pomięta. Spakowałam kilka bluzek (nie miałam pojęcia na ile tam jedziemy, bo nikt mnie nie raczył poinformować), dwie sztuki spodni, bieliznę, zapasową sukienkę i dwie pary butów, na średnim obcasie i adidasy. Po namyśle włożyłam jeszcze jedne szpilki, musiałam być w gotowości na każdą możliwość, a obcasy lubią się łamać w nieoczekiwanych momentach. Do kolejnej przegrody włożyłam kosmetyki i niezbędnik.
Muszę przyznać, że trochę się zmęczyłam, ale byłam zadowolona.

Kiedy zeszłam na kolację, mama zapytała, kiedy wyjeżdżam. Sama bym chciała wiedzieć!
- Jutro- nie dodałam, że w nieokreślonym czasie.
- A pójdziesz do szkoły?- zapytała.
- To zależy, ale raczej nie.
Do konwersacji dołączył się tata, który chwilę się temu przysłuchiwał.
- Ale alkoholu nie będziesz piła?- z podejrzliwością zapytał, próbował znaleźć jakąś oznakę kłamstwa.
- John, oczywiście, że nie będzie, ale pamiętaj, że jest prawie dorosła, jutro będzie miała już siedemnaście lat.
- Wolałbym, żebyś została na swoim przyjęciu- zwrócił się tym razem spokojnie.
- Przełożymy je na kiedy indziej- próbowałam go przekonać. Jedliśmy w ciszy, a kiedy zebrałam naczynia, zapytali, kiedy wrócę.
- Pewnie w niedzielę- nie chciałam usłyszeć więcej pytań, więc znikłam z pomieszczenia, a kiedy wychodziłam już na schody, zapytałam mamę o pokrowiec na sukienkę, miała mi go zaraz przynieść.

Wszystko było gotowe, nawet, gdyby ktoś obudziliby mnie w nocy, to wyszłabym w kilka minut. Byłam podekscytowana, jutro siedemnastka, a pojutrze czyjś ślub. A rzadko zdarzają się takie rzeczy. Nie mogłam zasnąć, posiadałam mnóstwo energii, która pojawiła się z nikąd. Miałam ochotę biegać po całym mieście. Jakaś siła rozpierała mnie od środka, zdawało mi się nawet, że słyszę, jak ktoś ziewa w innym pokoju. To napewno wyobraźnia, jesteś przemęczona. Zamierzałam uwierzyć właśnie tej myśli.

Kim jesteś? ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz