Przekroczyliśmy razem próg mojego domu, wiedziałam, że będą siedzieć w salonie. Typowa spokojna niedziela, miała być dla rodziców bez nieoczekiwanych wydarzeń. Postawiłam walizkę w przedpokoju, przywitałam się z domownikami, a Eric pokierował się za mną. Zaprosiliśmy ich najpierw, żeby usiedli na kanapie. Byłam pewna, że padną z zaskoczenia. Uśmiechnęłam się i chłopak chwycił mnie za rękę. Ich miny mówiły: gadajcie wreszcie, o co wam chodzi. Nie lubili tajemnic. Wyjaśniłam im w jednym zdaniu zarys przyszłości.
- Eric mi się oświadczył, planujemy ślub w maju- oznajmiłam z dumą, postawiłam drugą dłoń na udzie tak, żeby widać było pierścionek. Na wszelki wypadek, żeby do nich coś dotarło.
Oniemieli chyba z wrażenia.
- Nie jesteś za młoda?- odezwał się w końcu tata, co spotkało się z komentarzem mamy:
- A ma zostać starą panną? Jeśli są razem szczęśliwi...- zaczęła, a ojciec spojrzał na nas wzrokiem, jakby badał procent szans. Mama nie skończyła, a nikt nie śmiał jej przerywać
- Wiedziałeś, że w końcu nasza córka opuści dom rodzinny.
- A co ze studiami?- wyglądało to, jakby się zadławił powietrzem.
- Małżeństwo w niczym nie przeszkadza- obronił się Eric. Poparłam go, aby utwierdzić rodziców w tamtym przekonaniu. Nie musiałam mówić wszystkiego odrazu, bo bycie bez pracy spotkałoby się z sprzeciwem.
- I tak nie mamy nic do gadania- ocenił ojciec i założył ręce na krzyż. Zrobiło mi się smutno. Nie mogłam im powiedzieć o wilkach, musiałam okłamywać i za niedługo wyjeżdżałam. Beznadziejne, niewdzięczne dziecko, nie? A i jeszcze marzenia ojca o karierze lekarza odeszły, przegonione przez zupełnie inne plany. Czułam, że moje oczy napełniają się niepewnie, zamrugałam oczami, aby nie uroniły żadnej kropli.
- Obyście przeżyli razem dobre chwile- podeszłam do rodziców i przytuliłam ich oboje. Kiedy Eric chciał podać rękę ojcu, na zgodę, ten objął go, jakby włączając do części rodziny. Mój świetny słuch doniósł mi słowa „opiekuj się nią".
Przykre jest to, kiedy wyobrażamy sobie, że rodzice nie będą nieśmiertelni. Że kiedyś może ich zabraknąć i zatęsknimy nawet za tym narzekaniem. A później podobnie będzie z nami, życie jest kołem, które kręci się i staje niespodziewanie, nawet, gdybyśmy bardzo chcieli je zatrzymać. Nie wszyscy jednak są tego świadomi, w końcu możemy zostać sami, dlatego niech wyrzuty sumienia, które mówią, że mogliśmy być dla nich lepsi, niech nas nie dotyczą. Musimy doceniać to, co mamy, bo niektórym los już im odebrał rodziny. Mamie pociekły łzy, ale chyba łzy szczęścia. Po chwili czułości, zapytała, czy zostaniemy na obiedzie. Zgodnie z umową, to miały być moje ostatnie dwa dni w domu rodzinnym. Eric przypomniał mi o oznaczeniu i o jego skutkach, które wcale nie będą miłe.Podczas posiłku padło kilka pytań, jedno z nich, pełne wątpliwości, należało do taty.
- A nie za krótko się znacie? Wiecie, że to nie może być pochopna decyzja.
W takiej dyskusji nawet moja rodzicielka stanęła po stronie męża. Musiałam wytłumaczyć im tak, żeby nie mieli ciągle takich pytań.
- Dobrze zaplanowaliśmy już przyszłość, Mel przeprowadzi się do nowego domu, zamieszkamy kawałek stąd- wyręczył mnie narzeczony, ich miny mówiły, że jest to niewystarczające.
- Będę miała nauczanie indywidualne, sąsiad jest nauczycielem- popatrzyłam na Eric'a, uśmiechnął się z wyrazem „no napewno" na dwie sekundy. Nie wiedziałam, czy oni to zauważyli.
- Wszechwiedzący pewnie, co? Czemu nie chcesz chodzić do szkoły?- mruknął ojciec i popatrzył krzywo. Nikt nie uwierzył w ten plan i nie chciał.
- Jest on weterynarzem, mogłabym się podszkolić w tej dziedzinie- dodałam i uśmiechnęłam się, żeby zobaczyć to samo u taty, niech ma jakąś satysfakcję. Lekarz od zwierząt, też fajnie. Z tym wyjątkiem, że te stworki nie gadają i nie mogą być złośliwe. To mogłoby być ciekawe, już widziałam te wilki, które dobrowolnie przychodzą na takie coś. To nie mogło się udać w osadzie, wszyscy są zdrowi, potrafią się wyleczyć nawet bez leków, przydałby się bardziej chociaż jakichś pies.
~ Nawet o tym nie myśl- usłyszałam głos Eric'a.
Myślenia nie mógł mi akurat tego zabronić. Kiedy zjedliśmy we względnym spółki, mój mate oznajmił, że będzie już się zbierać. Przyjedzie już we wtorek, czego nie wspominał moim rodzicom, stawialiby zapewne opór. Wolał, żebym to ja się pomęczyła, albo jak wolałby to nazwać, wyręczyła go w takich sprawach rodzinnych.Kiedy się rozpakowywałam, do otwartych drzwi zapukała mama, która zaczęła rozmowę na osobności. Wyjaśniła, że tata nie musi w tym uczestniczyć, kobiety rozumieją się najlepiej.
- Melanie, widzę jak na siebie patrzycie, pamiętam czasy, kiedy i ja miałam te chwile. Pamiętaj jednak, nieważne ile by nie miał pieniędzy, powinnaś być wykształcona- nie przerwała widząc mój wzrok. Oderwałam się od rozdzielania ubrań zdatnych do założenia bez prania.- Chodzi mi o to, że jeśli się rozstaniecie, zostaniesz z niczym, nie chcę, żebyś miała później problem i przychodziła do mnie z płaczem, kiedy będzie już za późno. Wiesz jak trudno w tych czasach o porządną pracę bez dobrego świadectwa.
Rozumiałam o co jej chodzi, ale nie mogło dojść do żadnego rozstania. Wierzyłam w moc przeznaczenia, może byłam głupia i łatwowierna, ale ona istniała. Czułam jej skutki na każdym kroku i dlaczego miałoby jej nie być, skoro istnieją istoty zmiennokształtne?
Świat ma wiele tajemnic, nie każdy może je poznać, a ci którzy odkryli jakiś skrawek, chcą wiedzieć więcej. Nasza rasa słynie z ciekawości, ciagle coś odkrywamy, poszukujemy odpowiedzi na zadane pytania, tylko nie wszystkie są prawidłowe. Ludzkość ciągle chce mieć informacje, o wszystkim i innych ludziach, nawet jeśli to nie ich sprawa. Tak jesteśmy skonstruowani.
Przemilczałam radę matki, nie musiałam jej nic tłumaczyć skoro i tak nie mogłabym jej wyjaśnić o co mi chodzi. W najgorszym wypadku palnęłabym za dużo.
- Nie będę ci już przeszkadzać, ale oświadczam, że wnucząt oczekuję conajmniej dwójkę i spokojnie, nic nie chcę przyspieszać- zaśmiała się, ale kiedy na nią spojrzałam, miała poważny wyraz twarzy. Była osobą, która potajemnie kibicuje innej wersji, gdyby zapytać ojca, miałby zapewne całkowicie odmienny pogląd.
Większość tatusiów ma w swoim zwyczaju przekonanie, że córka jest jego aniołkiem, którym trzeba się opiekować nawet, kiedy jest dorosła. Wydaje się im, że nadal jesteśmy ich małymi córeczkami, które noszą zabawkowe korony. Czasy dzieciństwa odeszły, ale wspomnienia jeszcze pozostały i nie zamierzałam wypuszczać ich z rąk. Pomyślałam, że Eric tez będzie kiedyś tatusiem i może zachowywać się podobnie względem córki (jeśli akurat tak się zdarzy). Ale cóż, nigdzie się nie spieszy, mamy całe życie, które pewnie minie nieoczekiwanie. Popatrzyłam przez okno.
Jakaś część mnie, chciała, żeby stał tam mój narzeczony, oczami wyobraźni widziałam go machającego ku mnie. Po niecałej godzinie mi go brakowało, czułam się jak pies, który czeka na swojego właściciela, aż ten wróci z pracy. Przystawiłam rękę do szyby, ale nie poczułam żadnego ciepła, okno było zimne, kiedy moja dłoń już zbladła, usłyszałam sygnał wiadomości. Podchodząc do łóżka, z daleka zobaczyłam: Eve.
Odblokowałam telefon, zapytała czy impreza się udała, nie wspominałam jej o oświadczynach, do takiej rozmów umówiłam się z nią jutro po szkole. Czas się pożegnać, ale chyba nie na zawsze. Czułam, że nasze losy się skrzyżują. Co jeśli jej mate ją przemieni? Co jeśli...
CZYTASZ
Kim jesteś? ✔️
Người sóiTo miała być zwykła wycieczka szkolna, która przerodziła się w koszmar. Zapraszam do drugiej części pt. „Anioł przeszłości".