Czekałam jak głupia na odpowiedź.
- Nie wiem- powiedział prawie bezgłośnie i jakby bezsilnie.
- Martwiłem się o to ugryzienie, właśnie dlatego. Nigdy nie ma pewności, zależy jak silny gen wilka ma dany osobnik. Na przykład ja albo Nash, możemy przemienić.Powiedział to jakby ze wstrętem. Nie chciał, żebym do nich dołączyła. Widać to było po jego mowie. Ja sama nie wiedziałam, czego chcę. Wolałabym chyba, żeby to on zdecydował, a później do mojej głowy wpadł mały, złośliwy głosik jednej zołzy z mojej szkoły. On będzie cały czas ładny, a ty zdziadziejesz, zostawi cię!
Jesteś przecież nikim. Nie będziesz dla niego znaczyła nic! Takiej pokraki nawet nie oznaczy. Piskliwy głosik jeszcze bardziej irytował.Wkurzyłam się, mimo że to tylko mój mózg tworzył te zdania. Jak ja nienawidziłam Angeliki. Uświadomiłam to sobie już dawno, ale teraz, gdy ten głos mnie poniżał...
- Chciałem ci jeszcze coś powiedzieć. Bo my wcale wszystkich nie zabiliśmy. Oprócz tych chłopaków, to są jeszcze trzy dziewczyny.- przemówił nagle, czekając na moją reakcję.
- Kolejne...- chciałam na początku powiedzieć nieszczęśniczki, ale w porę zorientowałam się, aby go nie urazić.- Szczęściary co mają mate?
- No- ukradł ciastko z opakowania.
- To było ostanie- zmrużyłam oczy.
- Tobie już wystarczy, agresywna się po nich robisz.Jeszcze nie wiedział, co oznacza to słowo. Gdy zbliżał wypiek do ust, rzuciłam się na nie jak lew na antylopę albo gazelę. Nie spodziewał się tego ataku. Byliśmy bardzo blisko. Odgryzłam
połowę, a Eric przysunął twarz. I to było pierwszy raz kiedy mnie pocałował. Był to niesamowicie słodki pocałunek. Jak miłość smakuje ciastkami, to ja w to wchodzę.
- Kim jesteś?- zapytał znienacka, gdy nieco oddaliliśmy głowy. Czas zwolnił.
Próbowałam go rozszyfrować niczym Enigmę.
Poznajmy się od nowa.
- Melanie- szepnęłam powoli się odsuwając.
- Nie wiesz jak bardzo chciałem to usłyszeć- powiedział czule się uśmiechając. On za to nie wiedział, jak chciałam zobaczyć go tak szczerze uśmiechniętego. Zaproponowałam spacer wokół jeziora. Ogarnęłam się i byłam gotowa do drogi. Wzięłam małą torebkę na ramię w razie potrzeby i ruszyliśmy pozwiedzać. Ten las był jeszcze bardziej inny od tamtego. Drzewa były jakieś żywsze, a powietrze orzeźwiające.Jezioro nie było malutkie, a planowaliśmy przejść dookoła całego, wątpiłam w swoje możliwości.
- Pięknie tu- oceniłam na głos w miarę czystą wodę. Zbyt dużo ludzi tutaj nie przychodziło, było to widać po otoczeniu. Albo mieszkańcy tego miasteczka nieopodal, się o to troszczą.
Na trawie nie leżały śmieci, a na drewnianych barierkach był tylko jeden czarny napis z markera. „Uwaga na dziwaków". Dużo to mówiło, prawda? Narazie nie widzieliśmy tam żadnych osobliwych jegomościów. Ale ja miałam oczy dookoła głowy.- Mógłbyś mi wytłumaczyć jak działa to przeznaczenie? Totalnie tego nie potrafię zrozumieć- zaczęłam zadawać nurtujące mnie pytania i zwolniłam. Otworzyłam torebkę w poszukiwaniu jakiejś wody. Zaschło minę gardle, a chodziliśmy obok jeziora, no pragnienie mnie wzywało.
- Nikt nie wie dokładnie jak to działa, ale wszyscy czujemy tego skutki. Na przykład popatrz na moją rękę.
Eric naprawdę zaciekawił mnie o co chodzi z jego dłonią. Spojrzałam, na palce, które trzymały małą, plastikową butelkę. Tak magia.
- Jasne, jasne, a czemu tylko zmiennokształtni mają mate? I czemu wilk z człowiekiem też mogą być połączeni?- odebrałam napój.
Mogłam przyznać, że w zadawaniu pytań byłam gorsza od małego dziecka. Ilość pytań zawsze przerastała liczbę odpowiedzi.
- Gdy wilk odnajdzie tą jedyną, nigdy jej nie opuści. Nawet nie pomyśli o innej. Zawsze się będzie o nią troszczył i dbał aż do śmierci. Ludzie po prostu zakochują, się, zdradzają i odchodzą. Oczywiście tylko niektórzy. Ale wydaje mi się, że ta więź ma coś w sobie, jest głębsza i nierozerwalna- patrzył w jezioro, a później skierował wzrok na mnie.Cieszyłam się, że los wybrał mi akurat jego. Mógłby opowiadać godzinami, a ja słuchałabym w ciszy. Niewiele osób ma taki przywilej. Eric był inteligenty i bystry, rozumiał rzeczy, których nie rozumiałam ja. Może nie wszystko jest przypadkiem, a boskim planem?
Nie wiedziałam jednak co jest przypadkiem, a co zaplanowane. Chodziliśmy tak co jakiś czas rozmawiając o mojej przeszłości. I w końcu opowiedział mi, gdzie są jego rodzice. Miałam ochotę beczeć, ale zamiast tego, cichutko się w niego wtuliłam.
- Naprawdę bardzo mi przykro- powiedziałam z żalem.
- Nie przejmuj się, to kiedy masz urodziny?- jeździł ręką po moich plecach uspokajająco.
Czułam, że się uśmiechał.Jednak nie darowaliśmy sobie obejścia zbiornika w koło, a mieliśmy jeszcze wystarczająco czasu.
Powiedziałam Eric'owi o urodzinach, jednak on niewiele mówił. - Będę mogła zostać u rodziców?- zapytałam głosem aniołka.
- Pożyjemy, zobaczymy.On miał plan, a ja musiałam go odkryć.
- Masz od teraz osiem dni- popatrzyłam pod nogi, gdzie znajdowała się sporych rozmiarów gałąź. Patyk miał wyryty napis.
- Eric?
Nie byliśmy już sami.
CZYTASZ
Kim jesteś? ✔️
Loup-garouTo miała być zwykła wycieczka szkolna, która przerodziła się w koszmar. Zapraszam do drugiej części pt. „Anioł przeszłości".