27. Z rodziny

3.6K 182 0
                                    

Obie wybrałyśmy już wszystkich.W składzie miałam trzech chłopaków, reszta robiła smutne oczka podczas wyboru. Martha nie była zadowolona, ale i tak ich wzięła. Nastąpił bunt i nie ruszyli oni obok niej. Wyglądali jak armia zbuntowanych chłopców, którym nie kupiło się tego czerwonego autka.
- Proszę pana!- zaczęła.
- Nie będziemy z nią grać- przemówił za zgromadzonych Patrick.
- Robicie afery jak dzieci- zrugał ich, ale nie zauważył żadnej poprawy. Byli bardzo zdeterminowani.
- To zagracie dziewczyny na chłopaków.
- Bierzemy Mel.
- Dziewięciu na pięć...- policzyła pewna brunetka. Obok dziewczyn stanęli Luke i Russel, wiedzieli, że nie są miłe widziani. Chyba nikt nie chciał awantur z silniejszymi.
- Brawo, możemy zacząć?- zapytał trener.
Wszyscy byli w tym zgodni. Głupio czułam się, będąc sama w tym składzie. Dodatkowo wyobraziłam sobie mojego mate, który klaszcze. W sumie, to sam sobie zrobił na złość.

Wrzask na boisku był niczym w porównaniu do meczów w filmach. Dokładnie słyszałam słowo „podaj", które też padało rzadko.
Jak można się domyślić, używali telepatii, która pozwalała wszystko robić szybko i po cichu. Piłka odbijała się wesoło po drewnianej podłodze, a co jakiś czas lądowała w koszu. Mało co grałam, raczej stałam z boku. Po dziesięciu minutach na ławce usiadła dziewczyna, która stwierdziła, że boli ją noga i nie będzie grać. Ta gra nie miała sensu, było już jedenaście do trzech, a tylko chłopcy pałali entuzjazmem.
- Nie możemy już skończyć?-jęknęła kolejna, gdy pomarańczowa piłka wpadła do ich kosza.
Zdecydowałam zaangażować się w akcję i podbiegłam bliżej podających. Wystawiając ręce, miałam w końcu piłkę. Jednak nie była ona u mnie długo, bo gdy rzucałam, straciłam równowagę. Ktoś mnie mocno tyrpnął. Nie zdążyłam naszykować nosa, który spotkałby się z ziemią, bo para rąk mnie przytrzymała.
Gdy zostałam przywrócona do pionu, cicho podziękowałam, a na boisku nic się nie zmieniło. Choć czułam, jakby minęło niewiadomo ile czasu.Wydawało się, że byłam w innym miejscu.
- Podaj, podaj!!!- wrzeszczała Martha do blondynki, która słabo radziła sobie z kozłowaniem. Spojrzałam przelotnie na kontuzjowaną, która po prostu robiła coś na telefonie i nie przypominała tej błagającej o przerwę dziewczyny. Kobieta zmienną jest.

Oczywiście wygraliśmy, ale nie dostaliśmy żadnych ocen po stwierdzeniu „przewagi płci".
Gdy się przebrałam, chciałam sprawdzić telefon, ale nie mogłam go znaleźć. Grzebałam kilka dobrych sekund, aż w końcu odnalazłam go w dużej kieszeni. Nigdy go tam nie dawałam. Wszystko było z nim w porządku, wiec to zignorowałam. Nie dostałam żadnych wiadomości. W tle włączone miałam kontakty. Poszłam pod kolejną salę, zostały dwie lekcje. Moja ukochana matematyka wzięła mnie w swoje objęcia i gubiła za każdym razem, gdy na chwilę odciągnęłam wzrok od tablicy. Pani wylosowała moje imię, dziękuję za to wyróżnienie, ale chyba nie skorzystam
- Melanie, zapraszam- przemówiła niczym głos śmierci. Byłam pierwsza w kolejce.

Eric
Kiedy przemierzałem chodnik i podziwiałem szare i brudne budynki, dostałem sygnał wiadomości. Wyciągnąłem spokojnie urządzenie z kieszeni i byłem pewien, że to Mel. Nikt inny oprócz moich (wilczych) znajomych i mate, nie miał mojego numeru. Poprawiłem włosy i odblokowałem komórkę, aby na ekranie zobaczyć nieznany mi numer i dwa zdjęcia. Kliknąłem w pierwsze, żeby więcej zobaczyć. Szybko jednak tego pożałowałem. Telefon chyba też, bo na wyświetlaczu pojawiła się mała rysa. Dziadostwo teraz robią. Odkleiła mi się stara rana, która nigdy nie zdążyła się zagoić. Nie zamierzałem ani przyczepiać żadnych plastrów, ani brać środków przeciwbólowych. Zamierzałem zszyć ją własnoręcznie. Ciągle coś nie pozwalało mi odpocząć i musiało męczyć i bawić się moimi emocjami.

Pojechałem do szkoły dziewczyny i wymyśliłem cywilizowany plan. Krok 1, wejść do klasy, po wcześniejszym sprawdzeniu gdzie Mel ma lekcje. Punkt numer dwa przewidywał wytarganie wszystkich za włosy. Zmieniłem go jednak nieznacznie.

- Dzień dobry, mogę zwolnić Melanie?- podeszłem do biurka nauczycielki, która patrzyła na tablicę zapełnioną cyferkami. To był tajny alfabet czy ja czegoś nie zrozumiałem?
Moja przeznaczona na chwilę oderwała wzrok od równań, popatrzyła na mnie pytająco i wróciła do liczenia. Była jak niewolnik pracujący przy tablicy.
- Czy jest pan z rodziny?- zapytała podejrzliwie mi się przyglądając. Zmrużyła trochę oczy, jakby miało jej to polepszyć wzrok.
A nie podobny?- zaśmiałem się w myślach, choć nadal miałem grobowy nastrój. Grobowy, bo miałem ochotę wszystkich tam wsadzić.
- Oczywiście, jestem...
- Dzień dobry panie Meyers- powiedziało dwóch nowicjuszy, którzy mieli u mnie ogromne plusy. Wpisałbym im szóstki, ale dziennik był strzeżony. Matematyczka spojrzała na nich i na mnie, pomyślała zapewne, że mnie kojarzą. Byłaby beznadziejnym zabezpieczeniem systemu.
- Aha, proszę się podpisać tutaj- wskazała dolny róg dziennika i podała mi długopis.
Kiedy składałem podpis niejakiego Alana, kobieta zapytała mnie czy coś się stało. No oczywiście, wszyscy chcą wiedzieć o wszystkim. Odpowiedziałem, że Melanie źle się czuła. Najwyraźniej to usłyszała, a ja po chwili w głowie usłyszałem informację.
~ Czuję się bardzo dobrze, o co ci chodzi?
Mi o nic przecież nie chodzi.
- Pakuj się.

Czekając chwilę na dziewczynę, przeleciałem wzrokiem po klasie, pusto tu trochę było, znałem połowę. Uderzyły we mnie stare wspomnienia, które były strasznie natrętne.
Czułem się zupełnie, jak wtedy, gdy poszedłem do nowego liceum. Zapewne każdy zna to uczucie, gdy ludzie się patrzą, a nam wydaje się, że widza nasze każde potknięcie. Tutaj nierówno idziesz, ręka ci się trzęsie, zbyt głośno przesyłasz ślinę, w brzuchu masz jakiegoś stworka, który wydaje dziwne odgłosy. Im dłużej tak stoisz, tym więcej takich rzeczy widzisz. Ja natomiast widziałem plotkary, które nie potrafiły się opanować, sześciu członków watahy, wliczając w to jednego zadowolonego zapewne w siebie, który ładnie udawał grzecznego i dwóch podejrzanych typów. Tego jednego wilczka coś mi kazało wyprowadzić, ale ten drugi głos powiedział, że później. Na wszystko przyjdzie czas.
„Kto to?"- naprawdę nie pomyślały, że je było słychać? A właśnie, one w ogóle nie wiedziały jak to robić. Za to w makijażu były mistrzyniami.
Taki dobry słuch był czasami zbędny, bo słyszałeś rzeczy, których nie chcesz słyszeć.
- Pewnie stary, brata to ona nie ma- usłyszałem i odrazu odwróciłem głowę.
- A takiego chłopaka nie mogłaby mieć- jeszcze kolejna dodała.- Ale ładny.
W tamtym momencie byłem dowartościowany i postarzony. Ależ mieszanka. Wspomnienia ze szkoły w ciągu kilku minut, które sprawiały, że cieszyłem się, że mam to wszystko za sobą.
Melanie szykowała się do wyjścia. Doskonale, opuśćmy ten pokój głosów- trochę mi się polepszyło.

Spoglądała na mnie niepewnie co jakiś czas, ale nie widziałem w niej paniki. Nie bała się, a nie wiedziała co się dzieje, byłaby doskonałą aktorką. Opuszczaliśmy budynek. 
- Powiesz mi w końcu co się stało?
Przypomniały mi się te krótkie spodenki, łapy, i tamten męski uśmiech, który wyrył się w mojej pamięci. Z takim uśmiechem wyobrażałem sobie wcześniej Trevora, ale ten typek go w czymś przewyższył. Może dlatego, że go widziałem. Miałem ochotę, żeby jego głowa przebiła ścianę.
- Zwolniłem cię, bo wystarczająco już dzisiaj zrobiłaś- odpowiedziałem próbując się uspokoić, choć jeszcze byłem opanowany. Niekontrolowany mógłbym dużo żałować.
- Mógłbyś mówić jaśniej?- zapytała poprawiając plecak. Szła jak ten aniołek, który mówi spokojnie i jasno. Brakowało jej aureoli.
- Zostawiłem cię na kilka godzin i już ktoś musiał postawić na tobie łapy, nie martw się, więcej tego błędu nie popełnię.
Obiecałem to zarówno sobie jak i jej.

Wsiadając do auta, dziewczyna nadal ukrywała wszystko. Wyglądała, jakby sama nie wiedziała co się dzieje, ale ja wiedziałem. Jak mogła mnie oszukiwać, że nic się nie stało? I kim był ten anonim, który pofatygował się zdjęciami. Mogłem usunąć je z telefonu, ale nie mogłem zrobić tego z pamięcią. Chciałem wyjechać z moją mate gdzieś daleko, gdzieś, gdzie nikt na nią nie spojrzy. Tylko dla siebie chciałem zostawić ten widok. Co ja zawsze robię nie tak?

Kim jesteś? ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz