Rozdział 7 Co wy tu robicie!?

103 8 1
                                    

18+

Uciekłam do łazienki. Weszłam pod prysznic. Uwielbiam gorącą wodę.

- Nie za gorąca? - szepnął mi do ucha Rye, który właśnie wszedł pod mój prysznic.

- Lubię taką... - przygryzłam wargę.

Brunet zaczął całować mnie po szyi, plecach, tyłku. Potem wstał i mnie przytulił. Jednak wiedziałam, że to nie będzie zwykłe przytulenie. Po chwili energicznie włożył dwa palce w moją pochwę.

- Ał! - pisnęłam i chwyciłam go mocno za głowę.

Po chwili Rye wyciągnął palce i mocnym ruchem włożył mi szablę. Szczerze to lubiłam takie agresywne "wejścia".

- Rye! - krzyknęłam.

Owinęłam go nogami wokół brzucha. On zaczął mnie podnosić. Góra, dół, góra dół. Coraz szybciej.
Rye przyparł mnie do ściany musnął mnie ustami. Lekko je uchyliłam, a on wykorzystał sytuację i pogłębił nasz pocałunek.

- Jesteś boginią seksu, wiesz o tym? - szepnął mi do ucha. - Niczym 50 twarzy Greya.

Po około 20 minutach wyszliśmy z łazienki, ubrani. No prawie. Bo ja miałam na sobie koszule Rye'a, a on był w samych majtkach.

- No głośniej to się drżeć japy nie dało. - zaśmiała się Donna.

- Co wy tu robicie!? Mieliście wrócić o 10! - zdenerwował się Beaumont.

- No, ale jesteśmy wcześniej... - wtrącił się Andy. - spokojnie wy sobie tam tururutu tururutu, a my sobie pójdziemy coś zjeść, pooglądamy TV itd.

Wróciliśmy do mojego pokoju.

- Rye, kurwa przez ciebie nie usiądę...

- Oj, nie dramatyzuj. Jak jakoś byłem w tobie to ci to nie przeszkadzało.

- Ach tak? To dzisiaj zemsta! - powiedziałam chytrym wzrokiem.

- Ok...

Rye podszedł do mnie i mnie pocałował. Ja go odepchnęłam.

- E e e, zemsta to zemsta. Nie ma, nie ma.

- Przecież zesmta ma być dopiero wieczorem. A teraz proszę pozwól mi...

- Rye, cholera, nie dam rady....

Nie mogłam dokończyć, bo wepchnął mi swój język do buzi.

Po chwili przeniósł mnie na łóżko.

- Rye, nie. - powiedziałam stanowczo.

Odpuścił, jednak położyliśmy się obok siebie i wtuleni zaczęliśmy rozmawiać.

13:00

Jakoś udało się nam wstać z łóżka. Postanowiliśmy, że pójdziemy na chińskie jedzenie. Zamówiliśmy sobie kubełki z ryżem i poszliśmy do parku. Gdy zjedliśmy Rye powiedział:

- Zobacz, jesteśmy sami, tu, na polanie... Fajnie by było się tu kochać, prawda?

- Nie dzisiaj, nie teraz...

- Ale chciałabyś?

- Może...

- Wiesz co? To chyba było przeznaczenie, nie uważasz? Ja kocham muzykę, ty też, ja lubię chińskie żarcie, ty też, ja lubię eksperymenty łóżkowe, ty też...

- Może właśnie tak miało być.

Rye nic nie odpowiedział, tylko zaczął mnie całować. Nagle włożył mi rękę pod bluzkę i pod stanik i chwycił moją pierś.

- Rye, mówiłam ci, że nie teraz. - szepnęłam mu do ucha.

- No dobra...

Nagle zadzwonił mój telefon.

Mamcia dzwoni.

- Mama? - zdziwiłam się.

Ja: Halo? Cześć, co tam?

Mamcia: Cześć Juli! To ja Amy... Dzwonię, zeby się spytać jak tam ugyzienia po komaze, zesły?

Ja: Tak Amcia, nic się nie martw, wszystko ok.

Mamcia: To dobze, jakby co to dzwoń.

Ja: Dobrze, obiecuje. Buźka, papa.

- Oj Amy, Amy...

- Co chciała?

- Pytała się czy ugryzienia po komarze zeszły. - zaczęliśmy się śmiać. - Się nie śmiej! Masz szczęście, że zeszły!

- Tak? Bo co?

- Bo była by podwójna kara!

- To ja zaryzykuję! - krzyknął Rye, po czym wpił się w moją szyję, robiąc kolejną malinkę!!!

- Beaumont! Zwariowałeś!? Oj... Zobaczysz!

- Już  się nie mogę doczekać. - powiedział i przygryzł wagę.

- Wiesz co, to raczej nie to o czym myślisz.

....................
Tak, wiem, nie umiem pisać scen erotycznych.

Następny rozdział: jeszcze dziś

✓ Is there somebody who could... ~RyeB Vs HRVY ✓ [ ZAKOŃCZONE + Druga Część ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz