Rozdział 11

86 7 0
                                    

Julia

Od tygodnia Rye miał rękę w gipsie. Dzisiaj poszedł na ściąganie. Harvey'a nie było u mnie bo wyjechał na 3 dni, na koncerty.

Rye siedział w kuchni na krześle i próbował założyć bandaż, który dał mu lekarz.

- Cholera! - krzyknął.

Śmiałam się, patrząc na niego jak nie może sobie z nim poradzić.

- Daj, pomogę ci.

- Nie chce.

- Rye, dawaj ten bandaż! - krzyknęłam.

Przewrócił oczami i dał mi go do ręki.
Po chwili spokojnie założyłam mu go.

- Widzisz to nie takie trudne. - zaśmiałam się.

- Nie trudne jak ktoś go zakłada...

Już miałam odchodzić, ale Rye chwycił mój nadgarstek.

- Julia... Poczekaj. - powiedział i zbliżył się do mnie. Czułam jego oddech na moim policzku. - Ja nie mogę bez ciebie żyć. Kochanie... - już prawie mnie pocałował, ale odepchnęłam go.

- Przepraszam, nie mogę. Jestem z Harvey'em.

- A no tak zapomniałem. - prychnął i wrócił zły do swojej dziupli.

Z jednej strony szczęśliwa byłam z Harvey'em, a z drugiej w mojej głowie i sercu nadal był Rye....
Nasz pierwszy pocałunek...

Rye

Usiadłem na łóżku. Nałożyłem na uszy słuchawki i puściłem muzykę. To jest chyba jedyna rzecz, która potrafi mnie odstresować i uspokoić. Bardzo kocham Julię, ale... Jak jest szczęśliwa z Harvey'em to nie będę im stawać na drodze. Dla mnie liczy się jej szczęście.
Nagle leciała moja ulubiona piosenka i chyba za bardzo idę wczułem, bo zacząłem chodzić po domu i śpiewać...

Julia

Musiałam się jakoś pocieszyć, więc założyłam słuchawki i włączyłam moje ulubione piosenki. Po chwili śpiewania zachciało mi się pić. W rytmie piosenki pobiegłam do kuchni po szklankę wody.
Już prawie przekroczyłam, biegiem, próg kuchni, gdy nagle wpadłam w coś twardego i spadłam na ziemię wylewając w górę wodę. Poczułam silny ból po lewej stronie głowy, chyba w coś uderzyłam.

Rye

Już wchodziłem do kuchni, gdy nagle zderzyłem się z czymś i spadłam na ziemię, uderzając się policzkiem w kant komody, która była na przedpokoju.
Gdy podniosłem głowę zobaczyłem leżąca na ziemi Julię.

Julia

Lekko podniosłam się na łokciach i zobaczyłam na ziemi Rye'a.

- Rye! Sorki... Za bardzo mnie poniosła piosenka...

- Nie, to nie twoja wina. - zaśmiał się. - Mnie też poniosła za bardzo muzyka....

Zaczęliśmy się śmiać. Gdy chciałam wstać, chwyciłam się za lewy łuk brwiowy. Wzięłam palce i zobaczyłam na nich krew.

- Boże! Ty krwawisz! - krzyknął Rye. - Chodź, trzeba to opatrzyć.

- Nie! Nic mi nie jest!

- Nie dyskutuj.

- Rye, nie, nic mi nie jest, poza tym ty też krawisz lekko z policzka.

- Idę po apteczkę. - powiedział brunet.

Po 2 minutach wrócił z czerwonym pudełkiem, apteczką.

- Daj opatrzę ci policzek. - powiedziałam.

- Julia! To tobie się leje siurkiem krew. Ja mam tylko lekko zakrwawione. Za chwilę na to zerknę. A teraz nie kłóć się tylko daj mi się opatrzyć.

- No dobra...

Rye kapnął wodą utlenioną na wacik, podszedł do mnie i lekko odgadną moje włosy, które zasłaniały mu ranę. Popatrzył mi się głęboko w oczy.

- Teraz będzie szczypać.

- Ok...

Przyłożył mi wacik do rany.

- Ałć. - wykrzywiłam się.

Rye wytarł mi spływającą krew po policzku i zakleił plastrem.

- Widzisz? I po co było się tak kłócić? - uśmiechnął się Rye.

- Dzięki. Teraz ty tu siadaj, a ja się zajmę twoim policzkiem.

Posadziłam Rye'a na krześle. Zrobiłam mu to samo co on mi, czyli woda utelniona, plaster itd.

- Dzięki. - odpowiedział.

- Taką historię mogliśmy mieć tylko my. - zaczęłam się śmiać.
Gdy chciałam odejść Rye chwycił mnie za nadgarstki.

- Julia... - zbliżył się do mnie na niebezpieczną odległość. - Proszę daj mi szansę...

- Ja... Ja nie wiem... Jestem z Harvey'em. Muszę iść.

- Ty go nie kochasz!

- A skąd ty możesz wiedzieć co ja czuję!? - krzyknęłam i uciekłam do łazienki.

Zauważyłam na półce pilniczek. Wzięłam go do ręki i odruchowo przecięłam sobie rękę. Zaczęła z niej lecieć krew. "FUCK, CO JA ROBIĘ!?" - po chwili to dotarło do mnie. Ale najgorsze jest to, że mi się spodobało... Ból, który sobie zadawałam sprawiał, że mogłam na chwilę pozbyć się problemów. Nagle zrobiłam jeszcze dwie kreski. Po kilku minutach kapania krwi założyłam plastry. Dobrze, że miałam bluzę z długim rękawem. Po kilkunastu minutach siedzenia, wyszłam z łazienki.

Następny dzień...

18:00

Od: Misiu💕: Cześć Julia, przepraszam, ale zostaje w trasie koncertowej do końca roku. Przykro mi, ale zrywam z tobą... Nie gniewaj się na mnie. Do usłyszenia.

Po przeczytaniu tej wiadomości zaczęłam płakać. Wyciągnęłam wódkę, którą miałam w szafce i zaczęłam ją pić prosto z butelki. Potrzebowałam solidnego nawalenia się.

Godzinę później...

Byłam już wstawiona. Dość trochę...

Rye

Siedziałem u siebie na łóżku i oglądałem TV. Nie mogłem się skupić. Cały czas myślałem o Julii. Nie mogła mi wypaść z pamięci.
Po chwili ktoś zapukał do drzwi i po sekundzie wszedł.

- Cześć Rye. - powiedziała Julia.

- No cześć, coś się stało?

- Bo ja... Ja coś zrozumiałam...

- Julia ty piłaś?

- A tam, drinka małego sobie strzeliłam. - była nieźle wstawiona.

- No słucham, co zrozumiałaś?

- Bo... Bo.. - zacząłem się z niej śmiać, bo robiła dziwne miny. - Z czego się śmiejesz? To... Tto, że wypiłam jednego drinka nie znaczy, że jestem pijana.

- Dobrze, dobrze.

- Więc... Ja... Ja cię kocham Rye.

Zatkało mnie. Nie wiedziałem co powiedzieć. Nagle Julia zbliżyła się do mnie i mnie pocałowała.

- Julia, idź spać. Jutro nie będziesz niczego pamiętać.

- Ale ja przyrzekam, że cię kocham! I, że wszystko będę jutro pamiętać! Inaczej nie nazywała bym się Julia.

- Ale naprawdę TEGO chcesz?

- Jak nigdy!

Dosłownie rzuciła się na mnie. Zaczęła zrywać ze mnie ubrania i całować po szyi, brzuchu. Zostałem w samych slipach. Postanowiłem, że ja się teraz ją zajmę. Przerzuciłem ją, była teraz pode mną. Zacząłem teraz ja zrywać z niej ubrania...
Można domyśleć się, jaki to miało koniec...

.......

Następny rozdział: 29.05

✓ Is there somebody who could... ~RyeB Vs HRVY ✓ [ ZAKOŃCZONE + Druga Część ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz