⬇️⬇️⬇️⬇️⬇️⬇️Ważne info.⬇️⬇️⬇️⬇️⬇️⬇️
Otarłam oczy z łez i podniosłam Ivá, który zaczął płakać. Przesunęłam mu pieluszkę i położyłam do łóżeczka. To samo zrobiłam z Matéo.
Gdy zapanowała cisza, udało mi się na chwilę zdrzemnąć. Po około 30 min, usłyszałam, że drzwi od sali się otwierają.- Cześć Julia... Mogę zobaczyć dzieci? - szepnął nieśmiało Rye.
- Jasne, tylko cii, bo śpią.
- Ok! - cicho się zaśmiał.
Usiadł przy łóżeczkach chłopaków i wpatrywał się w nich. Widziałam, że nad czymś intensywnie myślał.
- Rye, co się dzieje? - spytałam po dłuższej chwili.
- Nic...
- Proszę, powiedz...
- Mam teraz takie marzenie...
- Jakie?
- Żeby okazało się, że to ja jestem ojcem...
Szczerze, to ja też wolałbym, żeby on nim był. Pomimo tego, że jest jaki jest, ale ważne, że byłam u niego na pierwszym miejscu. Nawet gdybym zadzwoniła w środku koncertu i poprosiła o pomoc, to odrazu by przyjechał.
- Słuchaj... Zobaczymy co pokażą testy. - uśmiechnęłam się.
- Julia, a może przespała byś się chociaż na chwilę? Jak się któryś chłopak obudzi, to wezmę go na ręce itd. widzę, że jesteś mega zmęczona. - powiedział brunet.
- Naprawdę? Mogłabym?
- Jasne. A teraz kładź się, bo wyglądasz jak trup.
- Ha ha ha. Dzięki. - zaśmiałam się ironicznie.
- No co? - zaśmiał się Rye, podnosząc ręce w górę na swoją niewinność.
2 tygodnie później...
Dokładnie 9 dni temu wróciliśmy do domu. Od tamtego czasu, nie wiem czy spałam 20 godzin. Jak Mateò nie miał kolki, to znowu miał ją Ivò. Ciężki jest trochę z dwójką dzieci w nocy, bez partnera.
Rye przychodził do nas codziennie, jednak Harvey, był w zeszłym tygodniu. W razie czego, w domu jest jeszcze Andy i Donna, ale wiem, że mają inne problemy. Nie chcę ich obciążać moim życiem.- Zostaje dzisiaj tutaj na noc i nie przyjmuje odmowy! Musisz się w końcu wyspać! - powiedział do mnie Rye.
- Przez grzeczność nie zaprzecze. - zaśmiałam się. - Chociaż na jedną noc...
- Z miłą chęcią.
Przebraliśmy się w piżamy.
- Julia... Gdzie mam spać? - podrapał się po karku brunet. - Na kanapie?
- Nie wygłupiaj się. Połóż się obok mnie, ale łapy przy sobie!
- Jasne, szefowo. - zaśmiał się.
Następny dzień...
- Rye!? Co ty do cholery tu robisz!? - krzyknął Harvey.
Była 5 rano. Był pijany.- Harvey!? Co ty odpierdzielasz!? - wkurzyłam się. - Przychodzisz pijany do dzieci!?
- Teraz to nie ważne! Ja, ja się pytam co robi tu ten huj!? Co!? Wróciłaś do niego!? A nie mówiłem, że skaczesz z kwiatka na kwiatek i jesteś dziwką. Miałem rac...
- Zamknij się debilu! Dobrze ci radzę! - wtrącił się Rye.
- Bo!?
- Bo to!
Nagle Rye wyprowadził Harvey'a na zewnątrz. Popatrzyłam przez okno. Kłócili się lecz nie słyszałam o co. Po chwili stało się coś, czego nigdy bym się nie spodziewała...
Harvey wyciągnął pistolet i zaczął mierzyć nim w Rye'a. Poprosiłam Donnę, żeby przypilnowała mi dosłownie na chwilkę, chłopców. Szybko wybiegłam przed dom.- Harvey! Odłóż ten pistolet! - krzyknęłam.
- Po co? Przecież Rye tylko nam przeszkadza. A moglibyśmy stworzyć idealną rodzinę... Ja, ty, dzieci... A tu nie! Cholerny debil, staje nam kurwa na drodze! To chyba oczywiste, że chce się go pozbyć.
- Julia idź do domu! - krzyknął brunet.
- Harvey odłóż tą spluwę... - zaczęłam podchodzić bliżej niego.
- Odsuń się! Chyba, że chcesz zginąć razem z nim!?
Teraz do mnie celował Harvey. Rye widząc, że skupia na mnie, skoczył na niego od tyłu, próbując wyciągnąć broń. Zaczęła się bójka.
STRZAŁ
Zamarłam, gdy zobaczyłam opadające ciało...
- Andy! - zaczęłam się drzeć. - Andy! Karetka! Szybko!
++++++++++++
Hej! Chciałam wam mega podziękować za ilość wyświetleń! Jesteście super!Jednak zbliżamy się powoli do końca książki...
Chcecie drugą część?
CZYTASZ
✓ Is there somebody who could... ~RyeB Vs HRVY ✓ [ ZAKOŃCZONE + Druga Część ]
Teen Fiction......... - Harvey! Odłóż ten pistolet! - krzyknęłam. - Po co? Przecież Rye tylko nam przeszkadza. A moglibyśmy stworzyć idealną rodzinę... A tu nie! Cholerny debil, staje nam kurwa na drodze! To chyba oczywiste, że chce się go pozbyć. - Julia idź...