Tydzień później...
To już 5-ty miesiąc... Rye i Harvey skakali koło mnie cały czas. A jak wychodzili do kuchni, kłócili się. Czasami miałam już ich dość!
Ja czekałam tylko aż urodzę i zrobię testy na ojcostwo...4 miesiące później...
Tydzień do porodu. Chłopcy strasznie kopią! Zakupy już zdobione.
Cała sterta ubranek.
Rye i Harvey poszli do pracy, więc miałam spokój. Postanowiłam, że pójdę do sklepu po świeże, cieplutkie bułeczki. Byłam już prawie przez sklepem, gdy nagle zakuło coś mnie w brzuchu. Gdy spuściłam głowę, zobaczyłam plamę. "O nie... Odeszły mi wody." I co teraz!?
- Proszę pani, wszystko dobrze? - spytał jakiś pan.
- N... Nie wiem... Chyba wody mi odeszły...
- Spokojnie jestem lekarzem. Wiem co robić.
Z pomocą tego pana, dojechałam do szpitala.
Odrazu trafiłam na porodówkę.pov. Rye
Mieliśmy właśnie z chłopakami próbę, gdy nagle zadzwonił telefon.
- Halo?
- Pan Rye Beaumont?
- Tak, a kto mówi?
- Dzwonimy ze szpitala, panna Julia Correa właśnie zaczęła rodzić i kazała do pana zadzwonić.
- Jasne, już jadę.
- Co się stało Rye? - spytał Andy.
- Julia rodzi...
- To jedź! Szybko! - krzyknęli chłopcy, a ja odrazu pobiegłem do drzwi.
Odpaliłem samochód i ruszyłem do szpitala.
pov. HRVY
Właśnie miałem koncert. W słuchawce usłyszałem, że mam pilny telefon. Odpowiedziałem, że później oddzwonię. Teraz ważny jest koncert.
pov. Julia
- Aaaaa. - darłam się na sali.
- Wdech, wydech, spokojnie. - mówiła pielęgniarka.
- Hej Julia, jestem. - powiedział Rye, wbiegając w fartuchu do sali.
- Dzięki, że przyszedłeś...
- Zawsze jestem tam, gdzie moja ukochana. - uśmiechnął się.
Zarumieniłam się, chociaż byłam już mega czerwona.
- Nie widziałeś Harvey'a?
- Nie.
- Mówił, że będzie... Aaaaa kurwa mać jak to boli!
- Julia jeszcze chwila, a zobaczysz swoje skarby. - pocieszał mnie Rye. Chwycił moją rękę.
- Uwaga! Teraz mocno przyj! - krzyknęła lekarka.
Zaczęłam się drzeć jak nie wiem.
- Japierdole!!!!!
- Jest! Julia jest nasz syn! - krzyknął Rye, gdy pani obłożyła małego ręcznikiem.
Uśmiechnęłam się. Jeszcze jeden...
Po kilku minutach, udało się. Rye trzymał jednego synka na rękach, a ja drugiego. Rozczarowałam się, że Harvey nie przyszedł. Pewnie znowu koncert był ważniejszy ode mnie... Już kiedyś tak było, dlatego też z nim zerwałam. Cały czas mnie olewał.- Cześć mały. - pogłaskałam ich po policzkach.
- Jacy piękni... - brunet miał łzy w oczach. Zresztą ja też.
- Ty będziesz nazywał się Matéo, a ty Iván.
- Hiszpańskie imiona?- spytał Rye.
- Tak, chciałam żeby przypominali mi o Hiszpanii. - zaśmiałam się.
Bliźniaki Correa. Pięknie brzmi.
- Proszę pani, mam jeszcze pytanko. - zaczęłam do lekarki. - Kiedy można zrobić test na ojcostwo?
- Od 1 roku życia dopiero.
- Aha... Dziękuję...
- Rok...- szepnął Rye.
- Myślałam, że wcześniej się dowiemy...
- Ja też.
NASTĘPNY DZIEŃ...
Właśnie skończyłam karmić moich chłopaków. Słodko zasnęli. Małe, dwa, aniołki... Gdyby mi ktoś rok temu powiedział, że urodzę bliźniaki, wyśmiałabym go.
Dolne partie ciała bolą jak cholera. Ledwo co chodzę.
Nagle do sali wbiegł Harvey.
- Gdzieś ty do cholery był?! Nawet głupiego SMS'a nie napisałeś!
- Przepraszam, miałem koncert...
- Nie obchodzi mnie twój pierdolony koncert! - krzyczałam, szeptem, bo nie chciałam obudzić małych. - Nie było cię tu, kiedy twoje, no albo nie twoje, dzieci przychodziły na świt!
- Hah, właśnie. Nawet nie wiem czy są moi! To ty się puszczasz z kim popadnie, nie ja!
Po tych słowach myślałam, że go uduszę. I to jest ten super Harvey jaki był!? W moich oczach pojawiły się łzy.
- Teraz przesadziłeś!
- Przepraszam... Julia nie chciałem... Poniosło mnie... Przepraszam.
Uderzyłam go z całej siły w policzek.
- Wypieprzaj!
- Mam prawo zobaczyć dzieci!
- O nie, nie. Na pewno nie teraz. Powiedziałam spieprzaj bo zawołam ochronę!
- Już! Boże... - zaczął- Jeszcze zobaczymy kto tu będzie miał tych chłopaków...- szepnął i wyszedł.
Usiadłam na łóżku i zaczęłam płakać. Nie spodziewałam się tego, zwłaszcza po tym miłym, słodkim, blondynie...
CZYTASZ
✓ Is there somebody who could... ~RyeB Vs HRVY ✓ [ ZAKOŃCZONE + Druga Część ]
Ficção Adolescente......... - Harvey! Odłóż ten pistolet! - krzyknęłam. - Po co? Przecież Rye tylko nam przeszkadza. A moglibyśmy stworzyć idealną rodzinę... A tu nie! Cholerny debil, staje nam kurwa na drodze! To chyba oczywiste, że chce się go pozbyć. - Julia idź...