Chciałbym mieć kogoś kto by był tu ze mną w trudnych chwilach.

370 30 8
                                    

-- Powiedziałem, że ma być to ten cały Harry i ma być on. Nie zmienię zdania, Louis. Jeżeli jednak wycieczka jest ważniejsza niż ten twój obiekt westchnień to jest to słabe zauroczenie.

-- Chcę jechać w wami ale zależy mi też na Harry'm. Nawet jako przyjacielu. Jest fajny i nie chce go zranić. Zmieńmy go na kogoś innego.

-- Nie. A jeżeli zrezygnujesz powiem mu to -- szepnął -- powiem mu o wszystkim.

-- Nie masz dowodu, że on jest tylko zakładem, Bran.

Chłopak zaśmiał się z kolegi -- jesteś pewien? -- poszedł tracąc go ramieniem. Louis zagryzł wargę. Zaklinał to, że zgodził się na to wszystko. Zostawiłby ten zakład ale teraz się boi, że straci chłopaka o pięknym, zielonym spojrzeniu.

Nawet gdyby mu teraz o wszystkim powiedział to Harry mógłby zerwać z nim kontakt. Wiedział też, że ma niską samoocenę co strasznie go martwiło.

Całe życie marzył aby ktoś go uszczęśliwiał samym uśmiechem. I wystarczy spojrzeć na lekki uśmiech zielonookiego już cały świat jest inny. Lekkie ściskanie w brzuchu brało go z  każdym jego słowem.

Nie chciał się w nim zakochać czy nawet zauroczyć. On był zwykłym zakładem. Niczym więcej. Teraz jest osobą, którą bardzo lubi i czasami marzy mu się aby lubił go aż za bardzo. Jednak bał się prawdy.

Zagryzł wargę i spojrzał na swoje odbicie w lustrze. Po policzku poleciała mu łza, którą natychmiast wytarł.

Do szatni wszedł trener -- Louis? Co ty tutaj robisz?

-- Zasiedziałem się -- wstał -- będę już szedł.

-- Chcesz porozmawiać?

-- Nie, nie trzeba -- uśmiechnął się słabo -- dziękuję -- wyminął go i wyszedł z szatni.

*

Z każdym spotkaniem Harry denerwował się jeszcze bardziej. Teraz gdy stał przed szafą godzinę przed spotkaniem chciał się popłakać. Nic nie mógł na siebie znaleźć, wszystko było za zwyczajne jak na spotkanie z Louisem.

-- Mamo! -- krzyknął po chwili -- musisz mi przyjść pomóc -- odpowiedział.

Po trzech minutach kobieta weszła do jego pokoju i z uśmiechem na twarzy podeszła do niego -- gdzie się tak szykujesz?

-- Mam spotkanie ze znajomym -- uśmiechnął się do niej.

-- Harry! I nic się nie chwalisz?

Loczek wzruszył ramionami i poprosił matkę o to aby pomogła mu się ubrać. Grzebała w jego szafie aż nie wyciągnęła zestawu ubrań dla niego -- załóż -- mruknęła. Harry zaczął się ubierać całkowicie nie krępując się matką w pokoju.

Założył na siebie zwykłą białą bluzkę i na to flanelową koszulę nie zapinając się. Ubrał do tego czarne, opinające jego nogi spodnie -- nie wiem czy jest okay -- wzruszył ramionami.

-- Jest w stu procentach okay, Harry. Ten chłopak ma Cię polubić takim jakim jesteś a nie jak jesteś ubrany -- Harry zagryzł wargę i przytaknął głową -- masz gdzieś może bandanę?

-- Tak -- schylił się i zaczął szukać materiału. Po chwili miał go na głowie z pomocą matki.

-- Wyglądasz pięknie -- pocałowała go w czoło -- czy to ten sam chłopak co ostatnio był z tobą pod domem?

-- Tak mamo -- skinął głową.

-- Dowiem się kto to? -- usiadła na łóżku.

-- Kolega, na razie nie widzę potrzeby przedstawiania go.

-- Harold! Przynajmniej powiedz jak się nazywa i czy jest przystojny.

-- Louis i jest przystojny -- zarumienił się -- bardzo przystojny.

-- O mój Boże! -- pisnęła -- to randka?

-- Nie. Chciał iść na randkę ale wiesz jaki jestem muszę nabrać zaufania.

-- Rozumiem, najpierw przyjaźń.

-- Dokładnie -- skinął głową i usłyszeli dzwonek do drzwi -- muszę iść, proszę nie wychylaj się i nie rób mi obciachu

-- Dobrze, dobrze idź już -- pogoniła go i uśmiechnęła się do syna.

*

-- Mieszkasz sam? -- spytał się to wchodząc do mieszkania.

-- Jest to mieszkanie po mojej babci. Odnowiłem je trochę z ojcem za kasę, którą oni dostali w spadku -- wzruszył ramionami -- czasami fajnie jest być tutaj samemu ale jest mi strasznie smutno gdy mam zły dzień.  Chciałbym mieć kogoś kto by był tu ze mną w trudnych chwilach.

-- A twoi poprzedni partnerzy? -- spytał spoglądając na szatyna.

-- Chcieli tylko 'sławy' bo umawiają się z zastępcą kapitana -- parschnął -- poza tym nie było to coś poważnego. Jednak kto wie? Może coś się zmieni teraz? -- uśmiechnął się do chłopaka.

-- Może -- szepnął i spuścił głowę rumieniąc się. Między nimi była cisza.

-- Jak chcesz to obejrzyj sobie mieszkanie czy coś ja zrobię nam gorącą czekoladę bo na pewno zmarzłeś -- szepnął i zostawił loczka samego. Harry skinął lekko głową. Nie chciał zaglądać mu do pokoi ale też musiał jakoś znaleźć toaletę.

Odchrząknął i ruszył przed siebie. Toaleta była na końcu a pokoi było aż pięć a jedne z nich zamknięte na klucz. Jego wyobraźnia źle działa na takie rzeczy odkąd Gemma namówiła go na obejrzenie "50 twarzy Grey'a". Zagryzł mocno wargę i przymknął oczy wyobrażając sobie władczego Louisa a jego samego zdominownego.

Ogarnął się po chwili i na szczęście nie podniecił się aż tak bardzo. Ochłonął chwilę i zrobił to co miał zrobić. Wrócił do Louisa, który nadal był w kuchni.

-- Harry -- mruknął gdy zalewał do wielkich kubków czekolady -- w lodówce jest bita śmietana i pianki. Wyciagniesz, proszę? -- loczek przytaknął i wyciągnął rzeczy o które prosił go chłopak -- dziękuję skarbie -- uśmiechnął się do niego.

Poszli po chwili do salonu gdzie usiedli i zaczęli swobodnie rozmawiać ze sobą.

-- Chciałem ostatnio obejrzeć Sherlocka ale nikt z moich znajomych nie oglądał tego i nie wiem czy jest warto -- mruknął Harry gdy weszli na temat seriali.

-- Sherlock to podobno dobry serial. Obejrzałem co prawda jeden odcinek ale może być interesujący -- uśmiechnął się do niego.

-- Może zacznę jutro albo jeszcze dzisiaj -- mruknął cicho i napił się czekolady, którą przygotował Louis. Miał spuszczoną głowę ale czuł jak Louis się w niego wpatruje. Czuł się dobrze z tym uczuciem ale też troszeczkę nieswojo.

Zagryzł wargę i spojrzał na niego po chwili uśmiechnęli się do siebie.

💙💚

Miłego dnia❤️

Beautiful mess▪larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz