Jestem ci mega wdzięczny!

288 22 1
                                    

Harry patrzył się na piękny widok za oknem. Księżyc był nadal w górze i lekko był przysłnięty  przez drzewa co dodało uroku. Poczuł jak Louis rozluźnił trochę uścisk i w końcu powoli mógł usiąść. Usiadł na brzegu łóżka spoglądając na szatyna. Uśmiechnął się gdy jego kąciki  ust wygięły  mu górze.  Przybliżył się i odsunął jego włosy z czoła całując tamto miejsce a  później policzek. 

Wstał z łóżka i skierował się ku marynarce Louisa. Zagryzł swoją wargę i założył na siebie materiał. Wyszedł na balkon bardziej okrywając się ubraniem Louisa. Oparł się o barierki i wsadził ręce do kieszeni. Znalazł tam paczkę papierosów a jego dłonie zaczęły się trząść. Wyciągnął papierosa i wsadził go do buzi. Odnalazł po chwili zapalniczkę.  Zawahał się przez moment ale jednak odpalił fajkę. Z łatwością pierwszy dym opatulił jego płuca i nie zakrzstusił się. Palił już wcześniej, kilka razy z Zaynem jednak to było naprawdę rzadko.

Papieros zniknął szybciej niż pojawił się w jego ustach. Chwycił  odruchowo kolejnego a po jego policzkach zaczęły  płynąć łzy. Jego warga była cała opuchnięta. Papierosy sprawiły, że trochę się wyluzował A alkohol który już powoli wyparował z jego organizmu sprawiał, że stawał się coraz bardziej śpiący.

Spalił kolejne trzy papierosy w tempie natychmiastowym A gdy już miał odpalić ostatniego usłyszał wołanie -- Hazz, gdzie jesteś? -- szorstki głos sprawił, że po ciele loczka przeszedł dreszcz.

-- Już idę -- odłożył papierosa do pudełka, które zostawił na drewnianej barierce.

-- Chodź do łóżka, skarbie bo zachorujesz -- loczek wszedł do sypialni ściągając marynarkę i kładąc się w łóżku -- Harry, czy ty...

-- Chodźmy spać, Lou -- pocałował jego dłoń, która go objęła i zasnął zaraz po usłyszeniu wyrównanego oddechu  szatyna.

**

Budząc się poczuł puste miejsce koło siebie. Zagryzł wargę i otworzył oczy spoglądając w bok.  Usłyszał z toalety jak Louis najwidoczniej bierze prysznic.

Wziął telefon do ręki i sprawdził wszystkie wiadomości jakie dostał. Usłyszał jak Louis śpiewa na co automatycznie się uśmiechnął. Zerknął jeszcze na instagrama dając kilka serduszek pod zdjęciami znajomych. Spojrzał w stronę toalety gdy Louis stamtąd wyszedł -- hej skarbie -- usłyszał i obserwował jak Louis zbliża się do niego i składa mu pocałunek na czole.

-- Hej Lou -- uśmiechnął się i patrzył jak szatyn siada koło niego i zwraca uwagę tylko na swoje dłonie.

-- Jak się czujesz? -- spytał cicho i dłonią zmierzył do jego dłoni, które połączył.

-- Nawet dobrze -- posłał mu uśmiech na co Louis skinął głową.

-- Czy... czy chciałbyś ze mną o czymś porozmawiać?

-- O tym co było wczoraj? -- szatyn skinął głową -- nie chce. Zostawmy to i nie wracamy do tego, Lou.  Nie chce zatruwać sobie życia takim czymś.

-- Musimy zgłosić to na policję, Harry. On chciał Cię zgwałcić -- mówił cicho -- chyba nie chcesz aby tak mu to przeszło koło nosa. Musi dostać za swoje.

-- Nie chce Lou. Nie mówmy o tym nikomu. Ani policji, ani Gemmie i moim rodzicom. Nikomu. Nie chce aby to poszło gdzieś dalej. Nie psujmy też ślubu nowożeńcą. Nie możemy tego zrobić.

-- Musisz to komuś powiedzieć. Powtarzam, że on chciał Cię zgwałcić, Hazz.

-- Ale tego nie zrobił. Zakończmy ten temat -- wstał z łóżka -- i nie chce więcej nic o tym słyszeć.

-- Harry, ale...

-- Stop, Louis stop -- powiedział głośno -- nie chce o tym słyszeć, rozumiesz? Nie chce aby nasze rozmowy i relacje opierały się tylko na tym i wyłącznie na mojej osobie. Jesteś też tutaj ty. Obaj jesteśmy więc powinniśmy też skupić się na tobie a nie tylko na mnie, rozumiesz?

Louis skinął głową i zagryzł wargę. Harry usiadł koło niego i wtulił się w jego ciało -- i dziękuję. Uratowałeś mnie. Jestem ci mega wdzięczny -- spojrzał w jego oczy. Pocałował jego policzek.

-- To normalne. Nie mogłem patrzeć jak robi ci krzywdę -- odparł -- wolałbym aby zrobił to mi niż tobie.

Harry wtulił się w jego ciało i pocałował brzuch. Louis zachichotał na ten czyn zagryzając wargę. Pocałował jego głowę i zaczął bawić się jego lokami -- Jedziemy zaraz czy chcesz zostać jeszcze? -- spytał cicho szatyn. Poczuł jak Harry odchodzi od niego i później patrzy na niego.

-- Mi to wszystko obojętne. Chcesz zostać, zostajemy. Chcesz jechać, jedziemy.

-- Dobrze. To jeszcze zostaniemy. Spędzimy trochę czasu z rodziną. Zgoda?

-- Zgoda -- uśmiechnął się i wstał z łóżka. Wziął swoje ciuchy. Jednak gdy sobie o czymś przypomniał spojrzał na szatyna -- Lou?

-- Co jest? -- odłożył telefon i odwrócił się tak, że patrzył na Harry'ego.

-- Wczoraj Rick mówił, że umawiasz się ze mną tylko dla mojego tyłka i twarzy. Czy to prawda?

-- Nie -- powiedział szybko -- nie umawiam się z Tobą tylko dla tego. Jesteś inteligentny, cudowny, miły, pomocny. Wiele rzeczy aby wymieniać, Hazz. Gdybym -- zawiesił się -- gdybym był takim chłopakiem jak Rick na przykład i patrzył tylko na twarz i wielkość tyłka nie przyjaźniłbym się z Tobą taki czas. I -- zaśmiał się -- nie czekałbym taki szmat czasu aby zaprosić Cię na randkę bo bałem się odrzucenia a ty po prostu mnie onieśmielasz -- uśmiechnął się gdy zauważył, że policzki bruneta są czerwone -- więc nie. Nie umawiam się z Tobą tylko dla tyłka i twarzy, skarbie.

-- Oh, to dobrze -- uśmiechnął się i zagryzł wargę -- rozwiałeś moje wątpliwości -- szepnął i szybko zniknął za drzwiami.

Louis uśmiechnął się już do samego siebie i znów chwycił telefon czekając aż Harry wyjdzie z łazienki i będą mogli iść do reszty rodziny.

💙💚

Miłego dnia!

Beautiful mess▪larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz