Rozdział I

2.7K 189 42
                                    

- No weź, nie patrz tak na mnie. – W tonie bruneta można było wyczuć lekkie pretensje.

- Zgiń.

- No wiesz co...

- Przepadnij.

- Ranisz mnie...

- Samuelu, popatrz na mnie.

- No?

- Nie. Nie patrzysz. Spójrz mi prosto w oczy. – Mężczyzna westchnął męczeńsko i zaszczycił mnie spojrzeniem.

- Okej. Patrzę. No i?

- Pieprz się.

- ... Dobra. Rozumiem, że jesteś na mnie wściekły...

- Wściekły? Ja wściekły? Nie no, a niby czemu miałbym być wściekły? To nie tak, że wbiłeś mi nóż w plecy...

- Wiesz, twój cynizm podpowiada mi, że czujesz się już trochę lepiej...

- Gdybym nie był, przykuty do tej cholernej ściany to przysięgam, że powyrywałbym ci wszystkie flaki i zmusiłbym cię, żebyś je zeżarł ty podła, zdradziecka świnio!!!

- ... Albo i nie.

- Sczeźnij.

    Znajdowaliśmy się w małym pomieszczeniu o szarych ścianach i wykładzinie. Nie było tu żadnych okien, a jedynymi meblem było małe, pojedyncze łóżko (zgadnijcie jakiego koloru), do którego byłem przykuty metalowym łańcuchem. Zero okien, zero ostrych przedmiotów, zero szans na ucieczkę.

- Słuchaj. Przychodzę do ciebie codziennie i spędzam tu większość dnia. Pilnuję, żebyś miał co jeść, żeby łańcuch cię nie ocierał, żeby było ci względnie wygodnie, wyprowadzam cię do toalety, a ty za każdym razem próbujesz zwiać. Pragnę powiedzieć, że to miejsce, w które mnie ugryzłeś, nadal boli jak cholera. A jedyne co ty robisz to albo mnie ignorujesz, albo wyzywasz, albo każesz umrzeć w różne... przyznam, że czasem dość wymyślne sposoby.

- Och. Masz rację. Przepraszam, jeśli zraniłem twoje uczucia. Może skoczymy razem na piwo i wszystko obgadamy, a później razem pójdziemy w stronę zachodzącego słońca.

- ... Wiesz co? Ten cynizm naprawdę jest niepotrzebny.

- Och. Sorry. W takim razie ... Zdechnij.

   Brunet z zrezygnowaniem ukrył twarz w dłoniach po czym ponownie ostentacyjnie westchnął. Po chwili spojrzał na mnie z nową dawką energii.

- Może i nie mogę cię stąd wypuścić, ale możemy coś razem porobić. No co ty na to? Znasz tę grę, w której jedna osoba opisuje coś, co widzi, a druga musi zgadnąć, co to jest? Ja zacznę. No więc... widzę coś, co jest szare...

- Ściana.

- Bingo! Jesteś w tym naprawdę dobry. Teraz twoja kolej.

- Widzę coś, co jest śmierdzącym, pieprzonym tchórzem, zdradziecką szmatą, dwulicową mendą i największym ścierwem, jakie kiedykolwiek spotkałem.

- ... To ja.

- Brawo. Która część cię na to naprowadziła?

- Słuchaj. Gdybyś był na moim miejscu...

- Nigdy bym czegoś takiego nie zrobił! Słuchaj, jeśli myślisz, że coś cię usprawiedliwia, to się mylisz! Nie ważne co powiesz, nie zmieni to faktu, że jesteś dupkiem! Słyszysz! Nic nie usprawiedliwi tego, co zrobiłeś! Zdradziłeś nas! Ufaliśmy ci! Ja ci ufałem! A ty mnie sprzedałeś! Ariela zostawiłeś, by zginął! Mnie też zostawisz, bym zginął!

Alexis IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz