Rozdział IX

1.8K 179 30
                                    


   Stacja kolejowa w Ashland była niewielka, co jak najbardziej nam odpowiadało. Zjedliśmy hot-dogi sprzedawane w niewielkiej dość podejrzanie wyglądającej budce, kupiliśmy bilety a teraz czekaliśmy na pociąg do Worcester. Na szczęście nie musieliśmy czekać długo, zaledwie dziesięć minut później siedzieliśmy w naszym peronie. Niestety bilety nie należą do najtańszych, dlatego musieliśmy odpuścić sobie bezpośredni dojazd do Los Angeles. Plan Ariela nie był taki zły, co prawda zajmie nam to więcej czasu, ale dzięki temu znajdziemy chwilę, by wyspać się, najeść no i być może nauczyć mnie tego i owego.

   Podróż nie trwała zbyt długo, jednak w naszym przedziale siedziały dwie inne osoby, więc musieliśmy odpuścić sobie pogaduszki. Tak więc spędziliśmy ją, w ciszy spoglądając za okno. W Worcester zatrzymaliśmy się zaledwie na piętnaście minut, gdyż okazało się, że za tyle odjeżdża najbliższy pociąg do Springfield. Postanowiliśmy nie marnować czasu i pojechać właśnie tym.

   Bilety były nieco droższe, ale cena była adekwatna do wygód. W przedziale byliśmy sami, ponadto wnętrza były dużo bardziej komfortowe. Rozsiadłem się wygodnie i spoglądałem na krajobraz za oknem. Dałem Arielowi telefon, by mógł sprawdzić to, co go interesuje, czyli odległość, która dzieli nas do celu, pogoda, wiadomości i wszystko to, czego potrzebował. To jedyna osoba, którą znam, robiąca w internecie rzeczy użyteczne. Ja na jego miejscu oglądałbym śmieszne filmiki z kotami.

   Normalnie włączyłbym muzykę i poszedł spać, ale teraz nie miałem takiej możliwości, a w trasie bez muzy nie usnę. Dlatego gapiłem się bez celu w szybę.

- Sky?

- Tak?

- Jaki jest numer twojej karty kredytowej?

- ... Po co ci numer mojej karty kredytowej?

- Dostałem informację o tym, że wygrałem coś o nazwie iPhone, gdyż jestem milionową osobą odwiedzającą tę stronę. Czyż to nie wspaniały łut szczęścia?

- ... Ariel jakby ci to powiedzieć...

- Tak? – Anioł patrzył na mnie tym pełnym dumy i nadziei wzrokiem, nie mogłem zniszczyć jego poczucia własnej wartości.

- Nie mam karty kredytowej.

- O... no cóż, to wielka szkoda czymkolwiek jest iPhone musi być cenny.

- Czy ja wiem, wolę androida.

- Słucham?

- Nie nic, nieważne... ale tak na przyszłość, nie klikaj w te wszystkie... obrazki, które ci się wyświetlają.

- Dlaczego?

- Po prostu zaufaj mi i nie rób tego.

- ... Dobrze skoro tak mówisz.

    Jego niewinność jest wręcz rozbrajająca. Jak to miło zobaczyć kogoś jeszcze nieskalanego internetem. Ciekawe co by zrobił, gdybym włączył mu 4chana. Boże uchroń.

   Mimo wszystko droga do Westfield minęła szybko. Podejrzewam, że głównie, ponieważ było tak wygodnie. Teraz się to skończyło i czekała nas trzygodzinna droga pieszo, chyba że jakiś dobry samarytanin zgodzi się nas podwieźć. Szczerze mówiąc, nie miałem na to zbyt wielkich nadziei, ale ku mojemu zaskoczeniu udało się i nie musieliśmy nawet zbytnio się starać.

   Gdy szliśmy wzdłuż drogi, zatrzymała się obok nas młoda para. Mężczyzna prowadzący samochód zapytał dokąd zmierzamy i okazało się, że będą przejeżdżać blisko Westfield i zaproponowali, że nas podrzucą. Z chęcią skorzystaliśmy. Oczywiście musieliśmy wymyślić jakąś historyjkę, dlaczego idziemy z buta tyle kilometrów jedynie z plecakami. Walnąłem gadkę o wspólnej podróży krajoznawczej opartej na najniższych możliwych kosztach w celu przeżycia ciekawej przygody. Najwidoczniej taka odpowiedź im pasowała, bo nie drążyli tematu. Niecałe pół godziny później byliśmy na miejscu. Podziękowaliśmy ładnie i ruszyliśmy w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca na nocleg.

Alexis IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz