To miał być nasz ostatni dzień przed rozłąką, więc postanowiliśmy w pełni go wykorzystać. Trochę szkoda, że spałem niemal do południa, ale mimo to zostało nam jeszcze kilkanaście wspólnych godzin.
Tak jak początkowo planowaliśmy, wybraliśmy się na plażę. Było nieco chłodno, ale dzięki temu było tu mniej ludzi niż zazwyczaj. Wciąż dużo, ale dało się znaleźć fajne miejsce.
Nieliczni odważyli się wejść do wody, większość po prostu spacerowała wzdłuż brzegu lub siedziała na piasku. Rozłożyliśmy swoje rzeczy z dala od innych, jak tylko się dało. Nie było tego wiele. Kilka ręczników i torba z przekąskami. Większość kupiliśmy po drodze. Zdjąłem buty, by móc poczuć piasek. Niestety był zimny, no ale nie można mieć wszystkiego.
- Latem musi być tu naprawdę fajnie co nie?
- I tłoczno.
Kto by pomyślał, że to Jessi rzuci jakąś pesymistyczną uwagę. Po niej nie spodziewałem się wytykania nieudogodnień.
- Nie lubisz tłumów? W sumie ci się nie dziwię, ja też ich nie lubię.
- Nie znam wilkołaka, który lubiłby tłumy. Im więcej ludzi tym więcej hałasu i zapachów. Aż nos boli. Chociaż mi aż tak bardzo to nie przeszkadza. Nie mam nic przeciwko klubom czy barom. Ale to chyba kwestia przyzwyczajenia. Spędzam w nich dużo czasu.
- To musi być upierdliwe. W sensie... ja bym chyba nie wytrzymał.
- Czy ja wiem. Nie narzekam. W zasadzie to lubię moje wyostrzone zmysły. Są przydatne. No i niejednokrotnie uratowały mi życie.
- Mi by się takie przydały...
- Na razie ich nie potrzebujesz, bo masz nas. Jesteśmy twoimi oczami, uszami i węchem, możesz się bawić, a my wyczujemy potencjalne zagrożenie. Więc leć i korzystaj z życia.
- Ty nie idziesz?
- Poopalam się.
Spojrzałem z powątpiewaniem na zachmurzone niebo, a następnie na Jessi. Ta chyba odszyfrowała moje myśli, bo odpowiedziała, zanim jeszcze zdążyłem cokolwiek powiedzieć.
- Będę leżeć i udawać, że się opalam. A jutro pójdę do solarium.
- Czy ja wiem. Powiedziałbym, że ci wystarczy.
- Niestety opalenizna dość szybko ze mnie schodzi... więc muszę często korzystać z solarium.
- Dostaniesz raka.
- Na szczęście nie. Zabije mnie albo starość, albo srebro. Tudzież jakiś nieszczęśliwy wypadek.
- Chwała magicznym mocom i szybkiej regeneracji.
- Chwała!
Jessi położyła się na ręczniku, a West z telefonem w ręku siedział na swoim jakiś metr dalej. Gdybym miał zgadywać, stwierdziłbym, że gra w jakąś gierkę, bo co chwila przechylał go w różne strony. Tak więc ku mojej uciesze zostaliśmy z Arielem sami.
- To, co wspólny spacer po plaży przy zachodzie słońca?
Ruszyliśmy wolnym krokiem wzdłuż brzegu. Na tyle blisko wody, że musiałem co jakiś czas uciekać przed falami. Dawało mi to jednak niesamowitą frajdę. Uciekając przed wodą, czułem się niemal jak dziecko.
- Jeszcze kilka godzin do zachodu słońca.
- Nie... w sensie... po prostu ludzie uważają, że to strasznie romantyczne. W filmach zawsze robią takie sceny, jak pary siedzą na plaży i spoglądają na zachód słońca.
CZYTASZ
Alexis II
FantasyDruga część przygód Sky'a. Po tym jak jego życie obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni chłopiec został zmuszony do ucieczki. Ucieczki przed krwiożerczymi demonami jak i niebiańskimi istotami. Na szczęście nie został sam. W jego wędrówce towarzyszy...