Rozdział II

1.8K 191 17
                                    

   Sam nie przyszedł już tego dnia, jednak odwiedził mnie z samego ranka dnia następnego. Przyniósł mi śniadanie składające się z kilku kanapek i szklanki soku pomarańczowego. No a właściwie plastikowego kubka. Nie dopuszczano do mnie niczego będącego hipotetycznym narzędziem mordu. Podał mi talerz (oczywiście także plastikowy) i usiadł na podłodze, opierając się o przeciwległą ścianę. Mimo wszystko nie zostawiał mnie sam na sam z żadnymi przedmiotami nawet plastikowymi. Trochę mu się nie dziwię. Nie zaprzeczę, że przez te kilka dni przeszły mi przez głowę pewne myśli samobójcze. No cóż, ta tendencja we mnie została. Tak czy siak, Sam mi to uniemożliwił i akurat za to jestem mu wdzięczny. Najpierw muszę się dowiedzieć czy Ariel żyje. Później... no cóż, przekonamy się.

    Sam najwidoczniej nie zamierzał zaczynać rozmowy. Może to i lepiej. Na pewno zaskoczy go to, że sam zapoczątkuję konwersację. Abym tylko zdołał utrzymać emocje na wodzy. Przede wszystkim muszę wyciągnąć z niego, ile się da. No więc... zaczynamy.

- Jak długo jeszcze będę tu siedział?

- Co? - Mężczyzna spojrzał na mnie zaskoczony. Tak jak myślałem brak bluzgów i obelg go zaskoczył.

- Ile czasu jeszcze spędzę w tej... celi? Trochę tu nudno.

- Ja... nie wiem. Mam trzymać cię tu, dopóki Mephistopheles po ciebie nie przyjdzie.

- Dlaczego w ogóle przywiozłeś mnie tu, a nie od razu do niego?

- Nie mam zielonego pojęcia co w tobie takiego niezwykłego, ale najwidoczniej nie tylko on cię szuka. Chce najpierw upewnić się, że nikt nie będzie wiedział jak do ciebie dotrzeć.

- Jaki on jest?

- Kto?

- Nie udawaj idioty. Mephitopheles.

- ... Niebezpieczny.

- ... Świetnie. Powiedz mi po prostu, co zamierza ze mną zrobić. Naprawdę nie musisz udawać, że wszystko będzie dobrze, bo wiem, że nie będzie. Po prostu mi powiedz. Myślisz, że po tym, co widziałem i co mi zrobiłeś, coś jeszcze jest w stanie mnie zniszczyć? Osiągnąłem dno, jest mi już naprawdę wszystko jedno. Co gorszego może mnie spotkać?

    Sam popatrzył na mnie i przeszły mnie dreszcze. W jego spojrzeniu widziałem... strach. Nie musiał nic mówić. Cokolwiek może mi się przydarzyć, nawet Samuel czuł przed tym lęk.

- Co... co mi się stanie?

- Ja... nie wiem. Naprawdę. Mogę tylko podejrzewać, ale... naprawdę nie wiem. Nie mam pojęcia, dlaczego tak mu na tobie zależy. Na zwykłym Świętym Dziecku. Tak wiem, jesteście rzadcy, ale... nie aż tak. Czemu akurat ty?

- ... A ty co myślisz?

- ... Coś jest z tobą nie tak. Nie potrafię powiedzieć co... ale jesteś inny. Nie powiedzieliście mi wszystkiego prawda?

- Tak. A ty? Też wiele przed nami zataiłeś.

- Owszem.

- Jeśli tak bardzo chcesz wiedzieć... powiem ci. Powiem ci wszystko. Pod warunkiem, że najpierw ty odpowiesz na moje pytania. Informacje za informacje. No więc?

   Poczułem déjà vu. Czy to nie od tego się wszystko zaczęło? Nasze spotkanie i późniejsza współpraca. Cały ten maraton kłamstw i podstępów zapoczątkowany pozornie niewinną wymianą informacji.

- ... Zgoda. Co chcesz wiedzieć?

- Jak długo trwa ta farsa? Nasze spotkanie było w ogóle przypadkiem czy od samego początku kłamałeś i czyhałeś na odpowiedni moment, by wbić nam nóż w plecy?

Alexis IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz